2014/10/17

"Ja modelką?" - Rozdział 4

Posadziłam go na ławce. Był całkiem zalany.
- Czemu akurat Polska? - wybełkotał. - To przeznaczenie, że jesteś tutaj?
-Tak, tak. - roześmiałam się.
- Mogę się do ciebie przytulić? - spytał nagle. Ja jedynie odpowiedziałam uśmiechem.
Wtulił się we mnie. Czemu on jest taki inny? Nienawidzi mnie. Ciągle słyszę w głowie jego słowa, że jestem pustą idiotką. Dotknęło mnie to.
Zasnął mi na kolanach. Nie wiedziałam co mam robić. Nie mogłam go tu przecież zostawić. Nie jestem taka. Minęły dwie godziny. Nadal spał, bełkocząc coś pod nosem, że się zmieni...
Było mi trochę zimno. Ale siedziałam przy nim.
- Co tu robisz? - nagle zauważyłam sylwetkę Paula.
- Pomóż mi, ten idiota się upił.
- Twój chłopak.. - wymamrotał pod nosem.
- Dobrze wiedzieć, że mam chłopaka. - powiedziałam z ironią.
- Przepraszam. - westchnął skruszony i pomógł mi go zanieść do Paula samochodu.Potem go odwiózł.
Nie miałam ochotę na zabawę. Paul zaproponował, że mnie podrzuci do domu. Usiadłam razem z Bartmanem na tyle. On się przebudził, uniósł głowę w górę i uśmiechnął się. Następnie położył mi się na kolanach.
Gdy dojechaliśmy pod mój dom podziękowałam Paulowi i skierowałam się do swojego mieszkania. Od razu położyłam się spać.
PERSPEKTYWA BARTMANA:
Rano miałem kaca. Nie pamiętałem, co się działo wczoraj wieczorem. Nie wiem nawet, jak się tu znalazłem. Dopiero gdy zadzwoniłem do Paula, ten wszystko mi opowiedział. Postanowiłem jechać do Malwiny, aby ją przeprosić, podziękować
Po drodze kupiłem bukiet białych róż. Zapukałem do drzwi i zasłoniłem twarz kwiatami.
- Można? - zapytałem, gdy otworzyła.
- Dziwię się, że jesteś w stanie normalnie funkcjonować. - przyjęłam kwiaty.
- Chciałem przeprosić... i podziękować.
- Dobra nie oszukujmy się, dziś przepraszasz, a jutro znów będziemy się nie na widzieć. Daruj sobie.- lekko się uśmiechnęłam.
- Nie wiem dlaczego nie możemy się dogadać. To nie tak, że cię nie na widzę. Ja po prostu nie umiem z tobą rozmawiać. - wzruszył ramionami.
- Wczoraj umiałeś. - zaczęłam się śmiać
- Ejj, to nie fair, bo nic nie pamiętam. - roześmiał się.
- A żałuj. Powiedziałeś, że mnie kochasz. - tak, masz trochę bujną wyobraźnię.
- Na prawdę? - uniósł brew.
- Nie. - zaśmiałam się.
Nagle zaczął dzwonić jego telefon.
- Słucham? Jak to? W którym szpitalu? Na Marwińskiej? Zaraz będę.
- Co się stało? -spytałam zmartwiona.
- Moja mama.. Muszę jechać. - wybiegł z mieszkania.
W mieszkaniu został jedynie zapach jego perfum. Intensywny zapach, który przypominał mi jego. Usiadłaś na łóżku. Siedzisz tak dobre 30 minut. Zastanawiasz się, czy pojechać do niego, czy też nie. Martwisz się. Nie wiesz po co trujesz sobie nim głowę. I tak ma cię gdzieś. Znasz jego opinię na twój temat.
- Dobra myśl, jak mężczyzna. Pojedziesz.. ucieszy się.. Pojedziesz, nakrzyczy na ciebie, że jesteś nachalna. Pojedziesz, zastaniesz tam może jego dziewczynę.. Nie pojedziesz, szlak cię tu trafi. - zaczynasz głośno rozmyślać. - Jebać to, jadę - zrywam się z miejsca i biegnę po torebkę.
Po 20 minutach jazdy taksówką docieram na miejsce. Przy rejestracji pytam się, gdzie leży pani Bartman. Dowiaduję się, że jest operowana. Korytarzem i na lewo. Gdy wychodzę zza zakrętu widzę Bartmana i blondynkę, która jest w niego wtulona.Momentalnie zawracam, a następnie słyszę jego głos, abym zaczekała.
- Nie chcę wam przeszkadzać. - patrzę mu prosto w oczy z żalem.
- To moja siostra. - mówi ledwo powstrzymując się od płaczu.
Przytulam się do niego. Nie umiem pocieszać. Z resztą co by to dało? Podaję rękę jej siostrze, a następnie siadam obok niego.
- Dziękuję, że przyszłaś, to wiele dla mnie znaczy. - przytula mnie i całuje w policzek.
- Wiem. - uśmiecham się.
Nagle z sali operacyjnej wychodzi lekarz.
- Doktorze, co z nią? - Bartman zrywa się na równe nogi.
- Udało się. Przy czym będzie potrzebowała dużo czasu, aby sprawnie funkcjonować.
- Dziękuję doktorze. - uścisnął mu rękę, a następnie wtulił się w ramiona siostry.
Nie wiem czemu ale z oczu zaczęły lecieć mi łzy.Szybko je otarłam.
Zibi od razu pognał do sali, aby zobaczyć swoją mamę. Ja postanowiłam trochę jeszcze posiedzieć na korytarzu. Nie wychodził z sali ani na chwilę. Zapukałam cicho do drzwi.
- Muszę jechać. - uśmiechnęłam się.
- Przepraszam, kompletnie o tobie zapomniałem.
- Dzięki. - zaśmiałam się, a on za mną.
- Spotkamy się wieczorem? - podszedł do mnie. Ja jedynie wzruszyłam ramionami.
- Uciekam. - odkręciłam się i zaczęłam wychodzić ze szpitala.
Po godzinie byłam już w pracy. Jakoś wytłumaczyłam się panu Marcinowi. Następnie poszłam obserwować trening. Usiadłam wygodnie na trybunach. Nagle na środku boiska, z piłką w ręku zobaczyłam Paula. Co on tam robi? On jest siatkarzem?
Zauważył mnie. Nawet się nie uśmiechnął Wie, że ja wiem...
Po treningu, jak najszybciej chciałam opuścić to miejsce. Zabolało mnie to. Nienawidzę kłamstwa.
- Daj sobie to wytłumaczyć. - usłyszałam za sobą.
- Co tu tłumaczyć? Oszukałeś mnie.
- Nie, jedynie zataiłem część prawdy... - chciał się usprawiedliwiać.
- Dla mnie już nie istniejesz. - wzruszyłam ramionami. - Nie na widzę kłamstwa i nie daję drugich szans.
- Proszę.. - powiedział błagalnie po Polsku.
Nic nie powiedziałam. Wsiadłam w odjeżdżający autobus. Przez szybę patrzyłam na niego z żalem. Stał w miejscu. Patrzył, jak autobus odjeżdża.
Czemu, jak wszystko zaczyna się układać, to nagle szlak trafił? Czemu ludzie są tacy podli? Muszą kłamać?
Po drodze wstąpiłam po zakupy. Następnie udałam się do domu. Zrobiłam sobie gorące kakao i zaczęłam oglądać jakiś film. Rozsiadłam się wygodnie na łóżku i przykryłam kocem. Byłam przybita. Nie miałam na nic ochoty. Nagle zaczął ktoś pukać do drzwi.
Nie odzywałam się, nie chciałam z nikim rozmawiać. Są w życie takie momenty, w których chce się zostać samym. Jednak pukanie nie ustępowało.
- Wejdź. - powiedziałam, gdy zobaczyłam w drzwiach Bartmana.
Od razu wróciłam pod koc. On usiadł obok mnie.
- Coś się stało?
- Paul jest siatkarzem, prawda? - spytałam, aby się upewnić.
- No tak.. a czemu pytasz?
Zapadła cisza.
- Chcesz coś do picia? - zaproponowałam.
- Nie, ja już sobie pójdę, nie chcę przeszkadzać. - wstał.
- Nie, proszę. - CO TY KURWA WYPRAWIASZ..
Na te słowa uśmiechnął się.
- Jak z mamą?
- Dobrze, dzięki. Musi teraz dużo odpoczywać. - mówił z lekkim uśmiechem.
- Czemu się śmiejesz?
- Uśmiecham się.. - zaczyna się śmiać, a ja robię się co raz bardziej podejrzliwa.
- Denerwujesz mnie. - unoszę brew.
- A jednak chcesz, żebym został. - wzruszył ramionami.
- No fakt. Dobra to idź sobie, zostaw mnie samą. - mówię z lekkim uśmiechem.
- Nieee...
- Nie podpuszczam cię, ale nie wyjdziesz stąd teraz. - zaczynam się śmiać.
- Zołza. - zaczyna mnie łaskotać. - Podoba ci się Paul?
- Czemu pytasz?
- Bo cały czas o nim mówiłaś... I w ogóle. - patrzy mi prosto w oczy.
- Jest przystojny, inteligentny, ma fajny tyłek... - zaczynam się śmiać.
- Czyli tak..?
- Ale jest też kłamcą. - kończę temat.
- Czyli nie?
- Zamknij się. Zakończ proszę temat o tym człowieku. - tak, lekko mnie ponosi.
- Czemu jesteś...
- Bo mogę. Idź już. - mówię przekręcając się i skulając w pół.
Po chwili słyszę jak drzwi się otwierają, a następnie zamykają. Zostaję sama. Tak wieczór to taka pora, kiedy niczego nie udaję, kiedy jestem szczera...
Kolejny dzień. Kolejna rutyna. Przebieram się : http://allani.pl/zestaw/950465-950465-kolekcja-wiosna-lato-2014 i idę do pracy. Po drodze spotykam siatkarzy, którzy kierują się na halę. Od razu się ze mną witają i zamieniają parę słów.
- Jak praca? Przyznaj się, dobrze ci tu z nami. - śmieje się Ignaczak.
- Dobrze będzie, puki Igła nie zacznie cię nagrywać. - mówi Kosok.
- Nie straszcie jej... ale, trzeba cię uwiecznić w moich nagraniach. - na te słowa się przeraziłam, ponieważ nie wiedziałam, o co mogło im chodzić.
- Gotowi na sesję? - pyta jakiś fotograf siatkarzy.
- Co tym razem? - wzdycha Nowakowski.
- I tu was pocieszę, bo sesja z modelką. - uśmiecha się fotograf.
- No to oczywiście, że gotowi. - śmieje się Krzysiek.
- Ok, czekamy tylko jeszcze na modelkę. - słyszę odchodząc do fizjoterapeuty.
Marcin podaje mi tabelki, które mam uzupełnić, a następnie muszę udać się po wyniki badań do jakiegoś pokoju.
- Nie odbiera, a sesja musi odbyć się dzisiaj. - słyszę głos fotografa, kiedy przechodzę.
- A my nie mamy całego dnia.. Niedługo mamy ważny mecz.. - słyszę Achrema.
- Może ona się nada? - nagle fotograf wskazuje moją osobę.
- Ja? - zaczynam się śmiać. - Po moim trupie.
- No Malwa zgódź się... To tylko godzina, dwie i po wszystkim. - słyszę głos chłopaków. Bartman jedynie mi się przypatrywał.
Po chwili fotograf tłumaczy mi na czym ma to polegać.
*************
Rozdział wcześniej niż zwykle :)
Czytacie? ;/
Pozdrawiam ;*

5 komentarzy:

  1. Nonono relacje z Bartmanem są dość spoko xD tylko z Paulem się pieprzy...ale to tak dla równowagi xD
    Historia ze szpitalem zbliżyła Malwe z Bartmanem...
    Malwa modelką...chcę kolejny rozdział :*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe :)
      Dziękuję, żę czytasz ;*

      Usuń
    2. Zapraszam do mnie na nowy: :*
      http://szczerarozmowazprzyjacielempomaga.blogspot.com/?m=1

      Usuń