- O proszę. Sir Kurek. - uśmiecham się na jego widok.
- Możemy pogadać? - pyta, a ja przytakuję.
Kierujemy się do jego pokoju. Gdy wchodzimy, widzę Pita, który siedzi na
łóżku. Na nasz widok wstaje i wychodzi. Dla mnie to było dość dziwne. Może wcześniej umówił się tak z Kurkiem?
- Co mu? - kiwam głową na wcześniej wychodzącego Piotrka.
- No właśnie.. O niego chodzi. - podrapał się po głowie.
- Do rzeczy. - mówię zdezorientowana.
- Bo on ostatnio taki jest..Przybity, często się na mnie wkurza.. Ale wyciągnąłem od niego jedno..
- Hm? - spoglądam na niego pytająco.
- Chodzi o jakąś dziewczynę. - wzrusza ramionami.
- No dobra, ale co mnie to obchodzi? - wiem, jestem miła fchuj...
- Jesteś dziewczyną.. - zaczął.
- Jak na to wpadłeś? - zaczynam się nabijać z Bartka, a on spogląda na mnie złowrogo. - No ok ok. - unoszę ręce w geście poddania się.
- Pogadaj z nim. Może tobie coś powie.
- Serio? - jęknęłam. - Chyba jestem ostatnią osobą, która powinna rozmawiać o miłości.
- Mawlina. - spojrzał na mnie błagalnie.
- Dobra, już.. - wywróciłam oczami.
Wróciłam do swojego pokoju. Mojego współlokatora tam nie było. Cały czas zastanawiało mnie o co mu chodzi.
- Malwaa. - wpadł do mojego pokoju Igła, Winiar i Wrona.
- Też się cieszę, że Was widzę. - uścisnęłam wszystkich.
- Zabieramy cię na basen. - powiedział Andrzej.
- Zapomnijcie. - pokiwałam głową.
- Ale dlaczego? - dopytywał Winiar.
- Nie umiem pływać. - uśmiechnęłam się z przerażeniem.
- Nauczę Cię. - zaśmiał się Igła.
- Nie no chłopaki, dajcie spokój. - jęknęłam.
Ostatecznie zmusili mnie abym z znimi poszła. Za 10 minut wszyscy co idą mięli czekać na dole. Gdy tam zeszłam zobaczyłam, że idą też z nami: Kurek, Bartman, Karol i Fabian.
Basen był niedaleko. Po około 5 minut drogi byliśmy już na miejscu. Przebrałam się w strój :
kostium
- Nie wchodzisz do wody? - spytał Kurek, obserwując mnie od góry do dołu.
- Kurek, jeszcze raz się tak na mnie spojrzysz, to cię utopię, obiecuję! - zaśmiałam się. - Nie umiem pływać. - powiedziałam mu na ucho.
- Wejdź ze mną do wody, nauczę cię. - stwierdził, a ja zaczęłam się śmiać.
- Bartuś.. Ale ja się boję.
- Co? - krzyknął chyba na cały basen, bo wszyscy się na nas dziwnie spojrzeli. - Ty? Taka odważna?
- Zamilcz. - zgromiłam go wzrokiem.
- To tak tu będziesz stała? - spytał Bartman, znajdując się momentalnie obok.
- Nie Zbyszku, no co Ty. Właśnie Bartuś teraz będzie mnie uczył pływać, więc, bay! - pomachałam mu i złapałam Bartka za rękę.
- Wchodź. - najpierw sam wszedł do wody, a następnie asekurował mnie gdy ja wchodziłam. Potem objął mnie jedną ręką.
- Kurek, tylko mnie puścisz i nie ręczę za siebie. - warknęłam.
- Nie puszczę. - powiedział po cichu.
Odwróciłam się do niego i dopiero wtedy zobaczyłam, jak cały czas mi się przygląda.
- Bartuś. Mam cię podtopić? - zaśmiałam się i zmierzwiłam jego włosy.
Bartek mnie na chwilę puścił, a ja spanikowałam.
- Bartek no! - złapałam się, obejmując jego szyję.
- Widzisz, uzależniam. Nie możesz się ode mnie oderwać. - roześmiał się.
- To jest śmieszne? - udałam obrażoną.
- Oj przepraszam. - przytulił mnie.
Po kilku minutach zrezygnowałam i wyszłam z basenu. Postanowiłam się przebrać i poczekać na chłopaków przed basen.Po kilku minutach wszyscy skierowaliśmy się z powrotem do ośrodka. Chłopaki mięli dziś wieczorny trening. Postanowiłam się na niego wybrać. Po drodze na halę spotkałam Karola.
- Karol, co ja takiego znowu zrobiłam? - spytałam, momentalnie znajdując się obok niego.
- Nic, a czemu pytasz? - nawet na mnie nie spojrzał.
- Robisz ze mnie idiotkę? Chyba widzę, że coś jest nie tak. Nie odrywasz się do mnie..
- Ja z ciebie robię idiotkę? Malwina, nie obraź się, ale zastanów się, czego ty chcesz. - zatrzymał się na chwilę, a następnie skierował się na halę.
- O nie. Tak to nie będzie Kłos. Wytłumacz mi o co chodzi. - zatrzymałam go, łapiąc za rękę.
- Udajesz, że nie wiesz o co chodzi, czy jak? - spojrzał na mnie z odrazą.
- Jak to?
- Fajnie z nim było, nie? - wciąż nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Możesz jaśniej? - uniosłam brew.
- Matt już się zdążył pochwalić.
- Karol do jasnej cholery, o co ci chodzi? - podniosłam głos wściekła na maksa.
- Dobry jest w łóżku? - spytał, a ja kompletnie osłupiałam. - No i teraz powiesz mi, że z nim nie spałaś?
Zamurowało mnie. Co ten kretyn wymyślił...
- Najchętniej dałabym ci teraz w twarz. Gardzę tobą. - kręcę głową i odchodzę.
I teraz rozumiesz zachowanie jego, Bartmana.. Oni uwierzyli. Wchodzę do swojego pokoju. On leży na łóżku.
- Pozdrów Matta. - mówi nagle.
- Spierdalaj. - mówię i idę wziąć prysznic.
Gdybym teraz spotkała tego Matta.. To to by było nasze przed ostatnie
spotkanie. Ostatnie byłoby na jego pogrzebie.
Umówiłam się z Kurkiem, że około 22.00 pogadam z Pitem. Skierowałam się do jego pokoju.
- Mogę? - wyjrzałam z zza drzwi.
- Jak chcesz. - powiedział obojętnie.
- Piotrek, Ty też uwieżyłeś Andersenowi? - zapytałam szeptem.
- To chyba nie moja sprawa. - wzruszył ramionami.
- Uwierzyłeś? - powtórzyłam pytanie, a on pokiwał twierdząco. - Piotrek, a dlaczego jesteś taki wkurzony? Coś się stało? Pewnie chodzi o jakąś dziewczynę, tak?
- A dlaczego tak cię to interesuje? - spytał ze swoim wkurzającym spokojem.
- Bo się o ciebie martwię. - uśmiechnęłam się.
- Na prawde? - odwzajemnił gest.
- Wiesz, coraz bardziej myślę nad powrotem do Londynu.. Aby przynajmniej wyjechać stąd.. z Rzeszowa.
- Nie, proszę. - jęknął, a ja spojrzałam na niego z zaskoczeniem.
- Bo ja.. - zaczął, ale niefortunie wszedł Kurek.
- O sorki.. Już wychodzę.
- Nie ja i tak już wychodziłam. - zerwałam się i wyszłam.
Weszłam do swojego pokoju. Byłam pewna, że on śpi, niestety nie.
- Ale powiedz kto w łóżku lepszy, ja czy on?
- Szczerze? Nie wiem. Musiałabym się najpierw przespać z Mattem i to ocenić. Ale zapewne wybrałabym jego. - stwierdziłam i zaczęłam się przebierać się w pidżamę.
- Nie mów, że ci się nie podobało. - zaśmiał się.
- Wiesz Zbysiu, dla mnie to nie miało żadnego znaczenia. - położyłam się obok niego.
- Nie wierzę ci. - momentalnie znalazłam się pod nim.
- Ale, że kochałam się z Mattem, to wierzysz? - wywróciłam oczami. - Z resztą nie będę każdemu to wybijała z głowy. Nie obchodzi mnie co o mnie myślicie. - powiedziałam z obojętnością.
- Nie uwierzyłem. Ale na prawdę wtedy.. to nic dla ciebie nie znaczyło?
- A dla ciebie znaczyło? - odpowiedziałam pytaniem.
- Tak. - powiedział pewny siebie i musnął moje usta.
- Tak cholernie mnie denerwujesz. - jęknęłam.
- Ty mnie też, pyskata księżniczko - roześmiał się i wbił się w moje usta.
Po jakimś czasie oderwaliśmy się od siebie.
- Jednak coś do mnie czujesz. - uśmiechnął się.
- Dlaczego Zbyszku tak uważasz? - nie wiem czemu, ale lubiłam się z nim drażnić.
- Bo nie przywaliłaś mi w gębę.. - roześmiał się.
- No tak, to jest jakiś argument. - przytaknęłam. - Muszę do łazienki. - jęknęłam.
Zszedł ze mnie. Poszłam do łazienki i przemyłam twarz zimną wodą. Wróciłam i położyłam się na swoim łóżku.
- Coś nie tak zrobiłem? - chyba liczył, że położę się obok niego...
- Dlaczego tak uważasz? - westchnęłam, przykrywając się kołdrą.
Zapanowała niezreczna cisza. Może zasnął? Lecz po chwili dał o sobie znać.
- Czy gdybym wtedy nie wyjechał do Włoch... - zaczął.
- Ale wyjechałeś. - przerywam mu.
- To była dla mnie szansa.. Mogłem się wybić. - Masz mi to za złe?
- Tak. - powiedziałam pewna siebie i odkręciłam się do ściany.
PERSPEKTYWA BARTMANA:
Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. W sumie Malwina cały czas mnie olewała i nie dawała nadziei. Od początku naszej znajomości były między nami jakieś zgrzyty. Nie umiałem się z nią porozumieć. Tak, jakby on a była z innego świata.Postanowiłem, że muszę ją przeprosić. Wstałem i po cichu skierowałem się w stronę jej łóżka. Była odkręcona do ściany. Położyłem się obok niej i przytuliłem się do niej.
- Co Ty Bartman wyprawiasz?! - spytała zaskoczona.
- Przepraszam. - wyszeptałem jej do ucha.
- Za to, że wtargnąłeś mi do łóżka, czy za to, że byłeś świnią? - roześmiała się, a ja za nią.
- A jak Ci wybaczę, to co to zmiemni? - jęknęłam.
- Będę wtedy bardzo szczęsliwy. - uśmiechnąłem się.
- Bartman, ja nie wiem do czego Ty zmierzasz i to mnie chyba najbardziej przeraża.
- Bo muszę Ci coś powiedzieć. Pewnie uznasz mnie za kretyna i jeszcze większą świnię. - mówię przerażony.
- Jeśli chodzi o ciebie.. nic mnie już nie zdziwi. - odwraca się w moją stronę.
- Malwina... - zaczynam i w myślach układam sensowne zdanie.
*********************
Jak myślicie co powie Bartman? :)
Jutro powinien pojawić się jeszcze jeden rozdział. A następny za tydzień. Bo ferie mi się kończą, więc wiecie, szkoła :)
Podoba się?
Pozdrawiam ;**
2015/01/31
2015/01/27
Rozdział 14 :)
- Jasne, znowu ucieknij, tak jak w Londynie. - powiedział Szczęsny, gdy zaczęłam iść do wyjścia.
- Myślisz, że mi było łatwo? Wielka gwiazda miała mnie gdzieś. Dla ciebie najważniejsza była kariera, więc? - uniosłam brew.
Nie zdążył odpowiedzieć, bo zaczął dzwonić jego telefon.
- Odbierz, przecież nie będziesz tracił czasu na zwykłych ludzi. - powiedziałam przechodząc obok niego. Wyszłam na balkon. Musiałam odetchnąć.Stałam tak jakieś kilka minut. Nagle ktoś się obok mnie pojawił. To był on. Przykrył mnie swoją kurtką.
- Wejdź do środka, bo się przeziębisz. - ustał obok mnie.
- Od kiedy ty się tak o mnie martwisz? - spojrzałam na niego.
- To nie tak, że cię olałem..
- No jasne, że nie Wojtuś.. - roześmiałam się. - Dla ciebie głupi wywiad był ważniejszy od moich urodzin. - w tym momencie przypomniałam sobie tamten dzień. Miał być, obiecał. Zadzwonił w ostatniej chwili, że ma trening.. A już po 5 minutach mogłam oglądać jego wywiad na żywo w telewizji.
- Wiem, wtedy nawaliłem.
- Wtedy? I myślisz, że tylko przez to się nie odzywałam? - westchnęłam.
- Może wyjaśnimy sobie to wszystko? - na te słowa pokręciłam głową.
- Wiesz, że nie daję drugiej szansy. - powiedziałam na odchodne.
Usiadłam obok Karola. O nic nie pytał. Jedynie czasami na mnie zerkał. Przysiadł się do mnie Matt. Byłam wściekła. Może nie tylko na niego, ale na wszystkich. Gdybym wiedziała, że Wojtek tu będzie, na pewno bym się tu nie zjawiła.
- Może coś mocniejszego? - spytał Anderson, a ja nie zdążyłam dać mu odpowiedzi, ponieważ od razu zareagował Kłos.
- Malwina może lepiej nie.. - spojrzał na mnie złowrogo.
- Z chęcią. - powiedziałam do Matta.
Nie lubiłam, gdy ktoś mnie matkował. Nigdy nikogo nie słuchałam. W sumie człowiek uczy się na błędach.
Gdy poszłam napić się z Mattem rozejrzałam się po mieszkaniu. Jego nigdzie nie było... Skierowaliśmy się do kuchni.
- Wojtek mi opowiadał o jakiejś byłeś przyjaciółce, ale nie myślałem, że chodzi o ciebie. - powiedział nalewając kolejnego drinka.
- Dla mnie on dawno zniknął z mojego życia. - stwierdziłam zalewając się alkoholem.
Anderson poszedł odebrać telefon, a ja zostałam sama. Nagle ktoś wszedł do kuchni.
PERSPEKTYWA KAROLA:
Zobaczyłem jak Anderson wychodzi z kuchni. Postanowiłem ją dopilnować, żeby niczego głupiego nie zrobiła. Znam ją za dobrze..
- Karolku. - od razu się na mnie rzuciła.
- Malwina, nie pij więcej. - pogłaskałem ją po policzku.
- Cii. - położyła kciuk na moich ustach. - Czemu tak cię obchodzę.. Wiem, to co było między nami. To było.. - zaczęła, a ja się zmieszałem. Wiem, że cokolwiek bym nie powiedział ona i tak tego jutro nie będzie pamiętała. Nagle do kuchni wszedł Anderson. Podszedł do niej i zaczął ją namiętnie całować. Nie opierała się. Chyba nie wiedziała, że tak bardzo mnie tym skrzywdzi. Poczułem się cholernie. Wyszedłem.
PERSPEKTYWA MALWINY:
Oderwaliśmy się od siebie. Rozejrzałam się dookoła. Karola nigdzie nie było.
W całym mieszkaniu też nie ujrzałam jego sylwetki. Teraz dopiero ogarnęłam, że widział tą całą sytuację. Postanowiłam jechać do niego i z nim pogadać. Czułam się strasznie głupio.
Poprosiłam Ignaczaka, aby odwiózł mnie do Karola. Z chęcią się zgodził. Długo rozmawialiśmy. Igła to chyba najbardziej pozytywna osoba jaką znam.
Oparłam się o ścianę i zapukałam do drzwi. Otworzył. Bez słowa sam wszedł do środka, zostawiając otwarte drzwi.
- Jesteś na mnie zły? - spytałam kiedy on usiadł na kanapie udając, że ogląda jakiś film.
- Za co? - uśmiechnął się sztucznie.
- Rozumiem. - pokiwałam głową. - Rano już sobie pojadę. - powiedziałam po cichu i poszłam się położyć.
Jak powiedziałam, tak i zrobiłam. Wstałam wcześnie rano i poszłam na pociąg. Po około 4 godzinach jazdy byłam już w Rzeszowie.
Minęło kilka dni. Karol mnie totalnie olał. Wojtek cały czas do mnie wydzwaniał, chciał się spotkać, ale ja byłam twarda.. Matt wyjechał. Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Bez zastanowienia odebrałam.
- Wojtek, czy ty nie rozumiesz... - zaczęłam, ale głos w słuchawce mi przerwał.
- Dzień dobry. Z tej strony Mirosław Przedpełski, prezes Polskiej siatkówki.
Czy byłaby możliwość, aby się z panią spotkać?
- Oczywiście, proszę tylko podać miejsce i godzinę.
- Wiem, że pracuje pani jako asystentka w Resovii. Jutro mam tam spotkanie. Czy odpowiada pani 11.00?
- Oczywiście. - przytaknęłam.
- Będę czekał na panią w gabinecie dyrektora. Do widzenia. - rozłączył się.
Przez całe popołudnie zastanawiałam się o co może chodzisz. To chyba coś ważnego, jeśli chce rozmawiać ze mną osobiście.
O 17.00 pojechałam do pracy. Chłopaki mięli dziś wieczorny trening.
- Malwina. - powitał mnie dziwnie szczęśliwy Ignaczak.
- Igła, co Ty bierzesz? - udałam przerażoną.
- Spakowana? - spytał Kosok, który akurat obok nas przechodził.
- Co? - zrobiłam minę typu "WTF?!"
- To ona jeszcze nie wie? - Kosok spojrzał na Ignaczaka, a Igła zatarł ręce.
Cała ta sytuacja dawała mi do myślenia.
Rano punktualnie o 11.00 stawiłam się w pokoju dyrektora.
- Proszę usiąść. - na tą komendę od razu to uczyniłam.
- Dowiem się o co chodzi? - uśmiechnęłam się nie pewnie.
- Mamy dla pani propozycję.. A mianowicie. Wiem z pewnych źródeł, że skończyła pani studia dziennikarskie. Jutro jest wyjazd do Spały na zgrupowanie. Chcięlibyśmy zaproponować pani współpracę.
- Na czym polegałaby moja praca? - spytałam konkretniej.
- Przeprowadzałaby pani wywiady z siatkarzami do gazet. Pisała artykuły o tegorocznych Mistrzostwach.
- A dlaczego akurat ja? - to mnie najbardziej ciekawiło. Przecież, ja nawet nie mam odpowiednich kwalifikacji.
- Siatkarze zaproponowali pani stanowisko. Teraz wszystko zależy od pani.
W sumie Malwa, nic cię tu nie trzyma. Przyda ci się taki wyjazd..
- Zgadzam się. - przytaknęłam, na co prezes bardzo się ucieszył i uścisnął
moją dłoń. Po chwili omówiliśmy szczegóły, a także wszystko związane z wyjazdem.
Wyszłam z pokoju, a tam o dziwo czekali na mnie : Fabian, Igła, Kosok o Piotrek.
- I co, zgodziłaś się? - zaczął Igła.
Zaczęłam iść do przodu, a oni za mną.
- Najgłupszy pomysł ever, ja do Spały. Kto wymyślił takie coś? Jakiś debil pewnie. - zmierzyłam Ignaczaka. Oczywiście, że ich wkręcałam.
- Bo wiesz Malwinka, my to wszystko dla Ciebie.. - podrapał się po głowie
Drzyzga.
- Wiem. I za to wam bardzo dziękuję. - zaczęłam się śmiać. - Macie u mnie furę żelków. - uśmiechnęłam się.
- Czyli jedziesz? - spytał Pit, a ja przytaknęłam.
- No wiecie, już nie chcę się chwalić, kto zaproponował stanowisko Malwiny. - Ignaczak pomachał teatralnie ręką.
- I za to, możesz jutro towarzyszyć mi obok w podróży. - podeszłam i go przytuliłam, a on ucieszył się jak małe dziecko.
Wróciłam do domu. Nadal nie mogłam w to uwierzyć. Musiałam trochę poczytać o tych Mistrzostwach i o samych zawodnikach. Wiem, że to dla mnie duża szansa.
Zaczęłam się pakować, kompletnie nie wiedziałam, co wziąć... Zajęło mi to cały wieczór. Zmęczona wzięłam prysznic i położyłam się spać.
Budzik zadzwonił równo o 5.00. Ubrałam się :
stylizacja i zrobiłam sobie śniadanie. O 5.45 byłam już pod halą, gdzie czekał autobus.
Chyba większość już była w środku.
- Daj, pomogę Ci. - powiedział Nowakowski, biorąc ode mnie walizkę.
- Nie prosiłam Cię o to. - powiedziałam, pod nosem, a on spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
Weszłam do autokaru, a Piotrek za mną. Na końcu autobusu zobaczyłam Ignaczaka. Od razu mnie zauważył i zaczął machać ręką, abym do niego usiadła. Tak też uczyniłam. Nagle Krzysiek wyjął swoją kamerę i zaczął nakręcać wszystko co się dzieje.
- Tutaj nasz nowa pani dziennikarz. - kamera najechała na moją osobę.
- Dziennikarka, Igła. - roześmiałam się.
- I już szpanuje. - powiedział, a ja wypięłam mu język.
Przez całą drogę śmialiśmy się w najlepsze. Po kilku godzinach byliśmy już na miejscu.
- O proszę pan Bartman. - roześmiałam się, gdy zobaczyłam go na wejściu.
Ten jedynie spojrzał na mnie, a następnie zaczął iść do przodu. Zero reakcji?
- Hello! To ja Malwina, najprawdopodobniej twój największy wróg. - zaczęłam za nim iść.
