2015/01/08

"Nagle ktoś sobie wszedł do twojego mieszkania, jak do siebie. Oniemiałaś" - rozdział 10

-Jeszcze raz.. Proszę cię bądź dla nich miła.. Tylko tyle. - Bartman powtarza mi to tysiąc razy.
- Tylko? Jeśli oni będą mili, to ja też. - zaczęłam się śmiać, a on zrobił minę, jakby właśnie rozstrzelał go karabin..
- Dobra, już są..
- Oj nie sikaj.. - rozsiadłam się w kanapie.
Gdy weszli rodzice Bartmana, a za nim jego młodszy brat.. oniemiałam.. Kurcze, tak trochę poczułam się dość dziwnie.
- To Ty jesteś wybranką naszego Zbysia? - spytałam jego mama.
- Tak, dzień dobry. Nazywam się Malwina. - podałam wszystkim rękę.
- Jest pani bardzo ładna. - mówi chłopczyk.
- Jaka pani? Możesz mówić do mnie po imieniu, co czuję się trochę staro. - uśmiechnęłam się. - Masz dobry gust, pewnie po braciszku. - zaśmiałam się do małego chłopca, a on odwzajemnił gest.
- To co pani robi na co dzień? - zaczął pan Leon.
- Tato.. czy to ważne? - odezwał się Zibi.
- Synu, przecież ja dbam o ciebie..
- Oczywiście.. - trochę się zdenerwowałam, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać. - Od kilku lat myję podłogi, trochę śpiewam...
- Gra pani koncerty? - spytała zaskoczona mam Zibiego.
- Teraz na ulicy..ale kto wie, może kariera rozkwitnie? - powiedziałam całkiem poważnie.
- O jaaa, fajnie. - powiedział Kuba. - brat Zbyszka.
-Malwina chodź zrobimy kawę.. - powiedział Bartman i skierował się do kuchni.. Wiedziałam, że chce, abym przestała..
- Co ty wyrabiasz? - powiedział wściekły.
- Mam udawać miłą? Nie. - pokręciłam głową.
- Malwina.. - złapał mnie za rękę.
- Dobra, już, uspokoję się. - wywróciłam oczami.
- Może ciasta? - uśmiechnęłam się do nich.
- Chętnie. - powiedziała z uśmiechem pani Bartman.
- To ile ze sobą jesteście? - nie dawał za wygraną pan Leon.
- Trzy tygodnie - Miesiąc - odpowiedzieliśmy razem..
- Wie pan, szczęśliwi czasu nie liczą. - pocałowałam Zbyszka w policzek.
- A jak Zbyszek potem cię zostawi, to będziesz moją dziewczyną? - spytał Kuba, a ja spojrzałam na Zbyszka.
- Co ty za bzdury gadasz.. - szybko zareagował.
- Przecież ty zawsze tak robisz z dziewcynami. - powiedział jego brat.
- Jasne, że będę z tobą.. - uśmiechnęłam się.
Niby Kuba ma 6 lat, ale bez powodu tego nie powiedział. Przez całe popołudnie biłam się z myślami. Kręci cię Zbyszek, ale co z Karolem? Nie możesz się tak zachowywać.. Nie możesz mówić, że kochasz obu, tak się nie da.
- Miło było cię poznać. - uścisnęli mi rękę jego rodzice na pożegnanie.
- Pamiętaj o mojej umowie. - przytulił się do mnie malec.
- Ty również. - zaśmiałam się.
Zbyszek poszedł ich odprowadzić.
- Polubili cię. - usiadł obok mnie.
- Gówno prawda. Widziałam, jak twój ojciec zerkał na twoją matkę. Nie mógł się doczekać, kiedy z tąd pójdzie. - spojrzałam na niego.
- Nie przejmuj się nimi. Ich zdanie nie jest dla mnie najważniejsze. - westchnął.
- Muszę jechać do szpitala... - wstałam.
- Do Karola? - uniósł brew.
- Zrozum.. -  spojrzałam na niego.
- Jasne, jedź.. On jest najważniejszy.
- Ja tego nie powiedziałam. - pokręciłam głową.
- Robisz ze mnie debila? - powiedział wkurzony, a ja popatrzyłam na niego ze złością i wyszłam. Nawet nie próbował mnie zatrzymywać.