- Daj mi spokój. - warknął.
- Dobra, dobra.. Jak chcesz pogadać to.. - zaczęłam, ale on mi przerwał.
- W dupie mam ciebie, wszystkich, czaisz? - odwrócił się w moją stronę.
Chyba chciał coś jeszcze powiedzieć, ale sobie darował i pognał dalej.
Przyjęłam tą wiadomość dopiero po kilkunastu sekundach.
- Malwina, przydzieliłem Ci pokój z Bartmanem. Bo tylko ty i on nam zostaliście. - powiedział jakiś mężczyzna od spraw organizacyjnych.
- Spoko. - pokiwałam głową.
Teraz to pewnie Bartman będzie wniebowzięty. Porozmawiałam jeszcze z igłą. Z Ignaczakiem nie da się po prostu nie porozmawiać mniej niż 5 minut. Nawet nie wiem kiedy minęło 30 minut. Skierowałam się do swojego pokoju.
Dobra Malwina wejdziesz tam i nie będziesz się odzywała. W końcu to tylko miesiąc tutaj..
Gdy weszłam, zobaczyłam Bartmana w samym ręczniku owiniętym dookoła pasa.
- Nie umiesz pukać, księżniczko? - powiedział wściekły.
- Mam pukać do swojego pokoju? - uniosłam brew i rzuciłam się na łóżko.
- Nie mogłaś wziął innego pokoju?
- Boże, Bartman.. Że coś ci się nie układa, to nie znaczy, że możesz wyżywać się na mnie. - spojrzałam na niego, a następnie wyszłam. Musiałam trochę odetchnąć.
- Cześć. - usłyszałam za sobą.
***************
I jest kolejny!
Nie podoba mi się szczerze ten rozdział, ale ok :)
Czytacie? To komentujcie :)
Pozdrawiam ;*
- Myślisz, że mi było łatwo? Wielka gwiazda miała mnie gdzieś. Dla ciebie najważniejsza była kariera, więc? - uniosłam brew.
Nie zdążył odpowiedzieć, bo zaczął dzwonić jego telefon.
- Odbierz, przecież nie będziesz tracił czasu na zwykłych ludzi. - powiedziałam przechodząc obok niego. Wyszłam na balkon. Musiałam odetchnąć.Stałam tak jakieś kilka minut. Nagle ktoś się obok mnie pojawił. To był on. Przykrył mnie swoją kurtką.
- Wejdź do środka, bo się przeziębisz. - ustał obok mnie.
- Od kiedy ty się tak o mnie martwisz? - spojrzałam na niego.
- To nie tak, że cię olałem..
- No jasne, że nie Wojtuś.. - roześmiałam się. - Dla ciebie głupi wywiad był ważniejszy od moich urodzin. - w tym momencie przypomniałam sobie tamten dzień. Miał być, obiecał. Zadzwonił w ostatniej chwili, że ma trening.. A już po 5 minutach mogłam oglądać jego wywiad na żywo w telewizji.
- Wiem, wtedy nawaliłem.
- Wtedy? I myślisz, że tylko przez to się nie odzywałam? - westchnęłam.
- Może wyjaśnimy sobie to wszystko? - na te słowa pokręciłam głową.
- Wiesz, że nie daję drugiej szansy. - powiedziałam na odchodne.
Usiadłam obok Karola. O nic nie pytał. Jedynie czasami na mnie zerkał. Przysiadł się do mnie Matt. Byłam wściekła. Może nie tylko na niego, ale na wszystkich. Gdybym wiedziała, że Wojtek tu będzie, na pewno bym się tu nie zjawiła.
- Może coś mocniejszego? - spytał Anderson, a ja nie zdążyłam dać mu odpowiedzi, ponieważ od razu zareagował Kłos.
- Malwina może lepiej nie.. - spojrzał na mnie złowrogo.
- Z chęcią. - powiedziałam do Matta.
Nie lubiłam, gdy ktoś mnie matkował. Nigdy nikogo nie słuchałam. W sumie człowiek uczy się na błędach.
Gdy poszłam napić się z Mattem rozejrzałam się po mieszkaniu. Jego nigdzie nie było... Skierowaliśmy się do kuchni.
- Wojtek mi opowiadał o jakiejś byłeś przyjaciółce, ale nie myślałem, że chodzi o ciebie. - powiedział nalewając kolejnego drinka.
- Dla mnie on dawno zniknął z mojego życia. - stwierdziłam zalewając się alkoholem.
Anderson poszedł odebrać telefon, a ja zostałam sama. Nagle ktoś wszedł do kuchni.
PERSPEKTYWA KAROLA:
Zobaczyłem jak Anderson wychodzi z kuchni. Postanowiłem ją dopilnować, żeby niczego głupiego nie zrobiła. Znam ją za dobrze..
- Karolku. - od razu się na mnie rzuciła.
- Malwina, nie pij więcej. - pogłaskałem ją po policzku.
- Cii. - położyła kciuk na moich ustach. - Czemu tak cię obchodzę.. Wiem, to co było między nami. To było.. - zaczęła, a ja się zmieszałem. Wiem, że cokolwiek bym nie powiedział ona i tak tego jutro nie będzie pamiętała. Nagle do kuchni wszedł Anderson. Podszedł do niej i zaczął ją namiętnie całować. Nie opierała się. Chyba nie wiedziała, że tak bardzo mnie tym skrzywdzi. Poczułem się cholernie. Wyszedłem.
PERSPEKTYWA MALWINY:
Oderwaliśmy się od siebie. Rozejrzałam się dookoła. Karola nigdzie nie było.
W całym mieszkaniu też nie ujrzałam jego sylwetki. Teraz dopiero ogarnęłam, że widział tą całą sytuację. Postanowiłam jechać do niego i z nim pogadać. Czułam się strasznie głupio.
Poprosiłam Ignaczaka, aby odwiózł mnie do Karola. Z chęcią się zgodził. Długo rozmawialiśmy. Igła to chyba najbardziej pozytywna osoba jaką znam.
Oparłam się o ścianę i zapukałam do drzwi. Otworzył. Bez słowa sam wszedł do środka, zostawiając otwarte drzwi.
- Jesteś na mnie zły? - spytałam kiedy on usiadł na kanapie udając, że ogląda jakiś film.
- Za co? - uśmiechnął się sztucznie.
- Rozumiem. - pokiwałam głową. - Rano już sobie pojadę. - powiedziałam po cichu i poszłam się położyć.
Jak powiedziałam, tak i zrobiłam. Wstałam wcześnie rano i poszłam na pociąg. Po około 4 godzinach jazdy byłam już w Rzeszowie.
Minęło kilka dni. Karol mnie totalnie olał. Wojtek cały czas do mnie wydzwaniał, chciał się spotkać, ale ja byłam twarda.. Matt wyjechał. Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Bez zastanowienia odebrałam.
- Wojtek, czy ty nie rozumiesz... - zaczęłam, ale głos w słuchawce mi przerwał.
- Dzień dobry. Z tej strony Mirosław Przedpełski, prezes Polskiej siatkówki.
Czy byłaby możliwość, aby się z panią spotkać?
- Oczywiście, proszę tylko podać miejsce i godzinę.
- Wiem, że pracuje pani jako asystentka w Resovii. Jutro mam tam spotkanie. Czy odpowiada pani 11.00?
- Oczywiście. - przytaknęłam.
- Będę czekał na panią w gabinecie dyrektora. Do widzenia. - rozłączył się.
Przez całe popołudnie zastanawiałam się o co może chodzisz. To chyba coś ważnego, jeśli chce rozmawiać ze mną osobiście.
O 17.00 pojechałam do pracy. Chłopaki mięli dziś wieczorny trening.
- Malwina. - powitał mnie dziwnie szczęśliwy Ignaczak.
- Igła, co Ty bierzesz? - udałam przerażoną.
- Spakowana? - spytał Kosok, który akurat obok nas przechodził.
- Co? - zrobiłam minę typu "WTF?!"
- To ona jeszcze nie wie? - Kosok spojrzał na Ignaczaka, a Igła zatarł ręce.
Cała ta sytuacja dawała mi do myślenia.
Rano punktualnie o 11.00 stawiłam się w pokoju dyrektora.
- Proszę usiąść. - na tą komendę od razu to uczyniłam.
- Dowiem się o co chodzi? - uśmiechnęłam się nie pewnie.
- Mamy dla pani propozycję.. A mianowicie. Wiem z pewnych źródeł, że skończyła pani studia dziennikarskie. Jutro jest wyjazd do Spały na zgrupowanie. Chcięlibyśmy zaproponować pani współpracę.
- Na czym polegałaby moja praca? - spytałam konkretniej.
- Przeprowadzałaby pani wywiady z siatkarzami do gazet. Pisała artykuły o tegorocznych Mistrzostwach.
- A dlaczego akurat ja? - to mnie najbardziej ciekawiło. Przecież, ja nawet nie mam odpowiednich kwalifikacji.
- Siatkarze zaproponowali pani stanowisko. Teraz wszystko zależy od pani.
W sumie Malwa, nic cię tu nie trzyma. Przyda ci się taki wyjazd..
- Zgadzam się. - przytaknęłam, na co prezes bardzo się ucieszył i uścisnął
moją dłoń. Po chwili omówiliśmy szczegóły, a także wszystko związane z wyjazdem.
Wyszłam z pokoju, a tam o dziwo czekali na mnie : Fabian, Igła, Kosok o Piotrek.
- I co, zgodziłaś się? - zaczął Igła.
Zaczęłam iść do przodu, a oni za mną.
- Najgłupszy pomysł ever, ja do Spały. Kto wymyślił takie coś? Jakiś debil pewnie. - zmierzyłam Ignaczaka. Oczywiście, że ich wkręcałam.
- Bo wiesz Malwinka, my to wszystko dla Ciebie.. - podrapał się po głowie
Drzyzga.
- Wiem. I za to wam bardzo dziękuję. - zaczęłam się śmiać. - Macie u mnie furę żelków. - uśmiechnęłam się.
- Czyli jedziesz? - spytał Pit, a ja przytaknęłam.
- No wiecie, już nie chcę się chwalić, kto zaproponował stanowisko Malwiny. - Ignaczak pomachał teatralnie ręką.
- I za to, możesz jutro towarzyszyć mi obok w podróży. - podeszłam i go przytuliłam, a on ucieszył się jak małe dziecko.
Wróciłam do domu. Nadal nie mogłam w to uwierzyć. Musiałam trochę poczytać o tych Mistrzostwach i o samych zawodnikach. Wiem, że to dla mnie duża szansa.
Zaczęłam się pakować, kompletnie nie wiedziałam, co wziąć... Zajęło mi to cały wieczór. Zmęczona wzięłam prysznic i położyłam się spać.
Budzik zadzwonił równo o 5.00. Ubrałam się :
stylizacja i zrobiłam sobie śniadanie. O 5.45 byłam już pod halą, gdzie czekał autobus.
Chyba większość już była w środku.
- Daj, pomogę Ci. - powiedział Nowakowski, biorąc ode mnie walizkę.
- Nie prosiłam Cię o to. - powiedziałam, pod nosem, a on spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
Weszłam do autokaru, a Piotrek za mną. Na końcu autobusu zobaczyłam Ignaczaka. Od razu mnie zauważył i zaczął machać ręką, abym do niego usiadła. Tak też uczyniłam. Nagle Krzysiek wyjął swoją kamerę i zaczął nakręcać wszystko co się dzieje.
- Tutaj nasz nowa pani dziennikarz. - kamera najechała na moją osobę.
- Dziennikarka, Igła. - roześmiałam się.
- I już szpanuje. - powiedział, a ja wypięłam mu język.
Przez całą drogę śmialiśmy się w najlepsze. Po kilku godzinach byliśmy już na miejscu.
- O proszę pan Bartman. - roześmiałam się, gdy zobaczyłam go na wejściu.
Ten jedynie spojrzał na mnie, a następnie zaczął iść do przodu. Zero reakcji?
- Hello! To ja Malwina, najprawdopodobniej twój największy wróg. - zaczęłam za nim iść.
- Daj mi spokój. - warknął.
- Dobra, dobra.. Jak chcesz pogadać to.. - zaczęłam, ale on mi przerwał.
- W dupie mam ciebie, wszystkich, czaisz? - odwrócił się w moją stronę.
Chyba chciał coś jeszcze powiedzieć, ale sobie darował i pognał dalej.
Przyjęłam tą wiadomość dopiero po kilkunastu sekundach.
- Malwina, przydzieliłem Ci pokój z Bartmanem. Bo tylko ty i on nam zostaliście. - powiedział jakiś mężczyzna od spraw organizacyjnych.
- Spoko. - pokiwałam głową.
Teraz to pewnie Bartman będzie wniebowzięty. Porozmawiałam jeszcze z igłą. Z Ignaczakiem nie da się po prostu nie porozmawiać mniej niż 5 minut. Nawet nie wiem kiedy minęło 30 minut. Skierowałam się do swojego pokoju.
Dobra Malwina wejdziesz tam i nie będziesz się odzywała. W końcu to tylko miesiąc tutaj..
Gdy weszłam, zobaczyłam Bartmana w samym ręczniku owiniętym dookoła pasa.
- Nie umiesz pukać, księżniczko? - powiedział wściekły.
- Mam pukać do swojego pokoju? - uniosłam brew i rzuciłam się na łóżko.
- Nie mogłaś wziął innego pokoju?
- Boże, Bartman.. Że coś ci się nie układa, to nie znaczy, że możesz wyżywać się na mnie. - spojrzałam na niego, a następnie wyszłam. Musiałam trochę odetchnąć.
- Cześć. - usłyszałam za sobą.
***************
I jest kolejny!
Nie podoba mi się szczerze ten rozdział, ale ok :)
Czytacie? To komentujcie :)
Pozdrawiam ;*
2015/01/24
"To wy się znacie? - spytał Karol, a ja nadal stałam w osłupieniu. " Rozdział 13
Nagle usłyszałam jakiś hałas. Otworzyłam oczy. Było już widno. Od razu zerwałam się na równe nogi i poszłam zobaczyć co się stało.
- Karol w porządku? - wyjrzałam zza drzwi od kuchni.
- Tak, śpij jeszcze. - powiedział zbierając stłuczone szkło.
- Zostaw, bo się skaleczysz.. - podbiegłam do niego.
I wykrakałam.. Od razu na jego ręku można było dostrzec strumień krwi.
- Kurwa.. - syknął Kłos.
- Idiota. - warknęłam pod nosem. - Trzeba to przemyć wodą utlenioną. - zaprowadziłam go do łazienki.
Z apteczki wyjęłam gazę i wodę utlenioną, a następnie zaczęłam mu przemywać ranę.
- Szczypie.. - odsunął rękę.
- Dobrze, że Twoja głupota nie szczypie, bo wtedy byś się nacierpiał. - roześmiałam się.
- Dzięki. - skrzywił się.
- Karol.. nie zachowuj się jak mały, nierozgarnięty dzieciak.. i dawaj tą łapę. - gdyby wzrok mógł zabijać, Karol padłby trupem.
- Ale za to musi być nagroda... - no tak.. chytre te dziecko..
- Dobra.. bo mi się wykrwawisz.. - wywróciłam oczami, a ten się uśmiechnął.
Gdy zrobiłam opatrunek, chciałam wyjść z łazienki, ale Karol mnie zatrzymał.
- A nagroda? - zrobił smutną minę?
- To chyba mnie należy się nagroda, bo uratowałam ci życie, łajzo. - uniosłam brew.
Nagle ten zbliżył się do mnie i mnie pocałował. Nie wiem czemu ale na początku go nie odepchnęłam. Po kilku sekundach oderwaliśmy się od siebie.
- Co to miało być? - powiedziałam wściekła.. chodź tak na prawdę nie umiałam się na niego gniewać.
- Nagroda, za uratowanie mi życia. - uśmiechnął się i wyszedł z łazienki.
A ja? Stoję jak debil i uśmiecham się. Po chwili przemieszczam się do kuchni.
- To co dziś poleca szef kuchni? - zasiadam do stołu.
- Dziś danie, które wymagało ode mnie dużego doświadczenia, a także wyobraźni.. - nie powiem zaczyna się dość tajemniczo. - Zamknij oczy. - na te słowa roześmiałam się chyba na cały dom.
- Pojebało cię? - uniosłam brew.
- Nie psuj niespodzianki.. - skarcił mnie wzrokiem, a ja w końcu uległam i zamknęłam je.
- Już?
- Możesz otworzyć. - wydał komendę, a ja myślałam, że nie wytrzymam ze śmiechu, kiedy przed sobą zobaczyłam kanapki przystrojone różnymi minkami..
- Wybitne.. Cudowne.. 2/10 - zaśmiałam się, a on za mną.
- Lubię kiedy się śmiejesz. - powiedział tak nagle.
A ja? Oczywiście spaliłam buraka. Karol oczywiście to zauważył i przez resztę ranka nabijał się ze mnie.
- Karol... Kim jest przyjaciel Matta? - spytałam, bo to pytanie nurtowało mnie od wczoraj.
- W sumie, to dowiesz się wieczorem. Ja osobiście za gościem nie przepadam. - westchnął. - Jadę na trening. Idziesz ze mną?
- Nie, zostanę jeśli mogę. - uśmiechnęłam się.
- Niech ci będzie.. Tylko domu mi nie wysadź w powietrze. - roześmiał się.
- Też cię kocham Karolku. - zaczęłam się śmiać.
- Kochasz? - i tu złapał mnie za słówko.
- Idź już kretynie. - dosłownie wypchnęłam go z mieszkania.
Około 14.00 usłyszałam, jak ktoś puka do drzwi. Otworzyłam, a tam zobaczyłam, jak ktoś trzyma dużego misia w rękach i przysłanie sobie nim twarz.
Miś
- Przygarniesz misia? On jest taki samotny.. - po głosie rozpoznałam, że to Matt.
- Przygarnę, ale tylko tego słodkiego misia... - powiedziałam szeptem.
- Czyli mogę wejść? - odsłonił twarz.
- Mówiłam o tym białym misiu. - roześmiałam się, a on zrobił smutną minę.
Zbliżyłam się do niego i delikatnie musnęłam jego usta. Następnie się do niego przytuliłam. Matt był tak cholernie pociągający. Przecież to tylko niewinny flirt..
- Karola nie ma? - spytał siadając na kanapie.
- Po jaką cholerę ci Karol? - uniosłam brew, a następnie się uśmiechnęłam.
- Masz rację. - spojrzał mi głęboko w oczy, a następnie się uśmiechnął. - Może pójdziemy na spacer?
- W sumie możemy. Poczekaj chwilę. - od razu pognałam do łazienki, aby trochę się ogarnąć.
Dziś pogoda nie była za specjalna.. A ja nie wzięłam nic cieplejszego. Chyba Matt zauważył, że jest mi trochę zimno i zdjął swoją bluzę, następnie nałożył ją na mnie.
- No panie Anderson.. dżentelmen z pana. - roześmiałam się.
- Lubię dbać o moje księżniczki. - uśmiechnął się.
Gdy doszliśmy do parku... zaczęło się. Od razu podbiegła do nas jakaś grupa fanek Matta i zaczęła prosić o autografy, zdjęcia.
- Malwina..
- Jasne, poczekam. - uśmiechnęłam się i zaczęłam spacerować po parku. Nagle pod moimi nogami znalazła się piłka. Lekko kopnęłam ją do siebie i zaczęłam jak to się mówi "żąglerkę". Gdy po kilkunastu odbiciach piłka spadła..dopiero zobaczyłam, że przykułam wzrok młodzieży, a raczej nastolatków, do których należała piłka.
- Nieźle. - skwitowali z uśmiechem. - Zagrasz?
- Ale tylko chwilę. - uśmiechnęłam się w ich stronę.
Matt nadal rozmawiał z fanami, często zerkając na mnie i uśmiechając się, a ja kopałam piłkę. Po kilkunastu minutach, gdy Matt wrócił, skończyłam grać i usiedliśmy na ławce.
- No proszę, dziewczyna, a piłkę kopie. - roześmiał się. - Kto cię nauczył grać?
- Miałam kiedyś przyjaciela sportowca. Czasami chodziłam na jego treningi. Chciałam polubić jego pasję, aby mu zaimponować. - roześmiałam się.
- O 18.00 w mieszkaniu Andrzeja, nie zapomnij. - powiedział, a ja przytaknęłam.
Około 16.00 wróciłam do mieszkania. Karol już zaszczycił mnie swoją obecnością.
- Jakiś cichy wielbiciel? - spojrzał na misia, a następnie na mnie.
- Anderson. - powiedziałam, a następnie przytuliłam się do białego misia.
- Nie sądzisz, że on cię podrywa? I cały czas za tobą łazi..
- Karolku.. - westchnęłam. - Ja nie wpierdalam się w twoje życie.. i w tą całą Kaśkę...
Zapanowała cisza. Przez około godzinę nie odzywaliśmy się do siebie. Chyba uraziłam go wcześniejszymi słowami.
- Przepraszam. - przytuliłam go od tyłu, gdy stał w kuchni przy szafce.
On odwrócił się w moją stronę i także mnie przytulił.
- Oj Malwinka.. Ja po prostu nie chcę, żebyś znowu cierpiała.. - pocałował mnie w czoło.
- Wiem Karolku. - uśmiechnęłam się do niego. - Koszula wybrana? - zmieniłam temat.
- Jasne. - zaczął czochrać moje włosy.
- Pff Karol, ale jesteś.. - udałam obrażoną, a on zaczął się głośno śmiać.
Poszłam do łazienki. Nalałam wody do wanny, a następnie zaczęłam kąpiel. Leżąc w wannie przypomniałam sobie o czymś..
- Karol. - wykrzyczałam na cały dom.
- Co się stało? - odkrzyknął.
- Przyniesiesz mi jakiś ręcznik?
Po moich słowach usłyszałam jego śmiech na cały dom.
Drzwi do łazienki zaczęły się otwierać. Zaczęłam się śmiać, gdy zobaczyłam, że Karol wchodzi z przysłoniętymi oczami.
- Karolku... Myślę, że możesz otworzyć oczy.
Oczywiście zasłaniała mnie piana.
Na moje polecenie otworzył oczy i patrzył na mnie przez kilka minut.
- Karol..
- Hm? - uśmiechnął się.
- Wypierdalaj stąd. - zaczęłam się śmiać i ochlapałam go wodą.
Po kąpieli ubrałam się :stylizacja zrobiłam makijaż, a następnie spięłam włosy w wysokiego kucyka.
Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Karola.
- No Karol, brałby. - zaśmiałam się.
- I tak nie poruchasz. - powiedział poprawiając kołnierzyk.
Około 17.30 wyjechaliśmy spod domu Karola. Na szczęście Wrona mieszkał kilka kilometrów dalej. Po kilku minutach byliśmy już pod jego domem.
W drzwiach powitał nas Andrzej.
- Muszę wam powiedzieć, że świetnie razem wyglądacie. - uśmiechnął się.
- Ciekawe Andrzeju czy równie dobrze będziesz wyglądał bez jedynek. - skarciłam go wzrokiem, a Karol zaczął się z niego nabijać.
Na wejściu zobaczyłam Matta, już lekko podpitego. Od razu rzucił się na mnie i zaczął przytulać.
- Matt.. starczy. - skrzywiłam się i lekko go od siebie odepchnęłam.
Nagle ktoś wyszedł zza drzwi z pokoju. Oniemiałam.
- Co on tu robi? - spojrzałam na Andersona.
- To jest właśnie mój przyjaciel. - powiedział, a ja czułam jak pieką mnie oczy.
- To wy się znacie? - spytał Karol, a ja nadal stałam w osłupieniu.
***********************************
Wiem, rozdział krótki, ale zamierzenie było takie, aby skończyć w tym momencie :D
Jakieś pomysły, kto to może być? ;)
Cieszę się, że jest Was coraz więcej, serioo :))
Motywujecie mnie tym ;)
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ ! ;d
Pozdrawiam :*
- Karol w porządku? - wyjrzałam zza drzwi od kuchni.
- Tak, śpij jeszcze. - powiedział zbierając stłuczone szkło.
- Zostaw, bo się skaleczysz.. - podbiegłam do niego.
I wykrakałam.. Od razu na jego ręku można było dostrzec strumień krwi.
- Kurwa.. - syknął Kłos.
- Idiota. - warknęłam pod nosem. - Trzeba to przemyć wodą utlenioną. - zaprowadziłam go do łazienki.
Z apteczki wyjęłam gazę i wodę utlenioną, a następnie zaczęłam mu przemywać ranę.
- Szczypie.. - odsunął rękę.
- Dobrze, że Twoja głupota nie szczypie, bo wtedy byś się nacierpiał. - roześmiałam się.
- Dzięki. - skrzywił się.
- Karol.. nie zachowuj się jak mały, nierozgarnięty dzieciak.. i dawaj tą łapę. - gdyby wzrok mógł zabijać, Karol padłby trupem.
- Ale za to musi być nagroda... - no tak.. chytre te dziecko..
- Dobra.. bo mi się wykrwawisz.. - wywróciłam oczami, a ten się uśmiechnął.
Gdy zrobiłam opatrunek, chciałam wyjść z łazienki, ale Karol mnie zatrzymał.
- A nagroda? - zrobił smutną minę?
- To chyba mnie należy się nagroda, bo uratowałam ci życie, łajzo. - uniosłam brew.
Nagle ten zbliżył się do mnie i mnie pocałował. Nie wiem czemu ale na początku go nie odepchnęłam. Po kilku sekundach oderwaliśmy się od siebie.
- Co to miało być? - powiedziałam wściekła.. chodź tak na prawdę nie umiałam się na niego gniewać.
- Nagroda, za uratowanie mi życia. - uśmiechnął się i wyszedł z łazienki.
A ja? Stoję jak debil i uśmiecham się. Po chwili przemieszczam się do kuchni.
- To co dziś poleca szef kuchni? - zasiadam do stołu.
- Dziś danie, które wymagało ode mnie dużego doświadczenia, a także wyobraźni.. - nie powiem zaczyna się dość tajemniczo. - Zamknij oczy. - na te słowa roześmiałam się chyba na cały dom.
- Pojebało cię? - uniosłam brew.
- Nie psuj niespodzianki.. - skarcił mnie wzrokiem, a ja w końcu uległam i zamknęłam je.
- Już?
- Możesz otworzyć. - wydał komendę, a ja myślałam, że nie wytrzymam ze śmiechu, kiedy przed sobą zobaczyłam kanapki przystrojone różnymi minkami..
- Wybitne.. Cudowne.. 2/10 - zaśmiałam się, a on za mną.
- Lubię kiedy się śmiejesz. - powiedział tak nagle.
A ja? Oczywiście spaliłam buraka. Karol oczywiście to zauważył i przez resztę ranka nabijał się ze mnie.
- Karol... Kim jest przyjaciel Matta? - spytałam, bo to pytanie nurtowało mnie od wczoraj.
- W sumie, to dowiesz się wieczorem. Ja osobiście za gościem nie przepadam. - westchnął. - Jadę na trening. Idziesz ze mną?
- Nie, zostanę jeśli mogę. - uśmiechnęłam się.
- Niech ci będzie.. Tylko domu mi nie wysadź w powietrze. - roześmiał się.
- Też cię kocham Karolku. - zaczęłam się śmiać.
- Kochasz? - i tu złapał mnie za słówko.
- Idź już kretynie. - dosłownie wypchnęłam go z mieszkania.
Około 14.00 usłyszałam, jak ktoś puka do drzwi. Otworzyłam, a tam zobaczyłam, jak ktoś trzyma dużego misia w rękach i przysłanie sobie nim twarz.
Miś
- Przygarniesz misia? On jest taki samotny.. - po głosie rozpoznałam, że to Matt.
- Przygarnę, ale tylko tego słodkiego misia... - powiedziałam szeptem.
- Czyli mogę wejść? - odsłonił twarz.
- Mówiłam o tym białym misiu. - roześmiałam się, a on zrobił smutną minę.
Zbliżyłam się do niego i delikatnie musnęłam jego usta. Następnie się do niego przytuliłam. Matt był tak cholernie pociągający. Przecież to tylko niewinny flirt..
- Karola nie ma? - spytał siadając na kanapie.
- Po jaką cholerę ci Karol? - uniosłam brew, a następnie się uśmiechnęłam.
- Masz rację. - spojrzał mi głęboko w oczy, a następnie się uśmiechnął. - Może pójdziemy na spacer?
- W sumie możemy. Poczekaj chwilę. - od razu pognałam do łazienki, aby trochę się ogarnąć.
Dziś pogoda nie była za specjalna.. A ja nie wzięłam nic cieplejszego. Chyba Matt zauważył, że jest mi trochę zimno i zdjął swoją bluzę, następnie nałożył ją na mnie.
- No panie Anderson.. dżentelmen z pana. - roześmiałam się.
- Lubię dbać o moje księżniczki. - uśmiechnął się.
Gdy doszliśmy do parku... zaczęło się. Od razu podbiegła do nas jakaś grupa fanek Matta i zaczęła prosić o autografy, zdjęcia.
- Malwina..
- Jasne, poczekam. - uśmiechnęłam się i zaczęłam spacerować po parku. Nagle pod moimi nogami znalazła się piłka. Lekko kopnęłam ją do siebie i zaczęłam jak to się mówi "żąglerkę". Gdy po kilkunastu odbiciach piłka spadła..dopiero zobaczyłam, że przykułam wzrok młodzieży, a raczej nastolatków, do których należała piłka.
- Nieźle. - skwitowali z uśmiechem. - Zagrasz?
- Ale tylko chwilę. - uśmiechnęłam się w ich stronę.
Matt nadal rozmawiał z fanami, często zerkając na mnie i uśmiechając się, a ja kopałam piłkę. Po kilkunastu minutach, gdy Matt wrócił, skończyłam grać i usiedliśmy na ławce.
- No proszę, dziewczyna, a piłkę kopie. - roześmiał się. - Kto cię nauczył grać?
- Miałam kiedyś przyjaciela sportowca. Czasami chodziłam na jego treningi. Chciałam polubić jego pasję, aby mu zaimponować. - roześmiałam się.
- O 18.00 w mieszkaniu Andrzeja, nie zapomnij. - powiedział, a ja przytaknęłam.
Około 16.00 wróciłam do mieszkania. Karol już zaszczycił mnie swoją obecnością.
- Jakiś cichy wielbiciel? - spojrzał na misia, a następnie na mnie.
- Anderson. - powiedziałam, a następnie przytuliłam się do białego misia.
- Nie sądzisz, że on cię podrywa? I cały czas za tobą łazi..
- Karolku.. - westchnęłam. - Ja nie wpierdalam się w twoje życie.. i w tą całą Kaśkę...
Zapanowała cisza. Przez około godzinę nie odzywaliśmy się do siebie. Chyba uraziłam go wcześniejszymi słowami.
- Przepraszam. - przytuliłam go od tyłu, gdy stał w kuchni przy szafce.
On odwrócił się w moją stronę i także mnie przytulił.
- Oj Malwinka.. Ja po prostu nie chcę, żebyś znowu cierpiała.. - pocałował mnie w czoło.
- Wiem Karolku. - uśmiechnęłam się do niego. - Koszula wybrana? - zmieniłam temat.
- Jasne. - zaczął czochrać moje włosy.
- Pff Karol, ale jesteś.. - udałam obrażoną, a on zaczął się głośno śmiać.
Poszłam do łazienki. Nalałam wody do wanny, a następnie zaczęłam kąpiel. Leżąc w wannie przypomniałam sobie o czymś..
- Karol. - wykrzyczałam na cały dom.
- Co się stało? - odkrzyknął.
- Przyniesiesz mi jakiś ręcznik?
Po moich słowach usłyszałam jego śmiech na cały dom.
Drzwi do łazienki zaczęły się otwierać. Zaczęłam się śmiać, gdy zobaczyłam, że Karol wchodzi z przysłoniętymi oczami.
- Karolku... Myślę, że możesz otworzyć oczy.
Oczywiście zasłaniała mnie piana.
Na moje polecenie otworzył oczy i patrzył na mnie przez kilka minut.
- Karol..
- Hm? - uśmiechnął się.
- Wypierdalaj stąd. - zaczęłam się śmiać i ochlapałam go wodą.
Po kąpieli ubrałam się :stylizacja zrobiłam makijaż, a następnie spięłam włosy w wysokiego kucyka.
Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Karola.
- No Karol, brałby. - zaśmiałam się.
- I tak nie poruchasz. - powiedział poprawiając kołnierzyk.
Około 17.30 wyjechaliśmy spod domu Karola. Na szczęście Wrona mieszkał kilka kilometrów dalej. Po kilku minutach byliśmy już pod jego domem.
W drzwiach powitał nas Andrzej.
- Muszę wam powiedzieć, że świetnie razem wyglądacie. - uśmiechnął się.
- Ciekawe Andrzeju czy równie dobrze będziesz wyglądał bez jedynek. - skarciłam go wzrokiem, a Karol zaczął się z niego nabijać.
Na wejściu zobaczyłam Matta, już lekko podpitego. Od razu rzucił się na mnie i zaczął przytulać.
- Matt.. starczy. - skrzywiłam się i lekko go od siebie odepchnęłam.
Nagle ktoś wyszedł zza drzwi z pokoju. Oniemiałam.
- Co on tu robi? - spojrzałam na Andersona.
- To jest właśnie mój przyjaciel. - powiedział, a ja czułam jak pieką mnie oczy.
- To wy się znacie? - spytał Karol, a ja nadal stałam w osłupieniu.
***********************************
Wiem, rozdział krótki, ale zamierzenie było takie, aby skończyć w tym momencie :D
Jakieś pomysły, kto to może być? ;)
Cieszę się, że jest Was coraz więcej, serioo :))
Motywujecie mnie tym ;)
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ ! ;d
Pozdrawiam :*
2015/01/22
"Ciekawa byłam tajemniczego przyjaciela Matta.." Rozdział 12
Otworzyłam. Wiedziałam, że to on..
- O, a gdzie Kasia? - wychyliłam się w jej poszukiwaniu.
- Wredne to. - roześmiał się.
- No proszę, wyszedłeś ze swojej imprezy, zostawiłeś ją dla mnie... Przyjacielu. - dokładnie zaakcentowałam ostatnie słowo.
- Wpuścisz mnie? - uśmiechnął się.
- No nie wiem.. - zaczęłam się śmiać.
Weszliśmy do środka. Usiadł na kanapie.
- Nie zaproponujesz mi kawy? - patrzył na mnie jakby zaraz miał wybuchnąć śmiechem, serio.
- O 3.00 w nocy to się raczej śpi... - uśmiechnęłam się.
- No wiesz co? - zaśmiał się. - Ciekawe co twoi sąsiedzi sobie pomyślą? Jestem tutaj co noc.
- I tak się tym przejmujesz? Opinią innych ludzi? - wzruszyłam ramionami i przykryłam się kocem.
- No tak, ty zawsze masz wszystkich gdzieś.
- Ja? Raczej reszta ma mnie gdzieś. Ty też.. Gdybyś chciał, wcześniej byś się odezwał.
- Żartujesz sobie, prawda? Przecież wysyłałem ci listy, pisałem, dzwoniłem. Twoi rodzice powiedzieli, że nie chcesz ze mną rozmawiać.
- Co? Przecież ani razu nie dzwoniłeś... - patrzę na niego jak na idiotę.
- Czyli jednak.. - spojrzał w dół. - Twoi rodzice nie chcieli, żebyśmy utrzymywali kontakt.. Nie przekazali ci. - westchnął.
- To nie możliwe. - roześmiałam się. - Nie zrobiliby mi tego.. - pokręciłam głową.
- Wiem, że po tym wszystkim co zrobiłem.. A raczej nie zrobiłem.. nie uwierzysz mi.
- Nie rozmawiajmy o tym co się kiedyś stało... Nigdy nie będzie tak jak dawniej. Z resztą byliśmy wtedy młodzi.. Ty wielka kariera siatkarza, ja byłam nikim. Nie dziwię się, że pocieszyłeś się jakąś modelką.. - westchnęłam.
- Nie byłaś nikim.. Byłaś całym moim światem. To ta dziewczyna się na mnie uwzięła..
- Skończmy to. - wstałam i poszłam do łazienki.
Czułam jak pieką mnie oczy. Miałam nadzieję, że kiedy wyjdę to jego już nie będzie. Ochłodziłam twarz zimną wodą, a następnie osuszyłam ręcznikiem.
Gdy wyszłam stał obok drzwi, oparty o ścianę. Od razu mnie przytulił.
- Przepraszam. - wyszeptał.
- Za co?
- Za to, że spieprzyłem ci życie. - zaczął głaskać moje włosy.
- Przestań, jeśli mówisz prawdę, to moi rodzice zawinili..
- Połóż się, jest późno. - oderwał się ode mnie.
- Jedziesz już?
- A chcesz żebym został? - spytał z iskrą w oczach.
Przytaknęłam. Położyłam się na łóżku. Usiadł obok mnie i czekał aż zasnę. Potem położył się na kanapie.
Gdy wstałam rano, on jeszcze spał. Chwilę popatrzyłam na niego, a następnie wzięłam koc i go przykryłam. Nagle otworzył oczy.
- Rozpieszczasz mnie. - zaśmiał się i zrobił mi miejsce, abym koło niego
usiadła.
- Nie przyzwyczajaj się. - roześmiałam się.
- Dziś wyjeżdżam do Bełchatowa. - spojrzał na mnie.
- Aleks i Cupko też, tak?
- Tak.. - przytaknął.
- Smutno będzie tak tutaj... - rozejrzałam się.
- Jeszcze nie wyjechałem, a już za tobą tęsknię.. - uśmiechnął się.
- Debil. - skwitowałam z uśmiechem. - Idę zrobić coś do jedzenia. - wstałam, ale on złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie na łóżko.
- Malwina.. Jedź ze mną..
- Nie Karol. Muszę sobie ułożyć życie, a nie skakać z miejsca na miejsce.. -
wtuliłam się w niego.
- Obiecaj, że utrzymamy kontakt.. - spojrzał mi prosto w oczy.
- Obiecuję. - pocałowałam go w policzek, a on delikatnie musnął moje usta.
- Co robisz kretynie? Przyjaciele się tak nie zachowują. - roześmiałam się.
- To my będziemy takimi przyjaciółmi co tak robią. - zaśmiał się.
Wyjechał. Aleks i Konstantin też. Pracujesz przy fizjoterapeutii, ale to nie jest twoja praca marzeń.
Minęło kilka tygodni. Z Karolem rozmawiasz codziennie. Jak na razie podoba ci się ten układ. Z Paulem też zupełnie dobrze się dogadujesz. Nawet Bartman się odezwał.. Dziś jedziesz do Bełchatowa na mecz z Zenitem. Chcesz zrobić Karolowi niespodziankę.
Około 12.00 pociągiem docierasz na miejsce. Kierujesz się na halę, w nadziei, że Karol ma teraz trening.
- Dzień dobry.. Ja do Karola. - uśmiecham się do miłego strażnika.
- Dzień dobry, ma pani kartę wstępu?
- Tak, oczywiście. - zaczynam jej szukać.
Fuck! Nie mogę jej znaleźć.
- Zapomniałam. - krzywię się. - Ale przecież pan mnie zna. - robię maślane oczy.
- Niestety bez tego pani nie wejdzie. - mówi stanowczo.
- Jakiś problem? - słyszę za sobą głos jakiegoś mężczyzny.
- Ta pani nie ma karty.. - tłumaczy strażnik.
- Ta pani przyszła do mnie. - uśmiecha się i przepuszcza mnie przez drzwi.
Wchodzę do środka i pędem kieruję się na halę.
- Może jakieś dziękuję, czy coś? - słyszę za sobą jego głos.
Odwracam się w jego stronę i dopiero teraz uważnie mu się przypatruję. Jest mega przystojny..
- Dzięki. - uśmiecham się, jak najładniej potrafię. - Mam u ciebie dług.
- Matt. - podaje mi rękę.
- Malwina. - odwzajemniam gest.
- Może pójdziemy kiedyś na kawę? Bo teraz trochę się śpieszę na trening.
- Trening? - krzywię się. - To Skra nie ma teraz treningu?
- Zapalona fanka Skry?
Na te słowa zaczynam się głośno śmiać.
- Jasne, a jestem tu by ich porwać i zgwałcić.
- Jak chcesz to przygarnę cię na nasz trening. - uśmiecha się, a ja przytakuję.
- Prowadź. - uśmiecham się i idę za nim.
Wchodzimy na halę. Wszystkich wzrok kieruje się na nas.
- No stary, ty gdzie nie pojedziesz to zawsze wyrwiesz jakąś księżniczkę. - powiedział do niego jakiś siatkarz.
- Cześć. - zaczynam się śmiać.
Zapoznałam się z chłopakami, a następnie skierowałam się na ławkę rezerwowych. Ten Matt to niezłe ciacho. Wysoki, przystojny, do tego atakiem zabija...
- Podasz mi wodę? - mówi w moją stronę, a ja patrzę w niego jak idiotka. - To jak? - zaczyna się śmiać.
- Co? Aa tak. - uśmiecham się. Wstaję i podaję mu butelkę wody.
- Będziesz na meczu?
- Będę. - uśmiecham się i przygryzam wargę.
- Lubisz siatkówkę? - uśmiecha się.
- Wolę siatkarzy. - zaczynam się śmiać, a on za mną.
Około 14.00 zaczęli zbierać się kibice. Usiadłam w swoim rzędzie i czekałam, aż wyjdzie Skra. Po kilku minutach zobaczyłam Karola. On mnie nie widział. Mattew cały czas zerkał w moją stronę. Podobało mi się to, że go zainteresowałam. Ja też nie odrywałam od niego wzroku. Koniec końcu Zenit wygrał 3:2. Zeszłam z trybun i podeszłam do bandy reklamowej.
- Karolku. - zawołałam, gdy był niedaleko mnie.
- Malwina, co Ty tu robisz? - od razu do mnie podbiegł i mnie przytulił.
- Kibicuję. - zaśmiałam się. - Byłeś świetny, nie martw się, że przegraliście. - pocałowałam go w policzek.
Nagle podszedł do nas Matt.. Byłam w szoku.
- Nie mówiłeś, że masz taką śliczną dziewczynę. - poklepał go po ramieniu.
- Przyjaźnimy się. - odpowiada Karol. Widać po nim, że był cholernie zazdrosny.
- Gratuluję wygranego meczu. - puszczam mu oczko i kieruję się do Skrzatów.
PERSPEKTYWA KAROLA:
- Stary, skąd ty taką laskę wytrzasnąłeś? - pyta Matt, gdy Malwina idzie przywitać się z resztą chłopaków.
- Daj spokój.. Trzymaj się od niej z daleka. - nie odrywałem od niej wzroku.
- Przecież nie nie jesteście razem.. Zabiorę ją na kawę.
- Nie pójdzie z tobą.. - mówię pewny siebie.
- Nie? To patrz... - mówi Matt i podchodzi do Malwiny.
Rozmawiają jakieś kilkadziesiąt sekund. A ja? Stoję i patrzę się na nich jak debil.
- Karol... - podbiega do mnie Kaśka.
O nie, nie teraz..
Napotykam wzrok Malwiny. Chyba jest na mnie zła.
PERSPEKTYWA MALWINY:
Zgodziłam się.. Tak, chciałam dopiec Karolowi. Razem z Mattem podchodzimy do niego i tej laluni.
- Słuchajcie, może pójdziecie z nami na kawę? - od razu wypala Matt, a ja patrzę na niego jak na kretyna.
Mam ją do końca dobić, czy jak?
- Jasne, dobry pomysł. - odzywa się Kaśka i patrzy na mnie z triumfem.
Po około godzinie wychodzimy we czwórkę do kawiarni. Siadam na przeciwko Karola.
Kaśka przez cały czas kokietuje i Karola i Matta. Szczerze? Ja jako osoba spokojna, mam jej dość..
- Ajj.. tutaj Ci się tusz rozmazał... - zrobiłam przestraszoną minę.
- Gdzie?! - zaczęła wycierać tusz pod oczami.
- Chyba musisz zobaczyć to w lusterku.. Jest w łazience. - przytaknęłam, a ona jak poparzona od razu skierowała się do łazienki.
- Jesteś straszna. - zaśmiał się Matt.
- Dzięki. - roześmiałam się. - Ja już sobie chyba pójdę.. Wiesz Karolku, nie chcę jej znowu naruszyć twarzy. - uśmiechnęłam się.
- To może cię odwiozę? - zaproponował Matt.
- Jeśli chcesz, mogę cię przenocować.. - wtrącił się Karol.
- Nie Karol.. Zajmij się Kasią, ja sobie poradzę. - wstałam z miejsca.
Oczywiście Matt uparł się, że mnie odwiezie. Otworzył mi drzwi do samochodu. Wsiedliśmy i zaczęliśmy jechać na dworzec PKP.
- Czemu taka ładna dziewczyna jest sama?
- Ani ładna, ani sama. - uśmiechnęłam się.
- Czyli kogoś masz? - dopytywał.
- Jeśli będę chciała kogoś mieć, to kupię sobie psa. - przytaknęłam.
- Mówię o facecie.. - roześmiał się.
- Też zwierzę. - uśmiechnęłam się.
- Dzięki. - roześmiał się.
Przez całą drogę rozmawialiśmy o wszystkim... Dużo pytał o Karola. Unikałam jego tematu, ale on wciąż powracał.
- Długo go znasz?
- Nie chcę o nim rozmawiać..
- Dlaczego? - spojrzał na mnie w lusterku.
- Są inne ciekawsze tematy.. - uniosłam brew. - Np..
- Hm? Mam pomysł.. Zostań do jutra.. Przenocuję Cię, jeśli nie chcesz u mnie, to u Karola, lub w hotelu.. Chciałbym Cię poznać z moim przyjacielem. Urządzam mu imprezę powitalną, bo przyjeżdża do Polski na kilka dni. Znaczy mieszkał tu i wiesz..
Gej jakiś, czy co?
- No nie wiem.. - westchnęłam.
- Oj proszę.. - uśmiechnął się.
Zdecydowałam, że zostanę. Zadzwoniłam do Karola, czy mogę u niego się zatrzymać. Bardzo chętnie się zgodził. Gdy przyjechałam do jego mieszkania od razu położyłam się spać. Ciekawa byłam tajemniczego przyjaciela Matta..
***************************************************
Jak widzicie czynnie na moim blogu :D
Dziękuję za komentarze w poprzednim poście :)
POZDROWIENIA DLA WERONIKI, MOJEJ CZYTELNICZKI :))
Oczywiście uwielbiam Was wszystkich :) Dodajecie mi skrzydeł ;)
Pozdrawiam ;3
- O, a gdzie Kasia? - wychyliłam się w jej poszukiwaniu.
- Wredne to. - roześmiał się.
- No proszę, wyszedłeś ze swojej imprezy, zostawiłeś ją dla mnie... Przyjacielu. - dokładnie zaakcentowałam ostatnie słowo.
- Wpuścisz mnie? - uśmiechnął się.
- No nie wiem.. - zaczęłam się śmiać.
Weszliśmy do środka. Usiadł na kanapie.
- Nie zaproponujesz mi kawy? - patrzył na mnie jakby zaraz miał wybuchnąć śmiechem, serio.
- O 3.00 w nocy to się raczej śpi... - uśmiechnęłam się.
- No wiesz co? - zaśmiał się. - Ciekawe co twoi sąsiedzi sobie pomyślą? Jestem tutaj co noc.
- I tak się tym przejmujesz? Opinią innych ludzi? - wzruszyłam ramionami i przykryłam się kocem.
- No tak, ty zawsze masz wszystkich gdzieś.
- Ja? Raczej reszta ma mnie gdzieś. Ty też.. Gdybyś chciał, wcześniej byś się odezwał.
- Żartujesz sobie, prawda? Przecież wysyłałem ci listy, pisałem, dzwoniłem. Twoi rodzice powiedzieli, że nie chcesz ze mną rozmawiać.
- Co? Przecież ani razu nie dzwoniłeś... - patrzę na niego jak na idiotę.
- Czyli jednak.. - spojrzał w dół. - Twoi rodzice nie chcieli, żebyśmy utrzymywali kontakt.. Nie przekazali ci. - westchnął.
- To nie możliwe. - roześmiałam się. - Nie zrobiliby mi tego.. - pokręciłam głową.
- Wiem, że po tym wszystkim co zrobiłem.. A raczej nie zrobiłem.. nie uwierzysz mi.
- Nie rozmawiajmy o tym co się kiedyś stało... Nigdy nie będzie tak jak dawniej. Z resztą byliśmy wtedy młodzi.. Ty wielka kariera siatkarza, ja byłam nikim. Nie dziwię się, że pocieszyłeś się jakąś modelką.. - westchnęłam.
- Nie byłaś nikim.. Byłaś całym moim światem. To ta dziewczyna się na mnie uwzięła..
- Skończmy to. - wstałam i poszłam do łazienki.
Czułam jak pieką mnie oczy. Miałam nadzieję, że kiedy wyjdę to jego już nie będzie. Ochłodziłam twarz zimną wodą, a następnie osuszyłam ręcznikiem.
Gdy wyszłam stał obok drzwi, oparty o ścianę. Od razu mnie przytulił.
- Przepraszam. - wyszeptał.
- Za co?
- Za to, że spieprzyłem ci życie. - zaczął głaskać moje włosy.
- Przestań, jeśli mówisz prawdę, to moi rodzice zawinili..
- Połóż się, jest późno. - oderwał się ode mnie.
- Jedziesz już?
- A chcesz żebym został? - spytał z iskrą w oczach.
Przytaknęłam. Położyłam się na łóżku. Usiadł obok mnie i czekał aż zasnę. Potem położył się na kanapie.
Gdy wstałam rano, on jeszcze spał. Chwilę popatrzyłam na niego, a następnie wzięłam koc i go przykryłam. Nagle otworzył oczy.
- Rozpieszczasz mnie. - zaśmiał się i zrobił mi miejsce, abym koło niego
usiadła.
- Nie przyzwyczajaj się. - roześmiałam się.
- Dziś wyjeżdżam do Bełchatowa. - spojrzał na mnie.
- Aleks i Cupko też, tak?
- Tak.. - przytaknął.
- Smutno będzie tak tutaj... - rozejrzałam się.
- Jeszcze nie wyjechałem, a już za tobą tęsknię.. - uśmiechnął się.
- Debil. - skwitowałam z uśmiechem. - Idę zrobić coś do jedzenia. - wstałam, ale on złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie na łóżko.
- Malwina.. Jedź ze mną..
- Nie Karol. Muszę sobie ułożyć życie, a nie skakać z miejsca na miejsce.. -
wtuliłam się w niego.
- Obiecaj, że utrzymamy kontakt.. - spojrzał mi prosto w oczy.
- Obiecuję. - pocałowałam go w policzek, a on delikatnie musnął moje usta.
- Co robisz kretynie? Przyjaciele się tak nie zachowują. - roześmiałam się.
- To my będziemy takimi przyjaciółmi co tak robią. - zaśmiał się.
Wyjechał. Aleks i Konstantin też. Pracujesz przy fizjoterapeutii, ale to nie jest twoja praca marzeń.
Minęło kilka tygodni. Z Karolem rozmawiasz codziennie. Jak na razie podoba ci się ten układ. Z Paulem też zupełnie dobrze się dogadujesz. Nawet Bartman się odezwał.. Dziś jedziesz do Bełchatowa na mecz z Zenitem. Chcesz zrobić Karolowi niespodziankę.
Około 12.00 pociągiem docierasz na miejsce. Kierujesz się na halę, w nadziei, że Karol ma teraz trening.
- Dzień dobry.. Ja do Karola. - uśmiecham się do miłego strażnika.
- Dzień dobry, ma pani kartę wstępu?
- Tak, oczywiście. - zaczynam jej szukać.
Fuck! Nie mogę jej znaleźć.
- Zapomniałam. - krzywię się. - Ale przecież pan mnie zna. - robię maślane oczy.
- Niestety bez tego pani nie wejdzie. - mówi stanowczo.
- Jakiś problem? - słyszę za sobą głos jakiegoś mężczyzny.
- Ta pani nie ma karty.. - tłumaczy strażnik.
- Ta pani przyszła do mnie. - uśmiecha się i przepuszcza mnie przez drzwi.
Wchodzę do środka i pędem kieruję się na halę.
- Może jakieś dziękuję, czy coś? - słyszę za sobą jego głos.
Odwracam się w jego stronę i dopiero teraz uważnie mu się przypatruję. Jest mega przystojny..
- Dzięki. - uśmiecham się, jak najładniej potrafię. - Mam u ciebie dług.
- Matt. - podaje mi rękę.
- Malwina. - odwzajemniam gest.
- Może pójdziemy kiedyś na kawę? Bo teraz trochę się śpieszę na trening.
- Trening? - krzywię się. - To Skra nie ma teraz treningu?
- Zapalona fanka Skry?
Na te słowa zaczynam się głośno śmiać.
- Jasne, a jestem tu by ich porwać i zgwałcić.
- Jak chcesz to przygarnę cię na nasz trening. - uśmiecha się, a ja przytakuję.
- Prowadź. - uśmiecham się i idę za nim.
Wchodzimy na halę. Wszystkich wzrok kieruje się na nas.
- No stary, ty gdzie nie pojedziesz to zawsze wyrwiesz jakąś księżniczkę. - powiedział do niego jakiś siatkarz.
- Cześć. - zaczynam się śmiać.
Zapoznałam się z chłopakami, a następnie skierowałam się na ławkę rezerwowych. Ten Matt to niezłe ciacho. Wysoki, przystojny, do tego atakiem zabija...
- Podasz mi wodę? - mówi w moją stronę, a ja patrzę w niego jak idiotka. - To jak? - zaczyna się śmiać.
- Co? Aa tak. - uśmiecham się. Wstaję i podaję mu butelkę wody.
- Będziesz na meczu?
- Będę. - uśmiecham się i przygryzam wargę.
- Lubisz siatkówkę? - uśmiecha się.
- Wolę siatkarzy. - zaczynam się śmiać, a on za mną.
Około 14.00 zaczęli zbierać się kibice. Usiadłam w swoim rzędzie i czekałam, aż wyjdzie Skra. Po kilku minutach zobaczyłam Karola. On mnie nie widział. Mattew cały czas zerkał w moją stronę. Podobało mi się to, że go zainteresowałam. Ja też nie odrywałam od niego wzroku. Koniec końcu Zenit wygrał 3:2. Zeszłam z trybun i podeszłam do bandy reklamowej.
- Karolku. - zawołałam, gdy był niedaleko mnie.
- Malwina, co Ty tu robisz? - od razu do mnie podbiegł i mnie przytulił.
- Kibicuję. - zaśmiałam się. - Byłeś świetny, nie martw się, że przegraliście. - pocałowałam go w policzek.
Nagle podszedł do nas Matt.. Byłam w szoku.
- Nie mówiłeś, że masz taką śliczną dziewczynę. - poklepał go po ramieniu.
- Przyjaźnimy się. - odpowiada Karol. Widać po nim, że był cholernie zazdrosny.
- Gratuluję wygranego meczu. - puszczam mu oczko i kieruję się do Skrzatów.
PERSPEKTYWA KAROLA:
- Stary, skąd ty taką laskę wytrzasnąłeś? - pyta Matt, gdy Malwina idzie przywitać się z resztą chłopaków.
- Daj spokój.. Trzymaj się od niej z daleka. - nie odrywałem od niej wzroku.
- Przecież nie nie jesteście razem.. Zabiorę ją na kawę.
- Nie pójdzie z tobą.. - mówię pewny siebie.
- Nie? To patrz... - mówi Matt i podchodzi do Malwiny.
Rozmawiają jakieś kilkadziesiąt sekund. A ja? Stoję i patrzę się na nich jak debil.
- Karol... - podbiega do mnie Kaśka.
O nie, nie teraz..
Napotykam wzrok Malwiny. Chyba jest na mnie zła.
PERSPEKTYWA MALWINY:
Zgodziłam się.. Tak, chciałam dopiec Karolowi. Razem z Mattem podchodzimy do niego i tej laluni.
- Słuchajcie, może pójdziecie z nami na kawę? - od razu wypala Matt, a ja patrzę na niego jak na kretyna.
Mam ją do końca dobić, czy jak?
- Jasne, dobry pomysł. - odzywa się Kaśka i patrzy na mnie z triumfem.
Po około godzinie wychodzimy we czwórkę do kawiarni. Siadam na przeciwko Karola.
Kaśka przez cały czas kokietuje i Karola i Matta. Szczerze? Ja jako osoba spokojna, mam jej dość..
- Ajj.. tutaj Ci się tusz rozmazał... - zrobiłam przestraszoną minę.
- Gdzie?! - zaczęła wycierać tusz pod oczami.
- Chyba musisz zobaczyć to w lusterku.. Jest w łazience. - przytaknęłam, a ona jak poparzona od razu skierowała się do łazienki.
- Jesteś straszna. - zaśmiał się Matt.
- Dzięki. - roześmiałam się. - Ja już sobie chyba pójdę.. Wiesz Karolku, nie chcę jej znowu naruszyć twarzy. - uśmiechnęłam się.
- To może cię odwiozę? - zaproponował Matt.
- Jeśli chcesz, mogę cię przenocować.. - wtrącił się Karol.
- Nie Karol.. Zajmij się Kasią, ja sobie poradzę. - wstałam z miejsca.
Oczywiście Matt uparł się, że mnie odwiezie. Otworzył mi drzwi do samochodu. Wsiedliśmy i zaczęliśmy jechać na dworzec PKP.
- Czemu taka ładna dziewczyna jest sama?
- Ani ładna, ani sama. - uśmiechnęłam się.
- Czyli kogoś masz? - dopytywał.
- Jeśli będę chciała kogoś mieć, to kupię sobie psa. - przytaknęłam.
- Mówię o facecie.. - roześmiał się.
- Też zwierzę. - uśmiechnęłam się.
- Dzięki. - roześmiał się.
Przez całą drogę rozmawialiśmy o wszystkim... Dużo pytał o Karola. Unikałam jego tematu, ale on wciąż powracał.
- Długo go znasz?
- Nie chcę o nim rozmawiać..
- Dlaczego? - spojrzał na mnie w lusterku.
- Są inne ciekawsze tematy.. - uniosłam brew. - Np..
- Hm? Mam pomysł.. Zostań do jutra.. Przenocuję Cię, jeśli nie chcesz u mnie, to u Karola, lub w hotelu.. Chciałbym Cię poznać z moim przyjacielem. Urządzam mu imprezę powitalną, bo przyjeżdża do Polski na kilka dni. Znaczy mieszkał tu i wiesz..
Gej jakiś, czy co?
- No nie wiem.. - westchnęłam.
- Oj proszę.. - uśmiechnął się.
Zdecydowałam, że zostanę. Zadzwoniłam do Karola, czy mogę u niego się zatrzymać. Bardzo chętnie się zgodził. Gdy przyjechałam do jego mieszkania od razu położyłam się spać. Ciekawa byłam tajemniczego przyjaciela Matta..
***************************************************
Jak widzicie czynnie na moim blogu :D
Dziękuję za komentarze w poprzednim poście :)
POZDROWIENIA DLA WERONIKI, MOJEJ CZYTELNICZKI :))
Oczywiście uwielbiam Was wszystkich :) Dodajecie mi skrzydeł ;)
Pozdrawiam ;3
2015/01/20
"Wiem, rozjebałam Ci imprezę.." Rozdział 11
- Po co to robisz? Wychodzisz, wracasz.. Ranisz mnie tym. - zaczynam płakać.
- Nie zostawiłbym cię w takim stanie.. Po prostu poszedłem zrobić ci zakupy.. Domyślam się, ze lodówka pusta. - mówi Karol.
Otwiera ją i zaczyna wypakowywać produkty. Nie wierzę własnym oczom. Nie zostawił mnie, jak wszyscy.
- Jajecznica może być? - uśmiecha się w moją stronę.
- Jestem tak głodna, że zadowoliłyby mnie nawet surowe jajka. - odwzajemniam gest.
Widzę, jak nieudolnie wbija jaja do miski. Jedno z nich nawet ląduje na podłodze.
- Spokojnie.. Tam był mały kurczaczek, więc dałem mu żyć.. - zaczyna się śmiać, a ja za nim.
- Nie wiem po co to robisz..
- Po co robię kolację? Toż głodna byłaś. - zaczyna się śmiać.
- Wróciłeś. - lekko się uśmiecham.
- Ty mnie nie zostawiłaś, więc ja też nie mogę. - nałożył mi na talerz, jego popisowe danie.
Podczas jedzenia panowała cisza. Głupio mi było, bo wcześniej byłam dla niego niemiła.
- Smakowało?
- Jadałam lepsze.. - uśmiechnęłam się.
- Chyba nie tu. - zaczął się śmiać..
To była osoba, która potrafiła rozśmieszyć mnie do łez.
- Jesteś z nią? - zadałam mu bezpośrednie pytanie.
- To trudne. - zmieszał się.
- Jak to trudne? Tak, albo nie..
- Albo. - odpowiedział zakłopotany.
Przez cały wieczór rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.. Głównym tematem był Londyn.. Eh, pełno wspomnień z tamtego okresu..
- Chciałabyś tam wrócić?
- Jeszcze kilkanaście dni temu chciałam. Raczej nie wykluczam... Polska jest cudowna, ale za wiele cierpię.. - spuszczam głowę w dół.
- Nie wyjeżdżaj.. - złapał mnie za rękę.
- Nic mnie tu nie trzyma, przeliczyłam się. - lekko się uśmiechnęłam.
- A ja? - spojrzał mi prosto w oczy.
- Zrobię kawę. - zerwałam się z kanapy.
Panowała cisza. Słyszałam nawet jego równomierny oddech.
- Odrywasz się od tematu, a i tak wiesz, że ci nie odpuszczę. - uśmiecha się.
- To nie tak.. Po prostu nie wiem, pogubiłam się. - próbuję się tłumaczyć. - Myślałam, że tu odetnę się od wszystkiego.
- I od wszystkich? - lekko się uśmiechnął.
- Tak by było najlepiej. - wzruszyłam ramionami.
- Jutro urządzam małą domówkę. Muszę uczcić moje przeżycie, jakkolwiek to brzmi. - roześmiał się. - Wpadniesz?
- Raczej nie. - kręcę głową.
- Jeśli zmienisz zdanie, to jesteś mile widziana. - mówi i wstaje. - Na mnie już czas.
- Będziesz jechał w środku nocy? - spojrzałam na zegarek. - To nie jest najlepszy pomysł.
- Muszę jeszcze jechać do Kasi. - spojrzał mi prosto w oczy.
- Jasne. - spojrzałam w dół.
- To cześć. - powiedział i czekał na moją reakcję.
A ja? Nie odrywałam wzroku od podłogi. Nie chciałam, żeby zobaczył, że tymi słowami sprawił, że poczułam się nikim.
Wyszedł. Lekko zamknął za sobą drzwi. Najchętniej spakowałabyś wszystkie swoje rzeczy i wyjechała, tak jak to zrobiłaś wyjeżdżając do Polski.To prawda, uciekasz. Nie podejmujesz próby radzenia sobie z tym całym problemem, jakim jest twoje życie.
Rano wstajesz i patrzysz na zegarek. Okazuje się, że już nie jest tak rano, ponieważ jest już 13.00.
Spoglądasz na telefon. Masz nadzieję, że odezwał się. Nic. Wyjechał i ma cię gdzieś. Nawet nie wiesz czy samolot doleciał.. Nie wiesz nic. I nie zamierzasz pierwsza się odezwać. Idziesz do łazienki i spoglądasz w lustro. Wyglądasz okropnie i raczej nie zamierzasz tego zmieniać. Nagle dzwoni twój telefon. Biegniesz do niego jak szalona, myśląc, że to on.
- Halo? - odbierasz.
- Będziesz dziś u Karola? - słyszysz głos Andrzeja.
- Nie. - mówię stanowczo.
- Przyjedź..
- I mam oglądać jej gębę? Zapomnij. - roześmiałam się.
- Tylko dlatego cię nie będzie? Kiedyś byś to jakoś rozwiązała.. np dała jej w ryj. - roześmiał się.
- Kiedyś Andrzej, kiedyś...
- No cóż.. Zawiodłem się na Tobie Malwino. - powiedział i się rozłączył.
- Nie ty jeden. - mówię pod nosem.
Cały czas miałam w głowię rozmowę z Andrzejem. Czemu aż tak bardzo się wszystkim przejmuję? Może czas przestać? Pójdziesz tam i nawet jeśli będziesz musiała dać jej w ryj!
Około 15.00 wyruszyłam do centrum, aby znaleźć jakąś kreację na dzisiejszy wieczór. Odwiedziłam kilka sklepów i nic.. Albo mi się nie podobały, albo były za drogie. Gdy szłam do kolejnego sklepu, na manekinie zobaczyłam sukienkę, która bardzo mi się spodobała. Cena już trochę mniej.. Stałam przed nią tak kilkanaście sekund.
sukienka
- Ładna, bierz. - usłyszałam za sobą. Odkręciłam się i zobaczyłam Lotmana.
- Myślisz? - zaczęłam się śmiać.
- Przymierz. - zaproponował, a ja przytaknęłam.
No tak.. sama bym na to nie wpadła.
- I jak? - wyszłam z przymierzalni, a Paul nic nie mówił. - Haloo! - roześmiałam się.
- Boże.. - wydusił nagle.
- Wystarczy Malwina. - uśmiechnęłam się, a on za mną. - Dobra, zdejmuję. - weszłam do przymierzalni.
- Mam nadzieję, że ją kupisz? - spytał.
- Człowieku, za tą cenę miałabym dwie sukienki...
Po tym zapanowała cisza. Wyszłam z przymierzalni. Jego już nie było.. Dziwne.
- Zapakować? - podeszła do mnie ekspedientka.
- Nie dziękuję, poszukam czegoś innego. - uśmiechnęłam się.
- Ale tamten pan już za to zapłacił. - po tych słowach przeżyłam szok.
Czemu to zrobił? Teraz mam u niego dług.. No nieźle.
Wróciłam do domu. Zjadłam obiad, a następnie zaczęłam oglądać jakieś durne seriale.
Około 19.00 zaczęłam się przygotowywać do wyjścia. Zrobiłam sobie lekki makijaż, włosy lekko sfalowałam.
Dowiedziałam się,że ta impreza ma być w klubie, który Karol wynajął na tą noc. Z racji tego, że jesteśmy w Rzeszowie, pewnie pojawią się tu Resoviacy..
Przed wejściem, od razu zostałam przywitana przez Andrzeja, Aleksa i Cupka.
- Wow, dziewczyno, ale wyglądasz. - uśmiechnął się Cupko.
- A jednak. - roześmiał się Andrzej.
- Myślałeś, że odpuszczę? - przytuliłam się do niego, a potem do Serbów.
Weszłam do środka. Grała głośna muzyka. Wzrokiem szukałam organizatora imprezy. Znalazłam go.. W jej towarzystwie.
Co się ze mną dzieje? Już nawet nie mogę tego wszystkiego znieść. Od razu wychodzę na zewnątrz.
Ktoś zakrył mi oczy.
- Zgadnij kto to.
- Czyżby pan od sukienki? - zaśmiałam się.
- Dobrze. - roześmiał się.
- Wiesz ci powinnam teraz zrobić? - spojrzałam na niego.
- Podziękować? - zaśmiał się.
- Nie, zdjąć sukienkę i ci ją oddać. - uśmiechnęłam się.
- Nie ma problemu. - roześmiał się a ja zamilkłam. - Nie wchodzisz?
- Za chwilkę.. Ale ty idź. - poklepałam go po ramieniu.
- Nie, dziś jesteś moją partnerką. - złapał mnie za rękę.
- Nie zrozum mnie źle..
- Wiem, jesteśmy tylko znajomymi. Spokojnie. - uśmiechnął się, a ja przytaknęłam.
Weszliśmy do środka. Postanowiłam się nie chować, nawet jeśli musiałoby dojść od rękoczynów pomiędzy mną, a tą dziewczyną..Podeszliśmy do Karola. Gdy byłam kilka metrów przed nim, a jego partnerką spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Cześć. - zbliżyłam się i pocałowałam go w policzek.
- Miło, że jesteś. - uśmiechnął się ponownie. Chcesz coś do picia?
- W sumie, możesz zamówić mi coś mocniejszego. - zerknęłam na Pula.
- Paul? - spytał Karol.
- Dla mnie to samo. - uśmiechnął się, a Karol skierował się do baru.
- Jesteś naiwna kochanie. - powiedziała ta cała Kaśka w moją stronę.
- Możesz jaśniej? - uniosłam brew. - Paul, zostaw nas same. - zwróciłam się do niego, po czym kontynuowałyśmy rozmowę.
- On cię już nie kocha. Teraz ja jestem dla niego najważniejsza.
- Szkoda, że w szpitalu to on dla ciebie nie był najważniejszy. Nie rozumiem, skoro on mnie już nie kocha, to skąd ta zazdrość u ciebie? - roześmiałam się w geście triumfu.
- Nie jestem zazdrosna, tylko zostaw go idiotko w spokoju. Szmata. - powiedziała z lekkim uśmiechem.
Nie wytrzymałam, uderzyłam ją w twarz. Potem zaczęłyśmy się szarpać. Oddała mi. Czułam jak boli mnie cała dolna warga.
Po chwili rozdzieliły nas. Andrzej zajął się Kaśką, a mną Karol. Wyszedł ze mną na dwór i usiedliśmy na ławce.
- Biłyście się o mnie? - uśmiechnął się i wyjął chusteczkę, a następnie otarł krew z mojej wargi.
- Ał... - syknęłam. - Nikt nie będzie mną pomiatał.
- Malwina.. - westchnął.
- Dobra wiem, rozjebałam ci imprezę. Tak, już sobie idę. Wstałam i zrobiłam dwa kroki, ale on mnie zatrzymał.
- Nie, nie idź.
- Idź do tej laluni, ja sobie poradzę. - spojrzałam mu prosto w oczy.
- Poczekasz chwilę?
- Czy ja wyglądam na idiotkę? - zdenerwowałam się.
- Przepraszam. - zbliżył do mnie swoją twarz. - Ja chyba do niej nic nie czuję. - czułam jego ciepły oddech. - A ty co czujesz?
- Warga mnie szczypie. - skrzywiłam się, a on się uśmiechnął. Po chwili położył na niej swój kciuk i zaczął ją lekko masować.
PERSPEKTYWA KAROLA:
- Proszę, zniknij z mojego życia. - wybuchnęła nagle płaczem, a ja ją mocno przytuliłem.
- Tak bardzo mnie nienawidzisz?
- Chciałam o tobie zapomnieć.. Nie mogę. - ścisnęła moją dłoń.
- Ja o tobie nigdy nie zapomniałem. I nie chcę. - pocałowałem ją w czoło.
Była taka delikatna, każdy mój zły ruch, mógłby być moim ostatnim.
- Boję się znów ci zaufać. - oderwała się ode mnie.
- Jestem dupkiem, to fakt. Nie musimy od razu być razem.
- Przyjaciele? - zaproponowała, a ja się zgodziłem. Nie byłem tym zachwycony, ale przynajmniej będę blisko niej.
- Mam zerwać z Kaśką wszystkie kontakty? - spytałem.
- Jak chcesz. - wzruszyła ramionami. - Idź do niej.. - uśmiechnęła się.
- Przestań..
- Idź, mówię serio. Ja tu chwilę posiedzę sama. - na te słowa przytaknąłem.
PERSPEKTYWA MALWINY:
Może to i dobry pomysł? Przyjaciele.. Zwykle to nie kończy się dobrze, np. tak jak ze Szczęsnym...
Zamówiłam taksówkę. Niech zostanie z Kaśką.. Ja jakoś sobie poradzę.
Po 20 minutach byłam już w domu.
Zdążyłam zdjąć buty i nagle ktoś zaczął dzwonić do moich drzwi.
******************
Ferie czas zacząć, więc aktywnie na blogu :))
Macie ferie czy jeszcze czekacie? :)
Kurcz, trochę dołuje mnie fakt, że jest ze mną coraz mniej czytelników, ale ehh :)
Pozdrawiam ;*
- Nie zostawiłbym cię w takim stanie.. Po prostu poszedłem zrobić ci zakupy.. Domyślam się, ze lodówka pusta. - mówi Karol.
Otwiera ją i zaczyna wypakowywać produkty. Nie wierzę własnym oczom. Nie zostawił mnie, jak wszyscy.
- Jajecznica może być? - uśmiecha się w moją stronę.
- Jestem tak głodna, że zadowoliłyby mnie nawet surowe jajka. - odwzajemniam gest.
Widzę, jak nieudolnie wbija jaja do miski. Jedno z nich nawet ląduje na podłodze.
- Spokojnie.. Tam był mały kurczaczek, więc dałem mu żyć.. - zaczyna się śmiać, a ja za nim.
- Nie wiem po co to robisz..
- Po co robię kolację? Toż głodna byłaś. - zaczyna się śmiać.
- Wróciłeś. - lekko się uśmiecham.
- Ty mnie nie zostawiłaś, więc ja też nie mogę. - nałożył mi na talerz, jego popisowe danie.
Podczas jedzenia panowała cisza. Głupio mi było, bo wcześniej byłam dla niego niemiła.
- Smakowało?
- Jadałam lepsze.. - uśmiechnęłam się.
- Chyba nie tu. - zaczął się śmiać..
To była osoba, która potrafiła rozśmieszyć mnie do łez.
- Jesteś z nią? - zadałam mu bezpośrednie pytanie.
- To trudne. - zmieszał się.
- Jak to trudne? Tak, albo nie..
- Albo. - odpowiedział zakłopotany.
Przez cały wieczór rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.. Głównym tematem był Londyn.. Eh, pełno wspomnień z tamtego okresu..
- Chciałabyś tam wrócić?
- Jeszcze kilkanaście dni temu chciałam. Raczej nie wykluczam... Polska jest cudowna, ale za wiele cierpię.. - spuszczam głowę w dół.
- Nie wyjeżdżaj.. - złapał mnie za rękę.
- Nic mnie tu nie trzyma, przeliczyłam się. - lekko się uśmiechnęłam.
- A ja? - spojrzał mi prosto w oczy.
- Zrobię kawę. - zerwałam się z kanapy.
Panowała cisza. Słyszałam nawet jego równomierny oddech.
- Odrywasz się od tematu, a i tak wiesz, że ci nie odpuszczę. - uśmiecha się.
- To nie tak.. Po prostu nie wiem, pogubiłam się. - próbuję się tłumaczyć. - Myślałam, że tu odetnę się od wszystkiego.
- I od wszystkich? - lekko się uśmiechnął.
- Tak by było najlepiej. - wzruszyłam ramionami.
- Jutro urządzam małą domówkę. Muszę uczcić moje przeżycie, jakkolwiek to brzmi. - roześmiał się. - Wpadniesz?
- Raczej nie. - kręcę głową.
- Jeśli zmienisz zdanie, to jesteś mile widziana. - mówi i wstaje. - Na mnie już czas.
- Będziesz jechał w środku nocy? - spojrzałam na zegarek. - To nie jest najlepszy pomysł.
- Muszę jeszcze jechać do Kasi. - spojrzał mi prosto w oczy.
- Jasne. - spojrzałam w dół.
- To cześć. - powiedział i czekał na moją reakcję.
A ja? Nie odrywałam wzroku od podłogi. Nie chciałam, żeby zobaczył, że tymi słowami sprawił, że poczułam się nikim.
Wyszedł. Lekko zamknął za sobą drzwi. Najchętniej spakowałabyś wszystkie swoje rzeczy i wyjechała, tak jak to zrobiłaś wyjeżdżając do Polski.To prawda, uciekasz. Nie podejmujesz próby radzenia sobie z tym całym problemem, jakim jest twoje życie.
Rano wstajesz i patrzysz na zegarek. Okazuje się, że już nie jest tak rano, ponieważ jest już 13.00.
Spoglądasz na telefon. Masz nadzieję, że odezwał się. Nic. Wyjechał i ma cię gdzieś. Nawet nie wiesz czy samolot doleciał.. Nie wiesz nic. I nie zamierzasz pierwsza się odezwać. Idziesz do łazienki i spoglądasz w lustro. Wyglądasz okropnie i raczej nie zamierzasz tego zmieniać. Nagle dzwoni twój telefon. Biegniesz do niego jak szalona, myśląc, że to on.
- Halo? - odbierasz.
- Będziesz dziś u Karola? - słyszysz głos Andrzeja.
- Nie. - mówię stanowczo.
- Przyjedź..
- I mam oglądać jej gębę? Zapomnij. - roześmiałam się.
- Tylko dlatego cię nie będzie? Kiedyś byś to jakoś rozwiązała.. np dała jej w ryj. - roześmiał się.
- Kiedyś Andrzej, kiedyś...
- No cóż.. Zawiodłem się na Tobie Malwino. - powiedział i się rozłączył.
- Nie ty jeden. - mówię pod nosem.
Cały czas miałam w głowię rozmowę z Andrzejem. Czemu aż tak bardzo się wszystkim przejmuję? Może czas przestać? Pójdziesz tam i nawet jeśli będziesz musiała dać jej w ryj!
Około 15.00 wyruszyłam do centrum, aby znaleźć jakąś kreację na dzisiejszy wieczór. Odwiedziłam kilka sklepów i nic.. Albo mi się nie podobały, albo były za drogie. Gdy szłam do kolejnego sklepu, na manekinie zobaczyłam sukienkę, która bardzo mi się spodobała. Cena już trochę mniej.. Stałam przed nią tak kilkanaście sekund.
sukienka
- Ładna, bierz. - usłyszałam za sobą. Odkręciłam się i zobaczyłam Lotmana.
- Myślisz? - zaczęłam się śmiać.
- Przymierz. - zaproponował, a ja przytaknęłam.
No tak.. sama bym na to nie wpadła.
- I jak? - wyszłam z przymierzalni, a Paul nic nie mówił. - Haloo! - roześmiałam się.
- Boże.. - wydusił nagle.
- Wystarczy Malwina. - uśmiechnęłam się, a on za mną. - Dobra, zdejmuję. - weszłam do przymierzalni.
- Mam nadzieję, że ją kupisz? - spytał.
- Człowieku, za tą cenę miałabym dwie sukienki...
Po tym zapanowała cisza. Wyszłam z przymierzalni. Jego już nie było.. Dziwne.
- Zapakować? - podeszła do mnie ekspedientka.
- Nie dziękuję, poszukam czegoś innego. - uśmiechnęłam się.
- Ale tamten pan już za to zapłacił. - po tych słowach przeżyłam szok.
Czemu to zrobił? Teraz mam u niego dług.. No nieźle.
Wróciłam do domu. Zjadłam obiad, a następnie zaczęłam oglądać jakieś durne seriale.
Około 19.00 zaczęłam się przygotowywać do wyjścia. Zrobiłam sobie lekki makijaż, włosy lekko sfalowałam.
Dowiedziałam się,że ta impreza ma być w klubie, który Karol wynajął na tą noc. Z racji tego, że jesteśmy w Rzeszowie, pewnie pojawią się tu Resoviacy..
Przed wejściem, od razu zostałam przywitana przez Andrzeja, Aleksa i Cupka.
- Wow, dziewczyno, ale wyglądasz. - uśmiechnął się Cupko.
- A jednak. - roześmiał się Andrzej.
- Myślałeś, że odpuszczę? - przytuliłam się do niego, a potem do Serbów.
Weszłam do środka. Grała głośna muzyka. Wzrokiem szukałam organizatora imprezy. Znalazłam go.. W jej towarzystwie.
Co się ze mną dzieje? Już nawet nie mogę tego wszystkiego znieść. Od razu wychodzę na zewnątrz.
Ktoś zakrył mi oczy.
- Zgadnij kto to.
- Czyżby pan od sukienki? - zaśmiałam się.
- Dobrze. - roześmiał się.
- Wiesz ci powinnam teraz zrobić? - spojrzałam na niego.
- Podziękować? - zaśmiał się.
- Nie, zdjąć sukienkę i ci ją oddać. - uśmiechnęłam się.
- Nie ma problemu. - roześmiał się a ja zamilkłam. - Nie wchodzisz?
- Za chwilkę.. Ale ty idź. - poklepałam go po ramieniu.
- Nie, dziś jesteś moją partnerką. - złapał mnie za rękę.
- Nie zrozum mnie źle..
- Wiem, jesteśmy tylko znajomymi. Spokojnie. - uśmiechnął się, a ja przytaknęłam.
Weszliśmy do środka. Postanowiłam się nie chować, nawet jeśli musiałoby dojść od rękoczynów pomiędzy mną, a tą dziewczyną..Podeszliśmy do Karola. Gdy byłam kilka metrów przed nim, a jego partnerką spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Cześć. - zbliżyłam się i pocałowałam go w policzek.
- Miło, że jesteś. - uśmiechnął się ponownie. Chcesz coś do picia?
- W sumie, możesz zamówić mi coś mocniejszego. - zerknęłam na Pula.
- Paul? - spytał Karol.
- Dla mnie to samo. - uśmiechnął się, a Karol skierował się do baru.
- Jesteś naiwna kochanie. - powiedziała ta cała Kaśka w moją stronę.
- Możesz jaśniej? - uniosłam brew. - Paul, zostaw nas same. - zwróciłam się do niego, po czym kontynuowałyśmy rozmowę.
- On cię już nie kocha. Teraz ja jestem dla niego najważniejsza.
- Szkoda, że w szpitalu to on dla ciebie nie był najważniejszy. Nie rozumiem, skoro on mnie już nie kocha, to skąd ta zazdrość u ciebie? - roześmiałam się w geście triumfu.
- Nie jestem zazdrosna, tylko zostaw go idiotko w spokoju. Szmata. - powiedziała z lekkim uśmiechem.
Nie wytrzymałam, uderzyłam ją w twarz. Potem zaczęłyśmy się szarpać. Oddała mi. Czułam jak boli mnie cała dolna warga.
Po chwili rozdzieliły nas. Andrzej zajął się Kaśką, a mną Karol. Wyszedł ze mną na dwór i usiedliśmy na ławce.
- Biłyście się o mnie? - uśmiechnął się i wyjął chusteczkę, a następnie otarł krew z mojej wargi.
- Ał... - syknęłam. - Nikt nie będzie mną pomiatał.
- Malwina.. - westchnął.
- Dobra wiem, rozjebałam ci imprezę. Tak, już sobie idę. Wstałam i zrobiłam dwa kroki, ale on mnie zatrzymał.
- Nie, nie idź.
- Idź do tej laluni, ja sobie poradzę. - spojrzałam mu prosto w oczy.
- Poczekasz chwilę?
- Czy ja wyglądam na idiotkę? - zdenerwowałam się.
- Przepraszam. - zbliżył do mnie swoją twarz. - Ja chyba do niej nic nie czuję. - czułam jego ciepły oddech. - A ty co czujesz?
- Warga mnie szczypie. - skrzywiłam się, a on się uśmiechnął. Po chwili położył na niej swój kciuk i zaczął ją lekko masować.
PERSPEKTYWA KAROLA:
- Proszę, zniknij z mojego życia. - wybuchnęła nagle płaczem, a ja ją mocno przytuliłem.
- Tak bardzo mnie nienawidzisz?
- Chciałam o tobie zapomnieć.. Nie mogę. - ścisnęła moją dłoń.
- Ja o tobie nigdy nie zapomniałem. I nie chcę. - pocałowałem ją w czoło.
Była taka delikatna, każdy mój zły ruch, mógłby być moim ostatnim.
- Boję się znów ci zaufać. - oderwała się ode mnie.
- Jestem dupkiem, to fakt. Nie musimy od razu być razem.
- Przyjaciele? - zaproponowała, a ja się zgodziłem. Nie byłem tym zachwycony, ale przynajmniej będę blisko niej.
- Mam zerwać z Kaśką wszystkie kontakty? - spytałem.
- Jak chcesz. - wzruszyła ramionami. - Idź do niej.. - uśmiechnęła się.
- Przestań..
- Idź, mówię serio. Ja tu chwilę posiedzę sama. - na te słowa przytaknąłem.
PERSPEKTYWA MALWINY:
Może to i dobry pomysł? Przyjaciele.. Zwykle to nie kończy się dobrze, np. tak jak ze Szczęsnym...
Zamówiłam taksówkę. Niech zostanie z Kaśką.. Ja jakoś sobie poradzę.
Po 20 minutach byłam już w domu.
Zdążyłam zdjąć buty i nagle ktoś zaczął dzwonić do moich drzwi.
******************
Ferie czas zacząć, więc aktywnie na blogu :))
Macie ferie czy jeszcze czekacie? :)
Kurcz, trochę dołuje mnie fakt, że jest ze mną coraz mniej czytelników, ale ehh :)
Pozdrawiam ;*
2015/01/08
"Nagle ktoś sobie wszedł do twojego mieszkania, jak do siebie. Oniemiałaś" - rozdział 10
-Jeszcze raz.. Proszę cię bądź dla nich miła.. Tylko tyle. - Bartman powtarza mi to tysiąc razy.
- Tylko? Jeśli oni będą mili, to ja też. - zaczęłam się śmiać, a on zrobił minę, jakby właśnie rozstrzelał go karabin..
- Dobra, już są..
- Oj nie sikaj.. - rozsiadłam się w kanapie.
Gdy weszli rodzice Bartmana, a za nim jego młodszy brat.. oniemiałam.. Kurcze, tak trochę poczułam się dość dziwnie.
- To Ty jesteś wybranką naszego Zbysia? - spytałam jego mama.
- Tak, dzień dobry. Nazywam się Malwina. - podałam wszystkim rękę.
- Jest pani bardzo ładna. - mówi chłopczyk.
- Jaka pani? Możesz mówić do mnie po imieniu, co czuję się trochę staro. - uśmiechnęłam się. - Masz dobry gust, pewnie po braciszku. - zaśmiałam się do małego chłopca, a on odwzajemnił gest.
- To co pani robi na co dzień? - zaczął pan Leon.
- Tato.. czy to ważne? - odezwał się Zibi.
- Synu, przecież ja dbam o ciebie..
- Oczywiście.. - trochę się zdenerwowałam, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać. - Od kilku lat myję podłogi, trochę śpiewam...
- Gra pani koncerty? - spytała zaskoczona mam Zibiego.
- Teraz na ulicy..ale kto wie, może kariera rozkwitnie? - powiedziałam całkiem poważnie.
- O jaaa, fajnie. - powiedział Kuba. - brat Zbyszka.
-Malwina chodź zrobimy kawę.. - powiedział Bartman i skierował się do kuchni.. Wiedziałam, że chce, abym przestała..
- Co ty wyrabiasz? - powiedział wściekły.
- Mam udawać miłą? Nie. - pokręciłam głową.
- Malwina.. - złapał mnie za rękę.
- Dobra, już, uspokoję się. - wywróciłam oczami.
- Może ciasta? - uśmiechnęłam się do nich.
- Chętnie. - powiedziała z uśmiechem pani Bartman.
- To ile ze sobą jesteście? - nie dawał za wygraną pan Leon.
- Trzy tygodnie - Miesiąc - odpowiedzieliśmy razem..
- Wie pan, szczęśliwi czasu nie liczą. - pocałowałam Zbyszka w policzek.
- A jak Zbyszek potem cię zostawi, to będziesz moją dziewczyną? - spytał Kuba, a ja spojrzałam na Zbyszka.
- Co ty za bzdury gadasz.. - szybko zareagował.
- Przecież ty zawsze tak robisz z dziewcynami. - powiedział jego brat.
- Jasne, że będę z tobą.. - uśmiechnęłam się.
Niby Kuba ma 6 lat, ale bez powodu tego nie powiedział. Przez całe popołudnie biłam się z myślami. Kręci cię Zbyszek, ale co z Karolem? Nie możesz się tak zachowywać.. Nie możesz mówić, że kochasz obu, tak się nie da.
- Miło było cię poznać. - uścisnęli mi rękę jego rodzice na pożegnanie.
- Pamiętaj o mojej umowie. - przytulił się do mnie malec.
- Ty również. - zaśmiałam się.
Zbyszek poszedł ich odprowadzić.
- Polubili cię. - usiadł obok mnie.
- Gówno prawda. Widziałam, jak twój ojciec zerkał na twoją matkę. Nie mógł się doczekać, kiedy z tąd pójdzie. - spojrzałam na niego.
- Nie przejmuj się nimi. Ich zdanie nie jest dla mnie najważniejsze. - westchnął.
- Muszę jechać do szpitala... - wstałam.
- Do Karola? - uniósł brew.
- Zrozum.. - spojrzałam na niego.
- Jasne, jedź.. On jest najważniejszy.
- Ja tego nie powiedziałam. - pokręciłam głową.
- Robisz ze mnie debila? - powiedział wkurzony, a ja popatrzyłam na niego ze złością i wyszłam. Nawet nie próbował mnie zatrzymywać.
Ona była przede mną. Przez szklaną szybę obserwowałam, jak siedzi obok niego. Chyba z nim rozmawia. Nie dziwię się, że ją wybrał... Nie zaprzeczasz, boli cię to. Boli, że jest ktoś lepszy od ciebie.
- Malwina, nie wchodzisz? - podszedł do mnie Andrzej i przytulił na przywitanie. - Aaa.. rozumiem. przytaknął gdy spojrzał w szybę.
- Mam nadzieję, że jest jego warta. - powiedziałam po cichu.
- Mówisz tak, jakby był już dla ciebie stracony...
- Bo jest? - uniosłam brew, a następnie usiadłam na krześle. - Co mówi lekarz?
- Bez zmian, nadal w śpiączce. - usiadł obok mnie.
KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ:
W szpitalu jesteś codziennie. Nadal bez zmian. Powoli godzisz się z losem... A jak z Bartmanem? Wspiera cię, pomaga. Zabiera na romantyczne wieczory. Czasami się kłócimy.. Nadal nie podjęłam decyzji.
- Doktorze co się dzieje? - zobaczyłam jak Karol dostał jakiś drgawek. Doktorze! - zaczęłam krzyczeć. - Uratujcie go.. - cały sztab wbiegł i zaczął reanimować Karola. Podeszłam do szyby i zaczęłam płakać. Andrzej był blisko, nie pozwolił, bym była sama. Jego dziewczyny nie było.. Poczułam jak ziemia osuwa mi się pod nogami. Powoli zamykają mi się oczy. Towarzyszy mi przy tym cisza...
- Co się stało? - spytałam, budząc się w rękach Andrzeja na krześle w szpitalnym korytarzu.
- Zemdlałaś.. Ale już jest dobrze.. - pocałował mnie w czoło.
- Karol.. Co z nim? - poderwałam się.
- Uratowali go.. a nawet więcej.. - uśmiechnął się. - Obudził się.
Wstałam z krzesła i podeszłam do szyby. Siedziała przy nim.. zamiast mnie. Zrezygnowałaś. Usiadłaś z powrotem. Andrzej namawiał cię, żebyś weszła..
- Po co mam rozwalać im życie? Z resztą, ja sama nie wiem czego chcę..
- Co ci szkodzi? Powiedz mu, że byłaś przy nim..
- Ona też przy nim była. - kiwnęłam głową.
- Malwinaa.. - westchnął Andrzej.
Dziewczyna spojrzała na mnie jakby chciała mnie zabić.
- Nie rozumiesz? On mnie kocha.. - powiedziała w moją stronę.
- Wiem, nie martw się. To mój kolega, więc chyba mam prawo się martwić? - po tych słowach zaczęły mi lecieć łzy.
Nie wytrzymałaś, wybiegłaś. Pewnie mówił jej, że dobrze, że jest. Jak cieszy się, że ją zobaczył. Pewnie planują ślub, dzieci..
Wracasz do domu. Przy drzwiach już ktoś na ciebie czeka.
- Nie mogłeś zadzwonić? - uśmiecham się na widok Bartmana.
- Ja tylko na chwilę... - wpuszczam go do środka.
- Karol się wybudził. - przytulam się do Bartmana, ale czuję, że jest dla mnie chłodny, zimny..
- Muszę ci o czymś powiedzieć. - złapał mnie za ręce. - Bardzo cię kocham.. ale wyjeżdżam.
Po tych słowach mnie zamurowało. Stałam osłupiona kilkanaście sekund.
- Czemu mi to robisz? - pytam nie ruszając się z miejsca.
- Nic mnie tu nie trzyma.. Chcę grać w lepszym klubie.
- Gdzie?
- Modena.. We Włoszech. - na te słowa odkręcam się i łzy lecą jedna po drugiej.
- Rozumiem. - przytakuję.
- Proszę, Malwina, zrozum, ja tak nie mogę. Czekam już dwa miesiące. Chciałbym, żebyś ze mną pojechała, ale jeśli nie chcesz ze mną być, nie mogę cię zmusić. - przytulił mnie od tyłu.
- A ja nie mogę ci zabronić. Jedź.
- Bardzo cię kocham. - pocałował mnie w policzek.
- Wiem, idź już. - im dłużej tu był, tym bardziej chciałam mu ulec.
- Samolot mam wieczorem.
- Rozumiem. Mam nadzieję, że się nie zmienisz. - przytuliłam się do niego.
Wyszedł. Nie spodziewałaś się, że zostaniesz sama. Nawet nie masz już między kim wybierać. To trochę śmieszne. Traktowałaś mężczyzn jak zabawki, którymi możesz się bawić na zmianę. Teraz cierpisz.
Przez kolejne dni nie wychodzisz z domu. Olewasz pracę, znajomych, wszystkich. Nic nie ma dla ciebie sensu. I to nie przez wyjazd Bartmana...
Nagle ktoś puka do twoich drzwi. Kompletnie nie ogarnięta, otwierasz drzwi. Po kolejnej lampce wina, jesteś troszkę rozbawiona i chwiejesz się.
- O proszę, kogo ja widzę. - śmiejesz się w głos, gdy przed sobą widzisz Karola. Tak, Karola Kłosa.
- Czemu potem nie przyszłaś? Andrzej mi wszystko powiedział, jak mnie wspierałaś...
- O co ci chodzi? Przecież masz już swoją panienkę.. Proszę, wracaj do niej. - uśmiechnęłam się sztucznie i weszłam do mieszkania. Nie ustąpił, wszedł za mną.
- Chciałem ci podziękować... - usiadł obok mnie na kanapie.
- Gdybym ja była w szpitalu, ty też byś przy mnie siedział dzień i noc.. W to nie wątpię. - przytaknęłam.
- Tak.. Ale nie spodziewałem się tego po tobie...
- To wszystko? Bo trochę zajęte jestem. - tak, najlepiej wrócić do tej zimnej suki.
- No tak, piciem, nic nie robieniem.. - podsumował Karol.
- Nie powinno cię to obchodzić. - wyrywam mu z ręki butelkę wina.
- Malwina, daj sobie pomóc, proszę. - złapał mnie za rękę i delikatnie ścisnął.
- Kasia pewnie tęskni..
- A więc, to cię boli.. To, że jest inna kobieta w moim życiu.. Jest i co z tego? Ty miałaś i masz wielu chłopaków.. Myślisz, że mi jest łatwo? - powiedział, patrząc prosto w moje oczy.
- Skończyłeś?
- Tak. - pokiwał głową i wyszedł.
Miałaś ochotę krzyczeć. Ale chyba nie miałaś już na to siły... Wzięłaś koc i przykryłaś się nim, siadając na kanapie.
Nagle ktoś sobie wszedł do twojego mieszkania, jak do siebie. Oniemiałaś.
***************************
Ale zwrot akcji :D Sama jestem zaskoczona :)
Niestety od poniedziałku rozdział będzie raz na tydzień :(
Na razie nie chodzę do szkoły, więc Was rozpieszczam :))
Podoba się? Piszcie w komentarzach :)
Pozdrawiam ♥
- Tylko? Jeśli oni będą mili, to ja też. - zaczęłam się śmiać, a on zrobił minę, jakby właśnie rozstrzelał go karabin..
- Dobra, już są..
- Oj nie sikaj.. - rozsiadłam się w kanapie.
Gdy weszli rodzice Bartmana, a za nim jego młodszy brat.. oniemiałam.. Kurcze, tak trochę poczułam się dość dziwnie.
- To Ty jesteś wybranką naszego Zbysia? - spytałam jego mama.
- Tak, dzień dobry. Nazywam się Malwina. - podałam wszystkim rękę.
- Jest pani bardzo ładna. - mówi chłopczyk.
- Jaka pani? Możesz mówić do mnie po imieniu, co czuję się trochę staro. - uśmiechnęłam się. - Masz dobry gust, pewnie po braciszku. - zaśmiałam się do małego chłopca, a on odwzajemnił gest.
- To co pani robi na co dzień? - zaczął pan Leon.
- Tato.. czy to ważne? - odezwał się Zibi.
- Synu, przecież ja dbam o ciebie..
- Oczywiście.. - trochę się zdenerwowałam, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać. - Od kilku lat myję podłogi, trochę śpiewam...
- Gra pani koncerty? - spytała zaskoczona mam Zibiego.
- Teraz na ulicy..ale kto wie, może kariera rozkwitnie? - powiedziałam całkiem poważnie.
- O jaaa, fajnie. - powiedział Kuba. - brat Zbyszka.
-Malwina chodź zrobimy kawę.. - powiedział Bartman i skierował się do kuchni.. Wiedziałam, że chce, abym przestała..
- Co ty wyrabiasz? - powiedział wściekły.
- Mam udawać miłą? Nie. - pokręciłam głową.
- Malwina.. - złapał mnie za rękę.
- Dobra, już, uspokoję się. - wywróciłam oczami.
- Może ciasta? - uśmiechnęłam się do nich.
- Chętnie. - powiedziała z uśmiechem pani Bartman.
- To ile ze sobą jesteście? - nie dawał za wygraną pan Leon.
- Trzy tygodnie - Miesiąc - odpowiedzieliśmy razem..
- Wie pan, szczęśliwi czasu nie liczą. - pocałowałam Zbyszka w policzek.
- A jak Zbyszek potem cię zostawi, to będziesz moją dziewczyną? - spytał Kuba, a ja spojrzałam na Zbyszka.
- Co ty za bzdury gadasz.. - szybko zareagował.
- Przecież ty zawsze tak robisz z dziewcynami. - powiedział jego brat.
- Jasne, że będę z tobą.. - uśmiechnęłam się.
Niby Kuba ma 6 lat, ale bez powodu tego nie powiedział. Przez całe popołudnie biłam się z myślami. Kręci cię Zbyszek, ale co z Karolem? Nie możesz się tak zachowywać.. Nie możesz mówić, że kochasz obu, tak się nie da.
- Miło było cię poznać. - uścisnęli mi rękę jego rodzice na pożegnanie.
- Pamiętaj o mojej umowie. - przytulił się do mnie malec.
- Ty również. - zaśmiałam się.
Zbyszek poszedł ich odprowadzić.
- Polubili cię. - usiadł obok mnie.
- Gówno prawda. Widziałam, jak twój ojciec zerkał na twoją matkę. Nie mógł się doczekać, kiedy z tąd pójdzie. - spojrzałam na niego.
- Nie przejmuj się nimi. Ich zdanie nie jest dla mnie najważniejsze. - westchnął.
- Muszę jechać do szpitala... - wstałam.
- Do Karola? - uniósł brew.
- Zrozum.. - spojrzałam na niego.
- Jasne, jedź.. On jest najważniejszy.
- Ja tego nie powiedziałam. - pokręciłam głową.
- Robisz ze mnie debila? - powiedział wkurzony, a ja popatrzyłam na niego ze złością i wyszłam. Nawet nie próbował mnie zatrzymywać.
Ona była przede mną. Przez szklaną szybę obserwowałam, jak siedzi obok niego. Chyba z nim rozmawia. Nie dziwię się, że ją wybrał... Nie zaprzeczasz, boli cię to. Boli, że jest ktoś lepszy od ciebie.
- Malwina, nie wchodzisz? - podszedł do mnie Andrzej i przytulił na przywitanie. - Aaa.. rozumiem. przytaknął gdy spojrzał w szybę.
- Mam nadzieję, że jest jego warta. - powiedziałam po cichu.
- Mówisz tak, jakby był już dla ciebie stracony...
- Bo jest? - uniosłam brew, a następnie usiadłam na krześle. - Co mówi lekarz?
- Bez zmian, nadal w śpiączce. - usiadł obok mnie.
KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ:
W szpitalu jesteś codziennie. Nadal bez zmian. Powoli godzisz się z losem... A jak z Bartmanem? Wspiera cię, pomaga. Zabiera na romantyczne wieczory. Czasami się kłócimy.. Nadal nie podjęłam decyzji.
- Doktorze co się dzieje? - zobaczyłam jak Karol dostał jakiś drgawek. Doktorze! - zaczęłam krzyczeć. - Uratujcie go.. - cały sztab wbiegł i zaczął reanimować Karola. Podeszłam do szyby i zaczęłam płakać. Andrzej był blisko, nie pozwolił, bym była sama. Jego dziewczyny nie było.. Poczułam jak ziemia osuwa mi się pod nogami. Powoli zamykają mi się oczy. Towarzyszy mi przy tym cisza...
- Co się stało? - spytałam, budząc się w rękach Andrzeja na krześle w szpitalnym korytarzu.
- Zemdlałaś.. Ale już jest dobrze.. - pocałował mnie w czoło.
- Karol.. Co z nim? - poderwałam się.
- Uratowali go.. a nawet więcej.. - uśmiechnął się. - Obudził się.
Wstałam z krzesła i podeszłam do szyby. Siedziała przy nim.. zamiast mnie. Zrezygnowałaś. Usiadłaś z powrotem. Andrzej namawiał cię, żebyś weszła..
- Po co mam rozwalać im życie? Z resztą, ja sama nie wiem czego chcę..
- Co ci szkodzi? Powiedz mu, że byłaś przy nim..
- Ona też przy nim była. - kiwnęłam głową.
- Malwinaa.. - westchnął Andrzej.
Dziewczyna spojrzała na mnie jakby chciała mnie zabić.
- Nie rozumiesz? On mnie kocha.. - powiedziała w moją stronę.
- Wiem, nie martw się. To mój kolega, więc chyba mam prawo się martwić? - po tych słowach zaczęły mi lecieć łzy.
Nie wytrzymałaś, wybiegłaś. Pewnie mówił jej, że dobrze, że jest. Jak cieszy się, że ją zobaczył. Pewnie planują ślub, dzieci..
Wracasz do domu. Przy drzwiach już ktoś na ciebie czeka.
- Nie mogłeś zadzwonić? - uśmiecham się na widok Bartmana.
- Ja tylko na chwilę... - wpuszczam go do środka.
- Karol się wybudził. - przytulam się do Bartmana, ale czuję, że jest dla mnie chłodny, zimny..
- Muszę ci o czymś powiedzieć. - złapał mnie za ręce. - Bardzo cię kocham.. ale wyjeżdżam.
Po tych słowach mnie zamurowało. Stałam osłupiona kilkanaście sekund.
- Czemu mi to robisz? - pytam nie ruszając się z miejsca.
- Nic mnie tu nie trzyma.. Chcę grać w lepszym klubie.
- Gdzie?
- Modena.. We Włoszech. - na te słowa odkręcam się i łzy lecą jedna po drugiej.
- Rozumiem. - przytakuję.
- Proszę, Malwina, zrozum, ja tak nie mogę. Czekam już dwa miesiące. Chciałbym, żebyś ze mną pojechała, ale jeśli nie chcesz ze mną być, nie mogę cię zmusić. - przytulił mnie od tyłu.
- A ja nie mogę ci zabronić. Jedź.
- Bardzo cię kocham. - pocałował mnie w policzek.
- Wiem, idź już. - im dłużej tu był, tym bardziej chciałam mu ulec.
- Samolot mam wieczorem.
- Rozumiem. Mam nadzieję, że się nie zmienisz. - przytuliłam się do niego.
Wyszedł. Nie spodziewałaś się, że zostaniesz sama. Nawet nie masz już między kim wybierać. To trochę śmieszne. Traktowałaś mężczyzn jak zabawki, którymi możesz się bawić na zmianę. Teraz cierpisz.
Przez kolejne dni nie wychodzisz z domu. Olewasz pracę, znajomych, wszystkich. Nic nie ma dla ciebie sensu. I to nie przez wyjazd Bartmana...
Nagle ktoś puka do twoich drzwi. Kompletnie nie ogarnięta, otwierasz drzwi. Po kolejnej lampce wina, jesteś troszkę rozbawiona i chwiejesz się.
- O proszę, kogo ja widzę. - śmiejesz się w głos, gdy przed sobą widzisz Karola. Tak, Karola Kłosa.
- Czemu potem nie przyszłaś? Andrzej mi wszystko powiedział, jak mnie wspierałaś...
- O co ci chodzi? Przecież masz już swoją panienkę.. Proszę, wracaj do niej. - uśmiechnęłam się sztucznie i weszłam do mieszkania. Nie ustąpił, wszedł za mną.
- Chciałem ci podziękować... - usiadł obok mnie na kanapie.
- Gdybym ja była w szpitalu, ty też byś przy mnie siedział dzień i noc.. W to nie wątpię. - przytaknęłam.
- Tak.. Ale nie spodziewałem się tego po tobie...
- To wszystko? Bo trochę zajęte jestem. - tak, najlepiej wrócić do tej zimnej suki.
- No tak, piciem, nic nie robieniem.. - podsumował Karol.
- Nie powinno cię to obchodzić. - wyrywam mu z ręki butelkę wina.
- Malwina, daj sobie pomóc, proszę. - złapał mnie za rękę i delikatnie ścisnął.
- Kasia pewnie tęskni..
- A więc, to cię boli.. To, że jest inna kobieta w moim życiu.. Jest i co z tego? Ty miałaś i masz wielu chłopaków.. Myślisz, że mi jest łatwo? - powiedział, patrząc prosto w moje oczy.
- Skończyłeś?
- Tak. - pokiwał głową i wyszedł.
Miałaś ochotę krzyczeć. Ale chyba nie miałaś już na to siły... Wzięłaś koc i przykryłaś się nim, siadając na kanapie.
Nagle ktoś sobie wszedł do twojego mieszkania, jak do siebie. Oniemiałaś.
***************************
Ale zwrot akcji :D Sama jestem zaskoczona :)
Niestety od poniedziałku rozdział będzie raz na tydzień :(
Na razie nie chodzę do szkoły, więc Was rozpieszczam :))
Podoba się? Piszcie w komentarzach :)
Pozdrawiam ♥
2015/01/06
"Obiecałam, więc jedźmy.." Rozdział 9
- Mam pytanie.. - powiedział nagle, a ja nie powiem, lekko się wystraszyłam.
- O co chodzi? - przełknęłam ślinę.
- Bardzo mi na tobie zależy. Nigdy się tak dobrze nie czułem jak z tobą.. Więc, będziemy razem?
Wiedziałaś, że to pytanie padnie. Wcale nie jesteś zaskoczona..
- Musimy się tak śpieszyć? - lekko się uśmiechnęłam.
- Racja, mamy czas. - przytaknął i bez słowa wrócił do łóżka.
Czułam się winna, że krzywdzę go. Zbyszek to nie ten typ mężczyzny, którym można manipulować, jednak ciągnie cię coś do niego.
- Przepraszam, położyłam się obok niego. - Za wszystko. - szepnęłam.
- Nie jestem zły na ciebie.. - odwraca się i kładzie się na wznak. - To ja wszystko psuję.
- Ja też. W sumie to jesteśmy siebie warci. - uśmiechnęłam się pod nosem.
- Czyli jednak nie jestem u ciebie skreślony? - przysunął się do mnie i zaczął łaskotać.
- Możee.. - zaczęłam się śmiać.
Rano obudził mnie pocałunkiem. Nie mogłam się na niego za to gniewać..
- Wyspałaś się? - pyta mnie uśmiechem i podaje na tacy śniadanie.
- Podlizujesz się, ale to dobrze. - zaczynam się śmiać.
Jemy śniadanie, a przy tym normalnie rozmawiamy... Następnie owijam się prześcieradłem i zbieram swoje rzeczy. Idę się ubrać i ogarnąć. Dobrze, że dzisiaj jest niedziela, więc mam wolne.. Zbyszek jednak nie.
- Może pójdziemy dzisiaj gdzieś? Na przykład do kina? - proponuje.
- Jestem zmęczona, wolałabym odpocząć.. Z resztą niedługo masz mecz. - mówię bez zastanowienia i nagle sobie coś przypominam.. Kontuzja.. - Jestem beznadziejna, przepraszam..
- Nie przejmuj się tym. - uśmiecha się.
- To ja się już będę zbierała...
- Zaczekaj. - mówi. - Mam do Ciebie nietypową prośbę. - podchodzi do
mnie i łapie mnie za ręce.
- Bartman o co ci chodzi? - patrzę na niego podejrzliwie..
- Bo chodzi o to...
- Mów. - mówię podirytowana.
- Jutro przyjeżdżają moi rodzice.. Trochę im nakłamałem, że mam
dziewczynę. - mówi jednym tchem.
- No dobra, ale co ja mam z tym wspóln... Nie ma mowy! - mówię, kiedy zaczynam rozumieć całą sytuację.
- Malwina... - błaga.
- Jedynie kłopotów ci narobię swoim zachowaniem.. - kiwam przecząco głową.
- Proszę.. - nie ustępuje.
- Jak ty mnie denerwujesz... Yhh. Dobra, zgadzam się. - mówię obojętnie, a on rzuca się na mnie wdzięczności.
Wielce uradowany postanowił bezpiecznie odwieźć mnie do domu, abym na jutrzejszy dzień była cała i zdrowa. Wchodząc do domu, na klatce schodowej spotkałam Aleksa.
- Cześć. - uśmiechnęłam się do niego. Zero reakcji... - Cześć.. - pomachałam mu przed oczami.
- Aaaa, cześć.. - powiedział, jakby przed chwilą się obudził. Był cały rozkojarzony.
- Alek, stało się coś? - spytałam łapiąc go za ramię.
- Nie wiem czy powinienem ci o tym powiedzieć..
- Alek no, proszę.. - spojrzałam na niego trochę przestraszona.
- Karol miał wypadek..
- Wkręcasz mnie. - zaczęłam się śmiać, ale widząc, jego poważny wyraz twarzy, spoważniałam. - Co z nim?
- Leży w szpitalu..
- W Bełchatowie, tak? - pytam dla pewności.
- Nie, tutaj w Rzeszowie, jechał samochodem...
Aleks dał mi adres, od razu postanowiłam, że tam pojadę. Wskoczyłam w taksówkę. Nie mogłam zebrać myśli. Mam nadzieję, że nic mu nie jest.. Strasznie się martwię.
Wbiegam do szpitala, tam widzę Konstantina i kilku zawodników Skry.. Była tam też jakaś dziewczyna, domyślam się, że to pewnie ta słynna Kasia..
- Co z nim? - patrzę na nich. Zero reakcji.
- Kim ty dla niego jesteś? - pyta wspomniana wcześniej dziewczyna.
- Gówno cię to powinno obchodzić... - nie wytrzymuję..
- Spokojnie.. - przerywa nam Mario. - Jest w śpiączce. - widząc moją reakcję, podchodzi i mnie przytula.
Usiadłam na krześle. Chłopaki przynieśli mi wodę. Kurczę, to był cios. Wiem, że nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich. A co ma powiedzieć jego rodzina? Ba, nawet ta jego dziunia..
- Czemu nikt nie chce nam nic powiedzieć? - denerwuje się Cupko.
- Witamy w Polsce.. - wzdycha Winiarski.
Wychodzi lekarz. Chłopaki jakoś wyciągają od niego informację.
- Jest nieprzytomny. Na razie w śpiączce. Ale ta śpiączka minie, taką mamy nadzieję. Musimy mu zrobić więcej badań, ale i tak chłopak miał szczęście.. - mówi lekarz i zerka w stronę siatkarza, który leży nieprzytomny i cały poobijany.
- Doktorze, możemy do niego wejść? - pyta Mariusz, chyba jako jedyny zachowuje spokój.
- Góra 2-3 osoby.. Musi odpoczywać.. - kończy lekarz i opuszcza korytarz.
- Malwina, wchodzisz? - pyta Winiarski.
- Ja muszę wejść, martwię się o niego.. - wstaje dziewczyna i od razu do niego wchodzi.
Wkurzona siadam na krześle. Ale nie zamierzam go zostawiać...
Przepuściłam chłopaków. Trochę się bałam znów go zobaczyć..
- Jest już późno, jedziesz z nami? - mówi Cupko.
- Zostaję..
- To bez sensu.. Lekarze dadzą nam znać. - mówi Winiarski.
- Jedźcie.. - lekko się uśmiecham i próbuję nie być zbyt nie miła..
Siedzę bezczynnie już około godzinę, sama.. Nagle podchodzi do mnie pielęgniarka i siada obok.
- Chyba musi go pani bardzo kochać.. - uśmiecha się do mnie.
- Niee, nie wiem czemu tak się o niego martwię.
- To nie jest pani chłopak? - dopytuje.
- Nie. - lekko się uśmiecham. - Mogę do niego na chwilę?
- Ale tylko na chwilę. - łapie mnie za ramię i odchodzi.
Gdy go widzę, momentalnie z oczu lecą mi łzy. Jest poobijany, nikomu tego nie życzę... Siadam obok niego i łapię go za rękę.
- Czemu mi to robisz.. Cholerny egoista.. wszyscy się tutaj o ciebie martwią.. - uśmiecham się przez łzy. - Nawet teraz jestem dla ciebie wredna, to dlatego jesteś z tą całą Kasią.. No tak, ładna, miła pewnie. -
lekko się uśmiecham. - Proszę obudź się.. - położyłam głowę na pościeli.
PERSPEKTYWA WRONY:
Gdy wszedłem do Karola zobaczyłem Malwinę. Było już późno. Postanowiłem ją obudzić.
- Malwa.. - potrząsnąłem ją za ramię.
- Co, obudził się? - spojrzała zdezorientowana.
- Nie.. Chodź, odwiozę cię. Jest już późno. - lekko się uśmiechnął.
- Dzięki. - przytaknęłam głową.
Wsiedliśmy do jego samochodu. Przez całą drogę się do siebie nie odzywaliśmy.. Nagle zaczął dzwonić jej telefon.
- Halo? Tak.. Pamiętam. O której mam jutro być? Jasnee.. Pa. - rozłączyła się.
Spojrzałem na nią zdezorientowany.
- Jutro odegram rolę życia! - uśmiechnęła się.
- Nie rozumiem... - uśmiechnąłem się.
- Jutro będę dziewczyną Bartmana, czaisz?
- No to pozdro. - zacząłem się śmiać a ona ze mną.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, Malwina zaprosiła mnie na herbatę. Oczywiście z chęcią się zgodziłem.
- Dziękuję Andrzej. - gdy podała herbatę i jakieś ciastka, usiadła obok
mnie.
- Za co? Przecież jesteś dla mnie ważna.. Być może ze względu także na Karolla.
Zamilkła. W ciszy wypiliśmy herbatę. Bałem się cokolwiek powiedzieć. I tak to trudna sytuacja, ten cały wypadek.
- To ja się będę już zbierał. - wstałem.
- Jak coś będzie wiadomo, to dasz mi znać? - spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
- Jasne. - przytuliłem ją na pożegnanie.
PERSPEKTYWA MALWINY:
Zostałaś sama. Zastanawiasz się, co by się teraz działo, gdybyś została w Londynie. Dochodzisz do wniosku, że może lepiej było tam zostać..
Przynajmniej byś nie cierpiała, ani nikt przez ciebie by nie cierpiał..
Rano wstałam dość późno, a raczej ktoś mnie obudził pukając do moich
drzwi.
- A Ty jeszcze nie ubrana? Już 13.00 - wpadł i zaczął na mnie wrzeszczeć mój dzisiejszy chłopak.
- Dobra, zluzuj.. O której to wszystko?
- O 15.00, proszę pośpiesz się. - powiedział, a raczej krzyczał, bo ja byłam w łazience. Ubrałam się :
stylizacja
- No, no, mam piękną dziewczynę. - uśmiechnął się.
- Nie mam ochoty na to wszystko... - głęboko wzdycham i robię makijaż.
- To przez Karola?
- Między innymi. - spoglądam na niego.
- Karol wyjdzie z tego.. Ale jeśli nie dasz dzisiaj rady, rozumiem.. - mówi
załamany.
- Obiecałam, więc jedźmy. - mówię po czym wychodzimy i wsiadamy do samochodu.
*****************
Chyba troszkę Wam namieszałam ;)
Przepraszam, że rozdział znowu z opóźnieniem..
Ale jest :)
Podoba się? Ktoś to nadal czyta? Komentujcie :) Bo to motywuje ;3
Pozdrawiam :*
- O co chodzi? - przełknęłam ślinę.
- Bardzo mi na tobie zależy. Nigdy się tak dobrze nie czułem jak z tobą.. Więc, będziemy razem?
Wiedziałaś, że to pytanie padnie. Wcale nie jesteś zaskoczona..
- Musimy się tak śpieszyć? - lekko się uśmiechnęłam.
- Racja, mamy czas. - przytaknął i bez słowa wrócił do łóżka.
Czułam się winna, że krzywdzę go. Zbyszek to nie ten typ mężczyzny, którym można manipulować, jednak ciągnie cię coś do niego.
- Przepraszam, położyłam się obok niego. - Za wszystko. - szepnęłam.
- Nie jestem zły na ciebie.. - odwraca się i kładzie się na wznak. - To ja wszystko psuję.
- Ja też. W sumie to jesteśmy siebie warci. - uśmiechnęłam się pod nosem.
- Czyli jednak nie jestem u ciebie skreślony? - przysunął się do mnie i zaczął łaskotać.
- Możee.. - zaczęłam się śmiać.
Rano obudził mnie pocałunkiem. Nie mogłam się na niego za to gniewać..
- Wyspałaś się? - pyta mnie uśmiechem i podaje na tacy śniadanie.
- Podlizujesz się, ale to dobrze. - zaczynam się śmiać.
Jemy śniadanie, a przy tym normalnie rozmawiamy... Następnie owijam się prześcieradłem i zbieram swoje rzeczy. Idę się ubrać i ogarnąć. Dobrze, że dzisiaj jest niedziela, więc mam wolne.. Zbyszek jednak nie.
- Może pójdziemy dzisiaj gdzieś? Na przykład do kina? - proponuje.
- Jestem zmęczona, wolałabym odpocząć.. Z resztą niedługo masz mecz. - mówię bez zastanowienia i nagle sobie coś przypominam.. Kontuzja.. - Jestem beznadziejna, przepraszam..
- Nie przejmuj się tym. - uśmiecha się.
- To ja się już będę zbierała...
- Zaczekaj. - mówi. - Mam do Ciebie nietypową prośbę. - podchodzi do
mnie i łapie mnie za ręce.
- Bartman o co ci chodzi? - patrzę na niego podejrzliwie..
- Bo chodzi o to...
- Mów. - mówię podirytowana.
- Jutro przyjeżdżają moi rodzice.. Trochę im nakłamałem, że mam
dziewczynę. - mówi jednym tchem.
- No dobra, ale co ja mam z tym wspóln... Nie ma mowy! - mówię, kiedy zaczynam rozumieć całą sytuację.
- Malwina... - błaga.
- Jedynie kłopotów ci narobię swoim zachowaniem.. - kiwam przecząco głową.
- Proszę.. - nie ustępuje.
- Jak ty mnie denerwujesz... Yhh. Dobra, zgadzam się. - mówię obojętnie, a on rzuca się na mnie wdzięczności.
Wielce uradowany postanowił bezpiecznie odwieźć mnie do domu, abym na jutrzejszy dzień była cała i zdrowa. Wchodząc do domu, na klatce schodowej spotkałam Aleksa.
- Cześć. - uśmiechnęłam się do niego. Zero reakcji... - Cześć.. - pomachałam mu przed oczami.
- Aaaa, cześć.. - powiedział, jakby przed chwilą się obudził. Był cały rozkojarzony.
- Alek, stało się coś? - spytałam łapiąc go za ramię.
- Nie wiem czy powinienem ci o tym powiedzieć..
- Alek no, proszę.. - spojrzałam na niego trochę przestraszona.
- Karol miał wypadek..
- Wkręcasz mnie. - zaczęłam się śmiać, ale widząc, jego poważny wyraz twarzy, spoważniałam. - Co z nim?
- Leży w szpitalu..
- W Bełchatowie, tak? - pytam dla pewności.
- Nie, tutaj w Rzeszowie, jechał samochodem...
Aleks dał mi adres, od razu postanowiłam, że tam pojadę. Wskoczyłam w taksówkę. Nie mogłam zebrać myśli. Mam nadzieję, że nic mu nie jest.. Strasznie się martwię.
Wbiegam do szpitala, tam widzę Konstantina i kilku zawodników Skry.. Była tam też jakaś dziewczyna, domyślam się, że to pewnie ta słynna Kasia..
- Co z nim? - patrzę na nich. Zero reakcji.
- Kim ty dla niego jesteś? - pyta wspomniana wcześniej dziewczyna.
- Gówno cię to powinno obchodzić... - nie wytrzymuję..
- Spokojnie.. - przerywa nam Mario. - Jest w śpiączce. - widząc moją reakcję, podchodzi i mnie przytula.
Usiadłam na krześle. Chłopaki przynieśli mi wodę. Kurczę, to był cios. Wiem, że nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich. A co ma powiedzieć jego rodzina? Ba, nawet ta jego dziunia..
- Czemu nikt nie chce nam nic powiedzieć? - denerwuje się Cupko.
- Witamy w Polsce.. - wzdycha Winiarski.
Wychodzi lekarz. Chłopaki jakoś wyciągają od niego informację.
- Jest nieprzytomny. Na razie w śpiączce. Ale ta śpiączka minie, taką mamy nadzieję. Musimy mu zrobić więcej badań, ale i tak chłopak miał szczęście.. - mówi lekarz i zerka w stronę siatkarza, który leży nieprzytomny i cały poobijany.
- Doktorze, możemy do niego wejść? - pyta Mariusz, chyba jako jedyny zachowuje spokój.
- Góra 2-3 osoby.. Musi odpoczywać.. - kończy lekarz i opuszcza korytarz.
- Malwina, wchodzisz? - pyta Winiarski.
- Ja muszę wejść, martwię się o niego.. - wstaje dziewczyna i od razu do niego wchodzi.
Wkurzona siadam na krześle. Ale nie zamierzam go zostawiać...
Przepuściłam chłopaków. Trochę się bałam znów go zobaczyć..
- Jest już późno, jedziesz z nami? - mówi Cupko.
- Zostaję..
- To bez sensu.. Lekarze dadzą nam znać. - mówi Winiarski.
- Jedźcie.. - lekko się uśmiecham i próbuję nie być zbyt nie miła..
Siedzę bezczynnie już około godzinę, sama.. Nagle podchodzi do mnie pielęgniarka i siada obok.
- Chyba musi go pani bardzo kochać.. - uśmiecha się do mnie.
- Niee, nie wiem czemu tak się o niego martwię.
- To nie jest pani chłopak? - dopytuje.
- Nie. - lekko się uśmiecham. - Mogę do niego na chwilę?
- Ale tylko na chwilę. - łapie mnie za ramię i odchodzi.
Gdy go widzę, momentalnie z oczu lecą mi łzy. Jest poobijany, nikomu tego nie życzę... Siadam obok niego i łapię go za rękę.
- Czemu mi to robisz.. Cholerny egoista.. wszyscy się tutaj o ciebie martwią.. - uśmiecham się przez łzy. - Nawet teraz jestem dla ciebie wredna, to dlatego jesteś z tą całą Kasią.. No tak, ładna, miła pewnie. -
lekko się uśmiecham. - Proszę obudź się.. - położyłam głowę na pościeli.
PERSPEKTYWA WRONY:
Gdy wszedłem do Karola zobaczyłem Malwinę. Było już późno. Postanowiłem ją obudzić.
- Malwa.. - potrząsnąłem ją za ramię.
- Co, obudził się? - spojrzała zdezorientowana.
- Nie.. Chodź, odwiozę cię. Jest już późno. - lekko się uśmiechnął.
- Dzięki. - przytaknęłam głową.
Wsiedliśmy do jego samochodu. Przez całą drogę się do siebie nie odzywaliśmy.. Nagle zaczął dzwonić jej telefon.
- Halo? Tak.. Pamiętam. O której mam jutro być? Jasnee.. Pa. - rozłączyła się.
Spojrzałem na nią zdezorientowany.
- Jutro odegram rolę życia! - uśmiechnęła się.
- Nie rozumiem... - uśmiechnąłem się.
- Jutro będę dziewczyną Bartmana, czaisz?
- No to pozdro. - zacząłem się śmiać a ona ze mną.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, Malwina zaprosiła mnie na herbatę. Oczywiście z chęcią się zgodziłem.
- Dziękuję Andrzej. - gdy podała herbatę i jakieś ciastka, usiadła obok
mnie.
- Za co? Przecież jesteś dla mnie ważna.. Być może ze względu także na Karolla.
Zamilkła. W ciszy wypiliśmy herbatę. Bałem się cokolwiek powiedzieć. I tak to trudna sytuacja, ten cały wypadek.
- To ja się będę już zbierał. - wstałem.
- Jak coś będzie wiadomo, to dasz mi znać? - spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
- Jasne. - przytuliłem ją na pożegnanie.
PERSPEKTYWA MALWINY:
Zostałaś sama. Zastanawiasz się, co by się teraz działo, gdybyś została w Londynie. Dochodzisz do wniosku, że może lepiej było tam zostać..
Przynajmniej byś nie cierpiała, ani nikt przez ciebie by nie cierpiał..
Rano wstałam dość późno, a raczej ktoś mnie obudził pukając do moich
drzwi.
- A Ty jeszcze nie ubrana? Już 13.00 - wpadł i zaczął na mnie wrzeszczeć mój dzisiejszy chłopak.
- Dobra, zluzuj.. O której to wszystko?
- O 15.00, proszę pośpiesz się. - powiedział, a raczej krzyczał, bo ja byłam w łazience. Ubrałam się :
stylizacja
- No, no, mam piękną dziewczynę. - uśmiechnął się.
- Nie mam ochoty na to wszystko... - głęboko wzdycham i robię makijaż.
- To przez Karola?
- Między innymi. - spoglądam na niego.
- Karol wyjdzie z tego.. Ale jeśli nie dasz dzisiaj rady, rozumiem.. - mówi
załamany.
- Obiecałam, więc jedźmy. - mówię po czym wychodzimy i wsiadamy do samochodu.
*****************
Chyba troszkę Wam namieszałam ;)
Przepraszam, że rozdział znowu z opóźnieniem..
Ale jest :)
Podoba się? Ktoś to nadal czyta? Komentujcie :) Bo to motywuje ;3
Pozdrawiam :*
2015/01/01
"Mam pytanie.." Rozdział 8
- Miesiąc to dużo czasu... - uśmiecha się i delikatnie całuje moje usta.
Młody Serb sprawia, że czuję się bezpiecznie. Zaczyna mnie całować po szyi.
- Pewnie każdy za tobą szaleje.. - spogląda na mnie.
- Ale nie każdemu daję się całować.. - mówię po czym mierzźwię jego włosy.
- Czyli ja mogę?
- Musisz. - delikatnie obejmuję jego szyję.
Wiesz, że nigdy ze sobą nie będziecie. Nigdy.. Mimo to znów robisz nadzieję. Nagle ktoś wpada do mieszkania.
- Już jes... Co to ma znaczyć? - w drzwiach stoi Cupko. Jest wściekły.
- Stary nie przesadzaj... - mówi Aleks wstając z kanapy.
- Mówiłeś, że ci się nie podoba... - Konstantin wpadł w furię. - Wiesz jaka jest sytuacja...
- Przecież nic się nie wydarzyło. - powiedział Aleks.. po czym Cupko "dał mu w ryj".
- Zachowujecie się jak dzieci. - wstałam z kanapy. Byłam na nich zła.
- Nie wtrącaj się. - powiedział Konstantin.
- Bo? Zawsze traktujecie dziewczyny jak rzecz? Dorośnijcie.. - mówię po czym wychodzę. Kieruję się do swojego mieszkania.Kładę się do łóżka i natychmiast zasypiam.
Wstaję po zadzwonieniu budzika. Idę do łazienki, a następnie robię makijaż.
Ubieram się :
zestaw
Nagle ktoś puka do moich drzwi. Otwieram je, a w drzwiach widzę Konstantina.
- Cześć. - mówi skruszony.
- Pogodziliście się?
- Tak. - uśmiecha się. - Mogę?
- Wchodź.
- Mam świeże bułki. - zaczyna się śmiać.
- Dzięki. Kawy?
- Tak. - kiwa głową.
- Jesteś na mnie zła, prawda? - przytula mnie od tyłu, gdy nalewam kawę.
- Nie no, coś ty.. Na kogoś, kto myśli, że może mieć każdą? Bzdura. - uśmiecham się ironicznie. Stoi na przeciwko mnie i robi błagalną minę.
- I myślisz, że tym mnie przekonasz? Kpisz chyba.
Wróciła! Tak, wróciła zołza, wredna suka..
- A tym? - łapie mnie za biodra i zaczyna całować.
- Lepiej, lepiej.. - wkładam swoją rękę pod jego bluzkę. Delikatnie wspinam się ku górze. On zaczyna ściągać moją bluzkę. - Muszę iść do pracy. - nie chcesz tego robić, nie dziś, nie teraz...
- Koniecznie? A jest tak cudownie.
- Wiem.. - uśmiecham się i sięgam po torbę.
- Czyli mam u ciebie jakieś szanse?
- Jakieś. - uśmiecham się i zamykam mieszkanie.
Nagle z naprzeciwka wychodzi Aleks.
- Cześć. - podchodzę i całuję do w policzek. Ten uśmiecha się i patrzy na Konstantina z satysfakcją. - Uciekam chłopcy. Miłego dnia. - macham im na pozegnanie.
Docieram na halę. Gdy wchodziłam, o mało co bym się z kimś nie zderzyła..
- Oo.. Pan Bartman... Jak miło popsuć sobie poranek widokiem pana osoby. - zaczynam się śmiać.
W sumie długo go już nie widziałam.. Urlop robi swoje..
- Jak zwykle miła. Wiesz, trochę tęskniłem za tymi twoimi docinkami. - mówi i mija mnie. Zostawia jedynie woń swoich perfum. Podziwiasz go. Jesteś dla niego obojętna. To cię pociąga.
Zabierasz się za swoją pracę. Robisz zestawienia, wyliczenia. Potem kierujesz się na halę, aby przywitać resztę.
- Malwina! - śmieje się Ignaczak i od razu do mnie podbiega.
- Igła, dusisz.. - śmieje się, gdy mnie przytula.
- Miło cię znowu widzieć. - podchodzi do mnie Paul, a ja jedynie przytakuję głową.
Siadam na trybuny. Obserwuję grę Rzeszowian. Nagle widzę, jak Bartman upada na podłogę. Chyba go coś boli.. Trochę się przeraziłam.. Nawet jeśli chodzi o niego..
- Malwina! - woła mnie fizjoterapeuta. - Idź do pokoju i przygotuj zastrzyk. - mówi, po czym ja zerkam na Bartmana.
Po chwili przyszedł do pokoju fizjoterapeutycznego. Pan Marcin na chwilę wyszedł. Zostałam tylko ja i on.
- Boli cię? - pytam trochę wystraszona.
- Nie, łaskocze. - mówi podirytowany.
- Eh. - spuszczam głowę w dół.
- Przepraszam... Boli jak cholera.. A za tydzień mecz. Kurwa, chciałem zagrać.. a tak...ta ręka nie wygląda najlepiej..
- Zobaczysz, że jeszcze MVP zostaniesz. - uśmiecham się.
- Co ty taka miła dla mnie? - zmrużył oczy.
- Dzień dobroci. - poruszam charakterystycznie brwiami.
Po chwili przyszedł Marcin i dał zastrzyk Bartmanowi. Podobno trochę mu się polepszyło...
Około 16.00 wyszłam ze swojej pracy.
- Podrzucić cię? - słyszę za sobą głos Bartmana.
- Nie dzięki, chcę się przejść. - uśmiecham się.
- Mogę ci potowarzyszyć?
- No jeśli się nie pozabijamy, to tak. - zaczynam się śmiać.
Idziemy w ciszy. Trochę głupio się czuję. Rano drzemy koty, a teraz?
- Nie poznaję cię. - siadam na ławce. - Już nie jesteś taki zimny. - patrzę przed siebie.
- Zupełnie to samo mogę powiedzieć o tobie. - śmieje się. - Poczekaj, zaraz wracam.
Zostawił mnie samą.. Ale po kilku minutach znowu go zobaczyłam.
- Proszę. - dał mi bukiet kwiatów i dużego balona w kształcie prosiaczka.
- O nawet z moją podobizną. - zaczęłam się śmiać.
- Nie no, były jeszcze konie i żabki. - odwzajemnił uśmiech.
- A te kwiaty to z jakiej okazji? - zaczęłam je wąchać.
- To będzie taki znak naszej nowej znajomości.. Może zacznijmy od nowa. - uśmiechnął się.
- Zbyszek ja nie wiem..
- Ha! widzisz? Nigdy jeszcze nie powiedziałaś do mnie Zbyszek... to dobry początek. - zaczął się śmiać.
- Tak, na pewno. - uśmiechnęłam się. - Nie wiem czy będę umiała zawsze taka być.
- Jaka? Taka jak teraz? Kochana, słodka, miła. - usiadł obok mnie.
- Nie wiem na czym stoję. - spojrzałam na niego.
- Może zacznijmy od tego, że będziemy znajomymi? Dobrymi..
- Pasuje. - uśmiecham się i delikatnie zbliżam jego usta do jego policzka.
Posyłam mu buziaka.
- Wiesz, źle cię oceniałem. - mówi skruszony.
- Wiem.. W sumie ja też nie miałam o tobie najlepszej opinii.
- Jestem zmęczona... - mówię głośno wzdychając.
- A może zjemy dzisiaj u mnie kolację? - zaproponował.
U niego? To może się źle skończyć..
- Dobra, ale muszę jechać się przebrać. - wstałam.
- I tak ładnie wyglądasz..
- Wiem. - zaśmiałam się.
Bartman.. Wróć! A raczej Zbyszek podwiózł mnie do domu. Około 20.00 miał zameldować się pod moim domem.
Zaczęłam się ogarniać. Ubrałam się :
stylizacja
Równo o 20.00 wyszłam z domu. Tam czekał już na mnie Zbyszek.
- Ładnie wyglądasz. - powiedział, kiedy wsiadłam do jego samochodu.
- Ty też.. To jedziemy do Ciebie, tak? - uśmiechnęłam się.
- Tak.
- Włączmy muzykę. - powiedziałam szukając odpowiedniej piosenki, którą
będę mogła śpiewać.. - O, mam!
https://www.youtube.com/watch?v=GzjOboh588Y
Zaczęłam to śpiewać. Zbyszek jedynie uśmiechał się od czasu.. Nie chciał ze mną śpiewać..
- Dlatego kocham ją mocno! - zaczęłam poruszać się w rytm muzyki.
- Ładnie śpiewasz. - zaśmiał się.
- Mięliśmy być dla siebie mili.. ale bez przesady. - uśmiechnęłam się.
Dojechaliśmy do domu. ZBYSZEK otworzył mi drzwi. Po chwili siedziałam już w jego cieplutkim mieszkaniu.
- Sam to wszystko ugotowałeś? - uśmiechnęłam się, na widok pełnego stołu jedzenia.
- Tak, wątpisz? - uniósł brew.
- Nie no, jestem zachwycona.
Usiedliśmy do stołu. Zibi nalał nam wina.
- Smakuje?
- Bardzo. - uśmiechnęłam się. - Twoja przyszła dziewczyna będzie miała z
ciebie pożytek. - zaśmiałam się.
- Jak miło. - zaczął się śmiać.
Po zjedzonej kolacji zaproponowałam, że pozmywam. Bartman od razu się wyrwał, że pomoże.
- Nalać ci jeszcze? - spytał, gdy siedzieliśmy na kanapie.
- Chcesz mnie upić?
- No coś ty. - roześmiał się. - Może obejrzymy coś?
- Nie mam ochoty.. - pokiwałam głową.
- A na co masz? - spojrzał mi prosto w oczy.
- Na ciebie. - przygryzłam wargę.
Na te słowa szeroko się uśmiechnął. Zbliżyłam się do niego. Patrzyłam takim wzrokiem, aż w końcu mi uległ. Zaczął mnie całować.
- Szaleję za tobą, od dnia kiedy cię poznałem. - szepcze mi do ucha.
- Pragnę cię od zawsze.. Ale wiedziałam, że będziesz mój. - zdjęłam jego koszulkę. On nie był mi dłużny. Ja też pozostałam bez koszulki. Przeniósł mnie do swojej sypialni, rzucił na łóżko, po czym zaczął się rozbierać. Usiadł na mnie po czym pozbawił mnie wszystkiego co miałam na ciele.
- Chcesz tego? - spytał, całując po całym ciele.
- Bardzo. - przełknęłam ślinę.
- Ale obiecaj, że jutro nie uciekniesz rano, obiecaj...
- Nie jestem taka..
- Kocham cię. - powiedział i namiętnie pocałował.
Poczułam go. Wszedł we mnie. Robił to zarazem mocno, namiętnie. Czułam się wyjątkowo. Mogłabym patrzeć na niego godzinami. Jego biodra poruszały się w tempie. Jego ciepły oddech tylko mnie podniecał. Jęczałam z rozkoszy. Potem zaczął pieścić moje piersi. Po tym wszystkim położył się obok mnie. Dyszał. Najpierw robię, potem myślę. W sumie sama nie wiem czego chcę. Gdy zasnął, ja ubrałam jego koszulkę i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kawę. Czułam się dziwnie. Dziwi mnie jego zachowanie... Ale chyba bardziej moje... Usiadłam na krześle. Nie mogłam pozbierać myśli. Nagle do kuchni wszedł on. Był w samych bokserkach.
- Malwina, jeśli zrobiłem coś nie tak, to przepraszam... Nie chcę, żebyś przeze mnie cierpiała... - usiadł na przeciwko mnie.
- Nie, jest ok. - lekko się uśmiechnęłam.
- Mam pytanie.. - powiedział nagle, a ja nie powiem, lekko się wystraszyłam...
***********************
Kolejny rozdział oddaję do Waszej oceny :)
I pytanie..
Jak po Sylwestrze? :D
U mnie kacyk.. ale teraz i tak jest ok :D
Pozdrawiam miśki :*
Młody Serb sprawia, że czuję się bezpiecznie. Zaczyna mnie całować po szyi.
- Pewnie każdy za tobą szaleje.. - spogląda na mnie.
- Ale nie każdemu daję się całować.. - mówię po czym mierzźwię jego włosy.
- Czyli ja mogę?
- Musisz. - delikatnie obejmuję jego szyję.
Wiesz, że nigdy ze sobą nie będziecie. Nigdy.. Mimo to znów robisz nadzieję. Nagle ktoś wpada do mieszkania.
- Już jes... Co to ma znaczyć? - w drzwiach stoi Cupko. Jest wściekły.
- Stary nie przesadzaj... - mówi Aleks wstając z kanapy.
- Mówiłeś, że ci się nie podoba... - Konstantin wpadł w furię. - Wiesz jaka jest sytuacja...
- Przecież nic się nie wydarzyło. - powiedział Aleks.. po czym Cupko "dał mu w ryj".
- Zachowujecie się jak dzieci. - wstałam z kanapy. Byłam na nich zła.
- Nie wtrącaj się. - powiedział Konstantin.
- Bo? Zawsze traktujecie dziewczyny jak rzecz? Dorośnijcie.. - mówię po czym wychodzę. Kieruję się do swojego mieszkania.Kładę się do łóżka i natychmiast zasypiam.
Wstaję po zadzwonieniu budzika. Idę do łazienki, a następnie robię makijaż.
Ubieram się :
zestaw
Nagle ktoś puka do moich drzwi. Otwieram je, a w drzwiach widzę Konstantina.
- Cześć. - mówi skruszony.
- Pogodziliście się?
- Tak. - uśmiecha się. - Mogę?
- Wchodź.
- Mam świeże bułki. - zaczyna się śmiać.
- Dzięki. Kawy?
- Tak. - kiwa głową.
- Jesteś na mnie zła, prawda? - przytula mnie od tyłu, gdy nalewam kawę.
- Nie no, coś ty.. Na kogoś, kto myśli, że może mieć każdą? Bzdura. - uśmiecham się ironicznie. Stoi na przeciwko mnie i robi błagalną minę.
- I myślisz, że tym mnie przekonasz? Kpisz chyba.
Wróciła! Tak, wróciła zołza, wredna suka..
- A tym? - łapie mnie za biodra i zaczyna całować.
- Lepiej, lepiej.. - wkładam swoją rękę pod jego bluzkę. Delikatnie wspinam się ku górze. On zaczyna ściągać moją bluzkę. - Muszę iść do pracy. - nie chcesz tego robić, nie dziś, nie teraz...
- Koniecznie? A jest tak cudownie.
- Wiem.. - uśmiecham się i sięgam po torbę.
- Czyli mam u ciebie jakieś szanse?
- Jakieś. - uśmiecham się i zamykam mieszkanie.
Nagle z naprzeciwka wychodzi Aleks.
- Cześć. - podchodzę i całuję do w policzek. Ten uśmiecha się i patrzy na Konstantina z satysfakcją. - Uciekam chłopcy. Miłego dnia. - macham im na pozegnanie.
Docieram na halę. Gdy wchodziłam, o mało co bym się z kimś nie zderzyła..
- Oo.. Pan Bartman... Jak miło popsuć sobie poranek widokiem pana osoby. - zaczynam się śmiać.
W sumie długo go już nie widziałam.. Urlop robi swoje..
- Jak zwykle miła. Wiesz, trochę tęskniłem za tymi twoimi docinkami. - mówi i mija mnie. Zostawia jedynie woń swoich perfum. Podziwiasz go. Jesteś dla niego obojętna. To cię pociąga.
Zabierasz się za swoją pracę. Robisz zestawienia, wyliczenia. Potem kierujesz się na halę, aby przywitać resztę.
- Malwina! - śmieje się Ignaczak i od razu do mnie podbiega.
- Igła, dusisz.. - śmieje się, gdy mnie przytula.
- Miło cię znowu widzieć. - podchodzi do mnie Paul, a ja jedynie przytakuję głową.
Siadam na trybuny. Obserwuję grę Rzeszowian. Nagle widzę, jak Bartman upada na podłogę. Chyba go coś boli.. Trochę się przeraziłam.. Nawet jeśli chodzi o niego..
- Malwina! - woła mnie fizjoterapeuta. - Idź do pokoju i przygotuj zastrzyk. - mówi, po czym ja zerkam na Bartmana.
Po chwili przyszedł do pokoju fizjoterapeutycznego. Pan Marcin na chwilę wyszedł. Zostałam tylko ja i on.
- Boli cię? - pytam trochę wystraszona.
- Nie, łaskocze. - mówi podirytowany.
- Eh. - spuszczam głowę w dół.
- Przepraszam... Boli jak cholera.. A za tydzień mecz. Kurwa, chciałem zagrać.. a tak...ta ręka nie wygląda najlepiej..
- Zobaczysz, że jeszcze MVP zostaniesz. - uśmiecham się.
- Co ty taka miła dla mnie? - zmrużył oczy.
- Dzień dobroci. - poruszam charakterystycznie brwiami.
Po chwili przyszedł Marcin i dał zastrzyk Bartmanowi. Podobno trochę mu się polepszyło...
Około 16.00 wyszłam ze swojej pracy.
- Podrzucić cię? - słyszę za sobą głos Bartmana.
- Nie dzięki, chcę się przejść. - uśmiecham się.
- Mogę ci potowarzyszyć?
- No jeśli się nie pozabijamy, to tak. - zaczynam się śmiać.
Idziemy w ciszy. Trochę głupio się czuję. Rano drzemy koty, a teraz?
- Nie poznaję cię. - siadam na ławce. - Już nie jesteś taki zimny. - patrzę przed siebie.
- Zupełnie to samo mogę powiedzieć o tobie. - śmieje się. - Poczekaj, zaraz wracam.
Zostawił mnie samą.. Ale po kilku minutach znowu go zobaczyłam.
- Proszę. - dał mi bukiet kwiatów i dużego balona w kształcie prosiaczka.
- O nawet z moją podobizną. - zaczęłam się śmiać.
- Nie no, były jeszcze konie i żabki. - odwzajemnił uśmiech.
- A te kwiaty to z jakiej okazji? - zaczęłam je wąchać.
- To będzie taki znak naszej nowej znajomości.. Może zacznijmy od nowa. - uśmiechnął się.
- Zbyszek ja nie wiem..
- Ha! widzisz? Nigdy jeszcze nie powiedziałaś do mnie Zbyszek... to dobry początek. - zaczął się śmiać.
- Tak, na pewno. - uśmiechnęłam się. - Nie wiem czy będę umiała zawsze taka być.
- Jaka? Taka jak teraz? Kochana, słodka, miła. - usiadł obok mnie.
- Nie wiem na czym stoję. - spojrzałam na niego.
- Może zacznijmy od tego, że będziemy znajomymi? Dobrymi..
- Pasuje. - uśmiecham się i delikatnie zbliżam jego usta do jego policzka.
Posyłam mu buziaka.
- Wiesz, źle cię oceniałem. - mówi skruszony.
- Wiem.. W sumie ja też nie miałam o tobie najlepszej opinii.
- Jestem zmęczona... - mówię głośno wzdychając.
- A może zjemy dzisiaj u mnie kolację? - zaproponował.
U niego? To może się źle skończyć..
- Dobra, ale muszę jechać się przebrać. - wstałam.
- I tak ładnie wyglądasz..
- Wiem. - zaśmiałam się.
Bartman.. Wróć! A raczej Zbyszek podwiózł mnie do domu. Około 20.00 miał zameldować się pod moim domem.
Zaczęłam się ogarniać. Ubrałam się :
stylizacja
Równo o 20.00 wyszłam z domu. Tam czekał już na mnie Zbyszek.
- Ładnie wyglądasz. - powiedział, kiedy wsiadłam do jego samochodu.
- Ty też.. To jedziemy do Ciebie, tak? - uśmiechnęłam się.
- Tak.
- Włączmy muzykę. - powiedziałam szukając odpowiedniej piosenki, którą
będę mogła śpiewać.. - O, mam!
https://www.youtube.com/watch?v=GzjOboh588Y
Zaczęłam to śpiewać. Zbyszek jedynie uśmiechał się od czasu.. Nie chciał ze mną śpiewać..
- Dlatego kocham ją mocno! - zaczęłam poruszać się w rytm muzyki.
- Ładnie śpiewasz. - zaśmiał się.
- Mięliśmy być dla siebie mili.. ale bez przesady. - uśmiechnęłam się.
Dojechaliśmy do domu. ZBYSZEK otworzył mi drzwi. Po chwili siedziałam już w jego cieplutkim mieszkaniu.
- Sam to wszystko ugotowałeś? - uśmiechnęłam się, na widok pełnego stołu jedzenia.
- Tak, wątpisz? - uniósł brew.
- Nie no, jestem zachwycona.
Usiedliśmy do stołu. Zibi nalał nam wina.
- Smakuje?
- Bardzo. - uśmiechnęłam się. - Twoja przyszła dziewczyna będzie miała z
ciebie pożytek. - zaśmiałam się.
- Jak miło. - zaczął się śmiać.
Po zjedzonej kolacji zaproponowałam, że pozmywam. Bartman od razu się wyrwał, że pomoże.
- Nalać ci jeszcze? - spytał, gdy siedzieliśmy na kanapie.
- Chcesz mnie upić?
- No coś ty. - roześmiał się. - Może obejrzymy coś?
- Nie mam ochoty.. - pokiwałam głową.
- A na co masz? - spojrzał mi prosto w oczy.
- Na ciebie. - przygryzłam wargę.
Na te słowa szeroko się uśmiechnął. Zbliżyłam się do niego. Patrzyłam takim wzrokiem, aż w końcu mi uległ. Zaczął mnie całować.
- Szaleję za tobą, od dnia kiedy cię poznałem. - szepcze mi do ucha.
- Pragnę cię od zawsze.. Ale wiedziałam, że będziesz mój. - zdjęłam jego koszulkę. On nie był mi dłużny. Ja też pozostałam bez koszulki. Przeniósł mnie do swojej sypialni, rzucił na łóżko, po czym zaczął się rozbierać. Usiadł na mnie po czym pozbawił mnie wszystkiego co miałam na ciele.
- Chcesz tego? - spytał, całując po całym ciele.
- Bardzo. - przełknęłam ślinę.
- Ale obiecaj, że jutro nie uciekniesz rano, obiecaj...
- Nie jestem taka..
- Kocham cię. - powiedział i namiętnie pocałował.
Poczułam go. Wszedł we mnie. Robił to zarazem mocno, namiętnie. Czułam się wyjątkowo. Mogłabym patrzeć na niego godzinami. Jego biodra poruszały się w tempie. Jego ciepły oddech tylko mnie podniecał. Jęczałam z rozkoszy. Potem zaczął pieścić moje piersi. Po tym wszystkim położył się obok mnie. Dyszał. Najpierw robię, potem myślę. W sumie sama nie wiem czego chcę. Gdy zasnął, ja ubrałam jego koszulkę i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kawę. Czułam się dziwnie. Dziwi mnie jego zachowanie... Ale chyba bardziej moje... Usiadłam na krześle. Nie mogłam pozbierać myśli. Nagle do kuchni wszedł on. Był w samych bokserkach.
- Malwina, jeśli zrobiłem coś nie tak, to przepraszam... Nie chcę, żebyś przeze mnie cierpiała... - usiadł na przeciwko mnie.
- Nie, jest ok. - lekko się uśmiechnęłam.
- Mam pytanie.. - powiedział nagle, a ja nie powiem, lekko się wystraszyłam...
***********************
Kolejny rozdział oddaję do Waszej oceny :)
I pytanie..
Jak po Sylwestrze? :D
U mnie kacyk.. ale teraz i tak jest ok :D
Pozdrawiam miśki :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)