Ona była przede mną. Przez szklaną szybę obserwowałam, jak siedzi obok niego. Chyba z nim rozmawia. Nie dziwię się, że ją wybrał... Nie zaprzeczasz, boli cię to. Boli, że jest ktoś lepszy od ciebie.
- Malwina, nie wchodzisz? - podszedł do mnie Andrzej i przytulił na przywitanie. - Aaa.. rozumiem. przytaknął gdy spojrzał w szybę.
- Mam nadzieję, że jest jego warta. - powiedziałam po cichu.
- Mówisz tak, jakby był już dla ciebie stracony...
- Bo jest? - uniosłam brew, a następnie usiadłam na krześle. - Co mówi lekarz?
- Bez zmian, nadal w śpiączce. - usiadł obok mnie.
KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ:
W szpitalu jesteś codziennie. Nadal bez zmian. Powoli godzisz się z losem... A jak z Bartmanem? Wspiera cię, pomaga. Zabiera na romantyczne wieczory. Czasami się kłócimy.. Nadal nie podjęłam decyzji.
- Doktorze co się dzieje? - zobaczyłam jak Karol dostał jakiś drgawek. Doktorze! - zaczęłam krzyczeć. - Uratujcie go.. - cały sztab wbiegł i zaczął reanimować Karola. Podeszłam do szyby i zaczęłam płakać. Andrzej był blisko, nie pozwolił, bym była sama. Jego dziewczyny nie było.. Poczułam jak ziemia osuwa mi się pod nogami. Powoli zamykają mi się oczy. Towarzyszy mi przy tym cisza...
- Co się stało? - spytałam, budząc się w rękach Andrzeja na krześle w szpitalnym korytarzu.
- Zemdlałaś.. Ale już jest dobrze.. - pocałował mnie w czoło.
- Karol.. Co z nim? - poderwałam się.
- Uratowali go.. a nawet więcej.. - uśmiechnął się. - Obudził się.
Wstałam z krzesła i podeszłam do szyby. Siedziała przy nim.. zamiast mnie. Zrezygnowałaś. Usiadłaś z powrotem. Andrzej namawiał cię, żebyś weszła..
- Po co mam rozwalać im życie? Z resztą, ja sama nie wiem czego chcę..
- Co ci szkodzi? Powiedz mu, że byłaś przy nim..
- Ona też przy nim była. - kiwnęłam głową.
- Malwinaa.. - westchnął Andrzej.
Dziewczyna spojrzała na mnie jakby chciała mnie zabić.
- Nie rozumiesz? On mnie kocha.. - powiedziała w moją stronę.
- Wiem, nie martw się. To mój kolega, więc chyba mam prawo się martwić?  - po tych słowach zaczęły mi lecieć łzy.
Nie wytrzymałaś, wybiegłaś. Pewnie mówił jej, że dobrze, że jest. Jak cieszy się, że ją zobaczył. Pewnie planują ślub, dzieci..
Wracasz do domu. Przy drzwiach już ktoś na ciebie czeka.
- Nie mogłeś zadzwonić? - uśmiecham się na widok Bartmana.
- Ja tylko na chwilę... - wpuszczam go do środka.
- Karol się wybudził. - przytulam się do Bartmana, ale czuję, że jest dla mnie chłodny, zimny..
- Muszę ci o czymś powiedzieć. - złapał mnie za ręce. - Bardzo cię kocham.. ale wyjeżdżam.
Po tych słowach mnie zamurowało. Stałam osłupiona kilkanaście sekund.
- Czemu mi to robisz? - pytam nie ruszając się z miejsca.
- Nic mnie tu nie trzyma.. Chcę grać w lepszym klubie.
- Gdzie?
- Modena.. We Włoszech. - na te słowa odkręcam się i łzy lecą jedna po drugiej.
 - Rozumiem. - przytakuję.
- Proszę, Malwina, zrozum, ja tak nie mogę. Czekam już dwa miesiące. Chciałbym, żebyś ze mną pojechała, ale jeśli nie chcesz ze mną być, nie mogę cię zmusić. - przytulił mnie od tyłu.
- A ja nie mogę ci zabronić. Jedź.
- Bardzo cię kocham. - pocałował mnie w policzek.
- Wiem, idź już. - im dłużej tu był, tym bardziej chciałam mu ulec.
- Samolot mam wieczorem.
- Rozumiem. Mam nadzieję, że się nie zmienisz. - przytuliłam się do niego.
Wyszedł. Nie spodziewałaś się, że zostaniesz sama. Nawet nie masz już między kim wybierać. To trochę śmieszne. Traktowałaś mężczyzn jak zabawki, którymi możesz się bawić na zmianę. Teraz cierpisz.
Przez kolejne dni nie wychodzisz z domu. Olewasz pracę, znajomych, wszystkich. Nic nie ma dla ciebie sensu. I to nie przez wyjazd Bartmana...
Nagle ktoś puka do twoich drzwi. Kompletnie nie ogarnięta, otwierasz drzwi. Po kolejnej lampce wina, jesteś troszkę rozbawiona i chwiejesz się.
- O proszę, kogo ja widzę. - śmiejesz się w głos, gdy przed sobą widzisz Karola. Tak, Karola Kłosa.
- Czemu potem nie przyszłaś? Andrzej mi wszystko powiedział, jak mnie wspierałaś...
- O co ci chodzi? Przecież masz już swoją panienkę.. Proszę, wracaj do niej. - uśmiechnęłam się sztucznie i weszłam do mieszkania. Nie ustąpił, wszedł za mną.
- Chciałem ci podziękować... - usiadł obok mnie na kanapie.
- Gdybym ja była w szpitalu, ty też byś przy mnie siedział dzień i noc.. W to nie wątpię. - przytaknęłam.
- Tak.. Ale nie spodziewałem się tego po tobie...
- To wszystko? Bo trochę zajęte jestem. - tak, najlepiej wrócić do tej zimnej suki.
- No tak, piciem, nic nie robieniem.. - podsumował Karol.
- Nie powinno cię to obchodzić. - wyrywam mu z ręki butelkę wina.
- Malwina, daj sobie pomóc, proszę. - złapał mnie za rękę i delikatnie ścisnął.
- Kasia pewnie tęskni..
- A więc, to cię boli.. To, że jest inna kobieta w moim życiu.. Jest i co z tego? Ty miałaś i masz wielu chłopaków.. Myślisz, że mi jest łatwo? - powiedział, patrząc prosto w moje oczy.
- Skończyłeś?
- Tak. - pokiwał głową i wyszedł.
Miałaś ochotę krzyczeć. Ale chyba nie miałaś już na to siły... Wzięłaś koc i przykryłaś się nim, siadając na kanapie.
Nagle ktoś sobie wszedł do twojego mieszkania, jak do siebie. Oniemiałaś.
***************************
Ale zwrot akcji :D Sama jestem zaskoczona :)
Niestety od poniedziałku rozdział będzie raz na tydzień :(
Na razie nie chodzę do szkoły, więc Was rozpieszczam :))
Podoba się? Piszcie w komentarzach :)
Pozdrawiam ♥

3 komentarze:

  1. Czy się podoba? Świetny!
    Szkoda że Malwina nie weszła do Karola w szpitalu...ale rozumiem bała się...no i ta Kaśka ehhh...
    Jak to Zibi wyjeżdża? :O
    Nie tylko nie teraz, gdy zakopali topór wojenny i mogło coś z tego wyjść bo jest między Nimi TO uczucie ^^
    Coś czuję że Malwina się ustatkuje w miłości... jeśli nie z Kłosem to z Wronką ^^
    Pozdrawiam i czekam na kolejny ;*
    Zapraszam do siebie na 41 :-)
    http://szczerarozmowazprzyjacielempomaga.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy Andrzej zdąży wytłumaczyć Marcie swoje zachowanie, co do Niej czuje?
    Czy dziewczyna poradzi sobie z problemami, które się piętnują?
    Co takiego się wydarzy, że do Wrony trafi to, że Marta jest dla Niego kimś bardzo ważnym? A jak zachowa się w tej całej sytuacji Maciek?
    Zapraszam do mnie na 42, gdzie znajdziesz część odpowiedzi m.in. na powyższe pytania. Kolejne w następnych rozdziałach: http://szczerarozmowazprzyjacielempomaga.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń