2015/07/11

Rozdział 20

Gdy przyszłam na umówione spotkanie, Andrzej już na mnie czekał. Kiedy mnie zobaczył, nerwowo wstał.
- Andrzej co się dzieje, wystraszyłeś mnie. – zaczęłam.
- Siadaj. – przytulił mnie na powitanie. – Tylko Ty chyba możesz pomóc.
- Chodzi o Karola? – spytałam, a on nerwowo pokiwał głową. – Andrzej wiesz, że ja teraz powinnam zająć się swoim związkiem, dzieckiem… Ale mów.
- Karol pije..
- No powiem Ci, że nie da się nie zauważyć, wczoraj się kompletnie zalał.. – zaczęłam, ale on skarcił mnie wzrokiem.
- To nie było jednorazowe. Karolowi zdarza się, że przychodzi podpity na trening. Ja z nim rozmawiałem. On pije sam.. Nie okolicznościowo. Wiesz jak to się może skończyć? Mogą go wyrzucić z drużyny. Malwina, on sobie życie zrujnuje. Z resztą już prawie zrujnował.
- Andrzej, ale czego ty ode mnie oczekujesz? To przykre, ale jak mam mu pomóc? – byłam w szoku. Karol? Co on odpierdala.
- Porozmawiaj z nim, może Ciebie posłucha.
- Andrzej, ale to nie przeze mnie, prawda? – przełknęłam ślinę.
- Nie wiem, Malwina, nie wiem. Proszę spróbuj mu pomóc.
Cały czas myślałam o jednym. Co na to Zibi? Nie chciałam znowu go drażnić. Nie dziwie mu się, że cały czas jest na mnie zły, bo od wczoraj tylko Karol i Karol.
- Malwina?
- Zamknij się do cholerny, muszę pomyśleć. – syknęłam. – Dobra, ale najpierw muszę pogadać z Zibim.
- Nikt nie może się dowiedzieć. – pokręcił głową.
- Spokojnie, powiem mu tylko, że ma problemy.
Coś czuję, że znowu będzie nieprzyjemnie.
Pożegnałam się z Andrzejem. Widziałam jak bardzo martwi się o swojego przyjaciela. Nigdy jeszcze nie widziałam go tak przybitego, nigdy. Z Karolem znają się od małego. W sumie ja też nie mogłabym go zostawić z tym problemem.
Wróciłam do domu. Zibi przygotował coś do jedzenia. Nie miałam apetytu. Ta cała sprawa z Karolem nie dawała mi spokoju.
- Nie smakuje Ci? Może zrobię coś innego do jedzenia? – spytał zatroskany.
- Jest bardzo dobre. Ale muszę ci coś powiedzieć.
- Tak księżniczko? – przysunął się z krzesłem.
- Wiem, że ostatnio mamy ciągle sprzeczki, praktycznie przeze mnie. I pewnie ci się to nie spodoba…
- Kochanie, do rzeczy. – uśmiechnął się.
- Nie nakrzyczysz na mnie? – skrzywiłam się.
- Nie. – roześmiał się.
- Muszę się spotkać z Karolem. On ma problem i to poważny.
Zapanowała cisza. Wiedziałam, że Zbyszek nie będzie z tego powodu zadowolony.
- To o której mam Cię do niego zawieźć? – uśmiechnął się.
- Jesteś najukochańszym lamuskiem, moim cudownym. – niemal rzuciłam się na niego.
Po kilku minutach byliśmy już gotowi do wyjścia. Napisałam jeszcze do Andrzeja, żeby podał mi adres. Od razu skierowaliśmy się pod ten adres.
Nie miałam żadnego planu, nagle w głowie miałam pustkę. Bo po kiego mam dawać komuś rady, czy coś? Po prostu muszę mu to wybić z głowy. Nie pukałam, weszłam jak do siebie.
Już w korytarzu panował bałagan. Przechodząc dalej nie było lepiej. Zobaczyłam jak leży na kanapie. Na stoliku stoi pełno butelek. Gdy mnie zobaczył momentalnie się zerwał, ale z powrotem usiadł. Był w takim stanie.
- I u ciebie niby wszystko dobrze, tak? – powiedziałam wściekła. Nawet nie wiecie jak się teraz czułam. Nie życzę tego nikomu.
- Co tu robisz? – wybełkotał.
- Gówno. – powiedziałam i wzięłam wszystkie butelki z alkoholem. Wszystko wylałam do zlewu.
- Przepraszam, że musisz na to patrzeć.
- Tylko tyle masz do powiedzenia? I co, pomogło? Pytam, pomogło? – niemal zaczęłam krzyczeć.
Nagle poczułam, że strasznie boli mnie brzuch. Na chwilę usiadłam. Karol nawet wysilił się i podał mi szklankę wody.
 - Jezu Malwa, ja przepraszam. Nie denerwuj się, proszę. – złapał mnie za rękę.
Zaczęłam płakać. To chyba z bezradności. Karol złapał się za głowę. Po prostu byłam już tak wściekła.
- Nie płacz, proszę. Obiecuję, że wezmę się w garść. – próbował mnie uspokoić.
- I mam ci tak po prostu uwierzyć? Jeżeli dowiem się, że choć raz się coś takiego powtórzyło, to obiecuję Ci, że następnym razem rozbiję ci butelkę o twoją głowę.
- Wiele dla mnie znaczy, że tutaj jesteś. – wtulił się we mnie.
- Karol… Muszę iść. Dziś wyjeżdżam.
- Ja jutro. – przytakuje. – Dziękuję. Gdybyś nie ty, zmarnowałbym sobie życie. Kurwa, jestem idiotą..
- Prawda. To pamiętaj, że mi obiecałeś. – wstałam. – Trzymaj się. – kiwnęłam głową.
Gdy stamtąd wyszłam, trochę ochłonęłam. Myślałam, że Zibi pojechał, ale myliłam się.
- I co z nim?
- Mam nadzieję, że zrozumiał. – mruknęłam i wsiadłam do auta.
Jechaliśmy w ciszy. Cały czas myślałam o Karolu, znaczy o jego problemie. Obiecanki.. Nie wierzyłam mu. Ludzie tak szybko nie wychodzą z takiego gówna jakim jest alkohol.
- Kiedy powiemy o naszym dziecku naszym rodzinom? Bo wiesz, chyba wypada.. – zaczął niepewnie.
- Moja rodzina ma mnie gdzieś, Twoja mnie nie lubi.. – wzruszyłam ramionami.
- Kotek, ale musimy. – zatrzymał się gdzieś na poboczu.
- Dobra, jeszcze przed tymi pieprzonymi Karaibami to załatwimy. – uśmiechnęłam się.
Gdy wróciliśmy do domu, zastaliśmy Martę. Siedziała na kanapie, płakała. Zibi od razu zaczął pytać co się stało. Nic nie chciała powiedzieć. Spojrzałam na Zibiego. Zrozumiał, że ma sobie iść.
- Martuś, mi możesz powiedzieć. – przytuliłam ją.
- Bo ja się zakochałam. – ocierała łzy.
- W Alku?
- Nie… Wczoraj go poznałam. Ale nie mam do niego nawet telefonu, nic.
- A wiesz jak ma na imię? – uśmiechnęłam się.
- Karol…
Gdy usłyszałam to imię oniemiałam…
- A pamiętasz jak wyglądał? – nie dawałam po sobie nic poznać.
- Był wysoki, bardzo. Prawie cały czas siedział przy barze. Rozmawialiśmy trochę. Brunet, miał takie ładne oczy. Ale mówił o jakiejś dziewczynie, że ona dla niego wiele znaczy. Malwina, ja czuję, że to moja miłość. Pomóż…
Teraz jestem pewna. Mówi o Karolu Kłosie. Mam jej powiedzieć, że go znam? Mam mętlik w głowie.
- Wiesz, ja chyba wiem o kim mówisz. – lekko się uśmiechnęłam. – On mieszka w Polsce, w Bełchatowie.
- To nic, dla niego przeprowadzę się tam. Powiedz, gdzie on mieszka. – niemal mnie błagała.
Powiedziałam, że Karol jutro będzie w Polsce. Marta postanowiła jechać dziś z nami do Polski.
Opowiedziałam o tym Zbyszkowi, nie był zachwycony. Wiedział, że nie ma nic do gadania. Musiał zaakceptować jej decyzję. Około 20.00 byliśmy już na lotnisku.
- Jeżeli to będzie dziewczynka, to jak ją nazwiemy? – zaczął masować mój brzuszek.
- Nie mam pojęcia. – roześmiałam się.
- To już niedługo, jeszcze 4 miesiące. – skarcił mnie wzrokiem.
- Wiem Zbysiu. Na jutro mam umówioną wizytę.
- Coś Cię boli? – spytał wystraszony.
- Wizyta kontrolna. – uspokoiłam go.
Na chwilę zamknęłam oczy. Jak potem okazało się, że nie tak na chwilę, bo na 4 godziny.  Obudził mnie Zbyszek.
- Kochanie, zaraz lądujemy. – dał mi całusa.
We trójkę udaliśmy się do Rzeszowa. Po kilku godzinach drogi byłam już padnięta. Z resztą jak my wszyscy.
Marta cały czas mówiła o Karolu. Nie powiem, wkurzało mnie to, bo kiedyś z Karolem mnie coś łączyło.
- Chłopak jak chłopak. – wzruszyłam ramionami.
- Nie.. Malwina, bardzo chciałabym z nim być. W ogóle, co on opowiadał o tej dziewczynie, no głupia jakaś, zostawić takiego misia. – rozmarzyła się, a ja wywróciłam oczami.
Około 12.00 zebraliśmy się do lekarza, bo Zibi uparł się, że musi ze mną jechać. Zrobili mi podstawowe badania.
- O proszę, będziecie mieć państwo córeczkę. – powiedział lekarz, a Zibi mało co nie rozniósł z radości tego gabinetu.
- Zawsze chciałem mieć córkę. – przytulił mnie.
- I to na dodatek zdrową, bardzo dobrze się rozwija. Musi pani tylko lepiej o siebie dbać. – zalecił.
W drodze powrotnej Zibi jeszcze bardziej się nakręcił. Zaczął już nawet wybierać imię, baa nawet poleciał trochę w przyszłość.
- Myślisz, że pójdzie w ślady tatusia? Siatkarka?
- Możliwe. – uśmiechnęłam się.
- Nie cieszysz się? A.. pewnie znowu o nim myślisz. – westchnął.
- Co? O kim? – powiedziałam zdezorientowana.
- Nie ważne, tak się cieszę. – złapał mnie za rękę.
Ma rację, nie umiem się nawet już cieszyć z mojego szczęścia, jakie teraz mam. Niedługo jedziemy na te całe Karaiby, może tam chodź trochę odpocznę od tego wszystkiego.
- Malwa, pojedziesz jutro ze mną do Bełchatowa? Muszę go zobaczyć! – nie zdążyliśmy dobrze wejść do domu, Marta już o nim mi przypomniała..
- Jutro gramy mecz z Bełchatowem u nas. Znaczy ja nie, bo kontuzja, ale pewnie będzie, więc nie będziesz musiała jeździć. – powiedział Zibi, a ja osłupiałam.
- Malwa, pójdziemy? – prosiła Marta.
- W sumie, dawno się nie widziałam z chłopakami. – lekko się uśmiechnęłam.

Nagle rozległo się pukanie.
*************************
I kolejny rozdział ! :)
Bardzo się cieszę, że wyświetleń jest coraz więcej:)
Bardzo dziękuję, zachęcam do komentowania :)

2015/07/09

Rozdział 19

Nie tylko mnie zatkało, ale jego też. Zapanowała cisza. Nagle wpadła Marta.
- Już jestem gotowa. – przywitała się ze swoim partnerem. – Aleks to jest.. – zaczęła Marta, ale Atanasijević jej przerwał.
- My się znamy. – powiedział z uśmiechem. – Pięknie wyglądasz, z resztą wy obie. – przytulił nas na powitanie.
W tym samym momencie wszedł Bartman. Nie był zadowolony, gdy zobaczył partnera na imprezę jego siostry. Nigdy nie lubił Aleksa. W końcu grali w dwóch przeciwnych drużynach.
Młody Serb zaczął opowiadać o sobie, Konstantinie, przypominał, jak się poznaliśmy. Bardzo go lubiłam, on był taką moją bratnią duszą.
- A Ty i Zbyszek.. – spytał niepewnie, kiedy Bartman poszedł do łazienki.
- Tak, jesteśmy razem. – powiedziałam z uśmiechem. – A nawet niedługo we trójkę. – zaśmiałam się.
- Jesteś w ciąży? – na twarzy Aleksa zarysował się wielki banan. – Ale jak? – nie mógł w to uwierzyć.
- Normalnie, mam Ci to rozrysować? – zaczęłam się śmiać.
- A z Karolem masz jakiś kontakt? On wie?
- Nie, w sumie pewnie go to nie obchodzi. Wiesz, każdy żyje własnym życiem i tak jest dobrze. – mruknęłam. – Jak się poznaliście z Alkiem? – spojrzałam ze śmiechem na Martę, która siedziała w ciszy, jedynie się uśmiechając, chyba była zazdrosna…
- No Alek, pochwal się. – roześmiała się siostra Bartmana, a w tym samym czasie wrócił Zbyszek. Zmierzył Alka wzrokiem i usiadł obok mnie.
- Mała stłuczka. – podrapał się po głowie.
- Mała? To Ty jej skasowałeś cały tył? – roześmiał się Zibi.
- Powiedzmy, że tak. – powiedział zakłopotany Serb.
Zaczęliśmy się zbierać na tą całą imprezę. Bałam się, że nikogo nie będę tam znała, ale dzięki obecności Alka trochę się uspokoiłam.
Impreza odbywała się w jakimś klubie. Było pełno ludzi. Nikogo znajomego. Zibi złapał mnie za rękę, żebym nie zaginęła w tej dziczy.
- Marco poznaj, to moja dziewczyna. – przedstawił mnie jakiemuś chłopakowi, a ten pocałował mnie w rękę.
- Malwina. – powiedziałam z uśmiechem.
Po chwili usiedliśmy przy stoliku. Zibi poszedł zamówić coś do picia, a ja z Alkiem i Martą zaczęliśmy się wkręcać.
- Może drinka? – przysiadł się Marco.
- Nie, dzięki. – odmówiłam.
- Jest impreza, trzeba się bawić. – objął mnie ramieniem.
- Nie chcę być nie miła, ale nie zrozumiałeś za pierwszym razem, kretynie? – powiedziałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
- Luz, po co te nerwy? – widząc Zbyszka od razu się ode mnie odsunął.
Alek porwał Martę do tańca. Zibi musiał odebrać ważny telefon. Nagle przy barze zauważyłam znajomą sylwetkę. Nie mogłam w to uwierzyć, co on tu robił? Odwrócił się w moją stronę, tak jakby wyczuł, że spoglądam na niego. Patrzył na mnie z nienawiścią. Postanawiam iść do niego, nie mogę już patrzeć jak zalewa się alkoholem.
- Cześć. – siadam obok.
Początkowo nic nie mówi, jedynie patrzy z niedowierzaniem.
- Pijesz? – pyta unosząc kieliszek w górę.
-Nie, tobie chyba też starczy. – patrzę w dół.
- Twoje zdrowie, za wszystkie kobiety, które mają mnie gdzieś. – wznosi toast.
- Przestań. – łapię go za ramię. – Andrzej też jest we Włoszech?
- Tak, mówi i łapie mnie za rękę. – Malwa, ja ja…
Nie słucham go, wyciągam telefon i wykręcam numer do Andrzeja, po kilku sygnałach odbiera. Mówię mu co i jak, a po kilku minutach zjawia się na miejscu.
Oczywiście Zibi był mega zły. Nie odzywał się do mnie. Gdy Andrzej zabrał Karola, wyszłam na zewnątrz, gdzie na schodach siedział Bartman.
- Nie mogłam patrzeć, jak zalewa się alkoholem. – siadam obok niego.
- Kochasz go dalej? Może jednak to bez sensu? – patrzy z wyrzutami.
- Czemu tak mówisz? To boli.. – poczułam jak łza spływa mi po policzku.
- Przepraszam, ale jestem cholernie o Ciebie zazdrosny, nie umiem sobie z tym poradzić. I do tego wkurza mnie ten typ. – mówi bezradnie, a ja lekko się uśmiecham.
- Przecież wiesz głupku, że kocham Ciebie i to szalenie. I nawet jeśli w moim życiu pojawi się ktoś z przeszłości, to liczysz się tylko ty.. A kolegów może mieć każdy. Zazdrość niszczy.. – wtulam się w niego.
- Obiecujesz, że do końca będziesz już moja? – spogląda i głaszcze mnie po policzku.
- Nic nie obiecuję, ale będę się starała nie narobić żadnych głupot. – uśmiecham się.
- A ja postaram się zmienić…
- Nie głupku. – kręcę głową. – Pokochałam Cię takiego jakim jesteś, więc to bez sensu, po prostu bądź dobrym człowiekiem, dobrym ojcem.. – wyliczam.
- Mężem. – uśmiecha się.
- Też. – zaczynam się śmiać.
- Mam dla Ciebie niespodziankę. – zaczyna.
- Nie lubię niespodzianek. – jęczę.
- Daj dokończyć lamusie. – śmieje się. – Jedziemy na miesiąc na Karaiby.
- Słucham? – zaczęłam się śmiać. Ten jedynie wywrócił oczami.
- No odpoczniemy od wszystkich, spędzimy trochę czasu sami. – uśmiechnął się.
- Wiem, ty chcesz mnie tam wywieźć i zostawić… Już masz mnie dość? – pokiwałam głową przerażona, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Pewnie, wakacje to tylko przykrywka. – zaczął się śmiać. – Chcę żeby niczego ci nie brakowało, tobie i naszemu maleństwu.
Pokiwałam głową. Zbyszek się zaangażował. Aż boję się pomyśleć co będzie przed porodem. Ale jestem pewna, że będzie cudownym ojcem.
Około trzeciej zebraliśmy się do domu. Jutro w południe powrót do domu. Zibi położył się już spać, a ja poszłam do kuchni napić się soku. Od Marty dostałam jedynie smsa że wróci późno. Alek to świetny chłopak, życzę im jak najlepiej. Nagle zaczął dzwonić mój telefon. To Karol. Wahałam się czy odebrać, nie chcę żeby Zibi znowu się na mnie denerwował.
- Myślałem, że nie odbierzesz..
- Tylko tyle chcesz mi powiedzieć? – westchnęłam.
- Nie, to nie to, przepraszam Malwa.
- Daj spokój, byłeś pijany i prawdopodobnie teraz też jesteś, więc nawet rano nie będziesz tego pamiętał. – zaśmiałam się.
- Ale wybaczysz mi to jak cię potraktowałem?
- Tak, idź już spać. – chciałam odłożyć słuchawkę, ale usłyszałam ponownie jego głos.
- Ze Zbyszkiem to już poważnie tak?
- Kocham go najbardziej na świecie. – uśmiecham się pod nosem.
- Cieszę się, że ułożyło Ci się. – mówi i odkłada słuchawkę.
Po tej rozmowie kładę się obok Zbyszka, ten już śpi. Wtulam się w niego i momentalnie zasypiam.
Dziś obudziłam się około 4.00. Zaczęłam się pakować. Zibi jeszcze spał. Postanowiłam ostatni raz pożegnać ten piękny kraj i udać się do parku na spacer. W sumie o 5.00 godzinie nie wiele się działo. Dopiero wstawał dzień. Gdy usiadłam na swojej ulubionej ławce, zastanawiałam się, czy mi się to śni. Znowu Karol? Zobaczyłam jak zmierza w moją stronę. Najchętniej bym stamtąd uciekła..
- Nie myśl, że Cię śledzę.. – uśmiechnął się i przeszedł obok.
- Wcale tego sobie nie pomyślałam. – roześmiałam się. – W sumie nie musimy się unikać, chyba. – mruknęłam.
Spojrzał na mnie z uśmiechem i usiadł obok.
- Słyszałem, że będziesz miała dziecko.. Ty i Zibi. – spoglądał niepewnie.
- Tak. Trochę się cykam. – roześmiałam się.
- Daj spokój, będziesz cudowną mamą. – złapał mnie za rękę. – Przepraszam za wszystko.
- Nie czuję do Ciebie żadnej urazy. Po prostu coś nie wyszło. Ale pewnie już masz kogoś? – uśmiechnęłam się.
- Miałem. – mruknął. – Ale nie mówmy o tym. – Muszę iść, jakbyś miała jakiś problem, lub zwyczajnie chciała porozmawiać, to pisz, dzwoń. – przytulił mnie.
O nie.. nie teraz, żadnych wątpliwości. Nagle poczułam się dziwnie. Tak jak kiedyś. Coś nas łączyło, ale nie umiem tego nazwać..
Wróciłam do domu. Bartman już nie spał. Powitałam go buziakiem, ale zauważyłam, że coś jest nie tak.
- Mogę wiedzieć gdzie byłaś?
- W parku. Spotkałam tam Karola. – w związku chyba najważniejsza jest szczerość.
- Tak przypadkiem?
- Co to za przesłuchanie? Tak, przypadkiem. Nie umawiałam się z nikim. Wyszłam trochę na świeże powietrze. – powiedziałam wkurzona.
- Przepraszam.. – zaczął całować mnie po szyi.
- Nie przepraszaj, dla mnie robi się to chore. Cały czas mnie o coś podejrzewasz. – w tym momencie zrobiło mi się nie dobrze. Wybiegłam do łazienki, a Zibi za mną.
- To ja tak na ciebie działam, że jak na mnie patrzysz to chce ci się wymiotować? – skrzywił się.
- Tak, głupku. – przytuliłam go. – Musimy się przyzwyczajać, bo nasze maleństwo już rośnie.
Nagle zaczął dzwonić mój telefon.
- Tak?
- Malwina musimy się spotkać.-  usłyszałam poważny głos Andrzeja.
- Za godzinę w kawiarni? – zaproponowałam przestraszona. Kompletnie nie wiedziałam o co może chodzić. Może ten idiota Karol coś odwalił.
- Pasuje. Do zobaczyska. – pożegnał się.
Od razu powiedziałam Zibiemu o spotkaniu. O nic nie pytał, powiedział żebym na siebie uważała. Potem zaczęłam jeszcze mówić na niego Zbyś i jak zwykle nie fajnie się to dla mnie skończyło. Ten idiota wziął mnie na ręce. Wybiegł ze mną na dwór.
- Przeproś, albo Cię tam wrzucę. – stanął przed wielkim kontenerem.
- Mnie może miałbyś odwagę, ale nie nasze maleństwo. – zaczęłam się z niego śmiać.
- Wredny lamus. – zaczął się śmiać.

Aż podskoczyłam widząc, która jest godzina. Od razu zaczęłam się zbierać na spotkanie z Andrzejem.
****************************
Kochani, jeżeli czytacie, to komentujcie :)
Bardzo się cieszę, że czytacie ;))
Pozdrawiam :*

2015/07/08

Rozdział 18

Nie spałam pół nocy. Bałam się co będzie dalej. Zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam mówiąc Zbyszkowi całą prawdę.
- Już nie śpisz? – dobiegł mnie głos Zibiego.
- Nie, ale Ty śpij. – uśmiechnęłam się.
- Wiesz, śniłaś mi się Ty i nasze maleństwo. – zaśmiał się. – Tylko kurde, nie mogę skojarzyć, czy to był chłopiec czy dziewczynka.. – zaczął się zastanawiać.
- Co by to nie było i tak będzie naszym oczkiem w głowie, panie Bartman.. – zaśmiałam się.
- Wiesz, nie wiem jak odnajdę się w tej roli.. Boję się, że nie będę umiał zaopiekować się naszą kruszynką. – nagle posmutniał.
- Ty? Taki twardziel? Kochanie. – roześmiałam się. – Ja też nigdy nie myślałam, że zostanę mamą.. Znaczy teraz.. Bo kiedyś na pewno musiało to nastąpić.
- Ale patrz, tatusia to będzie miało najcudowniejszego! Przystojny, umięśniony, inteligentny..
- Ja bym z tą inteligencją nie przesadzała. – roześmiałam się, po czym dostałam poduszką w głowę.
Po jakiejś godzinie dopiero podnieśliśmy się z łóżka. Zibi musiał pozałatwiać ostatnie sprawy związane z naszym wyjazdem. Razem z Martą postanowiłyśmy iść na zakupy.
- Wiesz, mam w weekend imprezę. – powiedziała z wielkim uśmiechem. – Z resztą Ty też. – zaśmiała się.
- Że co? – jęknęłam.
- Bo wy też jesteście zaproszeni. – zatarła ręce.
- Daj spokój. Nigdzie się nie wybieram. – burknęłam.
- Kochanie! To twoje ostanie miesiące wolności, dokładnie… 5!
- I co zakładasz? – uśmiechnęłam się.
- No właśnie, teraz musisz mi pomóc coś kupić.. i sobie – uśmiechnęła się. – Malwina, z jakim ja przystojniakiem idę. – w tym momencie udała teatralnie, że mdleje.
- No proszę… A z jakim ja przystojniakiem idę. – roześmiałam się.
Zaczęłyśmy chodzić po sklepach i czegoś szukać. Marcie nic się nie podobało, kompletnie. W jednym ze sklepów był mężczyzna – Włoch, który za każdą cenę chciał nas poderwać.
- Ty, co on mówi? – spojrzałam na Martę, ponieważ nie umiałam Włoskiego.
- Mówi, że jesteś bardzo ładna i pyta się, czy umówisz się z nim. – zaśmiała się.
- Jak jest po Włosku spierdalaj? – zmrużyłam oczy, a ona zaczęła się śmiać. – Powiedz mu, że nie rozmawiam z obcymi.
Po tych słowach Włoch się zasmucił. Nagle zaczął dzwonić mój telefon.
- Tęsknię. – usłyszałam głos Zibiego w telefonie.
- Bardzo, bardzo? – zaśmiałam się.
- Cholernie. – roześmiał się. – I co wybrałyście sobie jakieś kreacje na weekend?
- A dlaczego mi nie powiedziałeś, że zostajemy aż do weekendu?
- Chcesz się o to kłócić? – jęknął.
- Nie, po prostu niedługo będziemy mieli dziecko… Musisz się przyzwyczaić, że ja też mam prawo decydować o naszych wspólnych sprawach, Zbysiu. – uśmiechnęłam się pod nosem.
- Przepraszam… - usłyszałam jego skruszony głos.
- Porozmawiamy jak wrócę, kocham cię idioto. – uśmiechnęłam się pod nosem i rozłączyłam się.
Nie minęły 3 sekundy, a telefon znowu zaczął dzwonić.
- Co jest?- spytałam, kiedy ponownie dzwonił Zbyś.
- Zapomniałem o najważniejszym.
-Hm?
- Kocham Cię, mocno, bardzo i mam cholerne szczęście, że cię mam głuptasie. – po tych słowach uśmiechnęłam się pod nosem.
- Wiem, wiem, ja Ciebie też. – udałam znudzoną, po czym się zaśmiałam.
Widziałam jak Marta bajeruje z tym Włochem. Gdy zobaczyła, że idę w ich stronę, speszyła się, a ja zaczęłam się głośno śmiać.
- I co, upatrzyłaś coś sobie? Czy na razie tylko męża? – dałam jej sójkę w bok.
Spojrzała na mnie wzrokiem mordercy, po czym złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę jednej z sukienek.
http://www.kartes-moda.pl/skorzana-sukienka-z-gorsetem-km128
- No, jeśli ci się podoba, chociaż myślę, że zbyt odważna… - skomentowałam.
- Ale to dla ciebie…
- Nie ma mowy, Marta. – roześmiałam się. – Ja chcę jakąś prosta, stonowaną…
Nagle odezwał się ten Włoch.
- Mówi, żebyś przymierzyła. – kiwnęła głową siostra Zbyszka.
Ostatecznie dałam się przekonać. Gdy ubrałam się w tą sukienkę wyszłam aby zaprezentować jak wyglądam.
- Wow, perfecto! – krzyknął uśmiechnięty Włoch.
- Bierzemy ! – zaśmiała się Marta.
- Dajcie spokój, jako przyszłej mamie nie pasuje mi takie coś.. – spojrzałam w lustro.
- Bo? Bosko wyglądasz, nie kłuć się, bierzemy.
Po wielu namowach, w końcu się zgodziłam, Marta wybrała tą kreację : https://www.google.pl/search?q=sukienki&biw=1366&bih=667&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=9qubVdeYHeXXywOMyLLACg&ved=0CEgQsAQ#imgrc=lo8QySUUR4Ll0M%3A
Gdy wróciliśmy do domu, tam czekał już na nas Zibi z obiadem.
- Witam piękne panie, zapraszam do stołu. – pocałował mnie w usta, a następnie podwinął moją bluzkę i pocałował w brzuszek. – Jak się masz kruszynko? Nie dawaj mamie za dużo popalić. – zaśmiał się.
- Zibi nie poznaję Cię. – zaśmiała się Marta.
- Dobrze, że nie wiesz, co działo się, jak pierwszy raz się zobaczyliśmy. – roześmiałam się i spojrzałam na Zbyszka.
- Wiem, kochanie. – roześmiała się Marta. – My ze Zbyszkiem nie mamy przed sobą żadnych tajemnic, opowiadał mi wszystko. – roześmiała się. – O pamiętasz Zbyszek jak mówiłeś, że ta cała Malwina cię irytuje? – spojrzała na Zbyszka.
- Pamiętam, ale zakochałem się w tobie od samego początku, tylko nie wiedziałem jak mam się zachować, wiem mam ciężki charakter. – westchnął.
- A mnie nikt nigdy nie ignorował, byłeś pierwszy. – roześmiałam się.
- Jedzmy, bo głodna jestem. – zasiadła do stołu Marta.
- Zibi ty to ugotowałeś? – spojrzałam na kurczak z ryżem i przełknęłam ślinę.
- A masz pewność, że to jest zjadliwie? – roześmiała się jego siostra.
- Wredoty. – pokiwał głową Zibi.
- Kochanie, ty pierwszy spróbuj… Znaczy, jako, że Ty to przyrządziłeś, masz pierwszeństwo. – spojrzałam na niego.
- Bardzo śmieszne, lamusie. – roześmiał się.
Obiad był bardzo dobry, aż jestem w szoku, że Zibi tak dobrze gotuje. Szczerze? Nie żałuję, że wybrałam Zbyszka, nie umiałabym teraz bez niego żyć.
Razem z Martą pokazałyśmy mu nasze kreacje. Bardzo mu się podobały.
- No właśnie, to już jutro. Z kim Marta idziesz? – zapytał Zbyszek.
- Zobaczycie jutro. Jest cudowny. – westchnęła, a ja i Zbyszek się roześmialiśmy.
Dziś położyliśmy się wcześniej spać, byłam strasznie zmęczona. Jutro ta cała impreza, a w niedzielę powrót do domu.
- Wyspana? – Zibi jak zawsze powitał mnie uśmiechem.
- Tak Zbyś. – zaśmiałam się,
- Nie mów tak do mnie. – skrzywił się. – To brzmi…
- Słodko. – wtuliłam się w niego.
- Już wolałem jak mówiłaś do mnie „ Panie Bartman” – roześmiał się.
- Oksy Zbigniew. – dalej się w nim droczyłam, a za karę zaczął mnie łaskotać.
- O której ta impreza? – spytałam przebierając się.
- O 20.00 lamusku. – uśmiechnął się.
- A z jakiej to okazji? – zapytałam.
- Czemu zadajesz tyle pytań? Kolega się wprowadził do Włoch i chciał to uczcić.. – zmieszał się.
Przez pół dnia leniuchowaliśmy. Około 17.00 zaczęliśmy się szykować na tą całą imprezę.
- Pośpieszcie się, bo zaraz przyjdzie mój partner na imprezę! – krzyknęła Marta, szykując się w łazience.
- My już gotowi. – roześmiałam się.
Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi.
- Malwa otwórz! Powiedz, że zaraz przyjdę. – krzyknęła siostra Zibiego.
Posłusznie otworzyłam drzwi. Gdy zobaczyłam z kim Marta idzie na imprezę, oniemiałam.
*******************************
Powróciłam :))
I jak, podoba się? Miłoby było gdybyście pozostawili po sobie ślad :)

Zapraszam też na tego aska, są tu świetne krótkie opowiadania siatkarskie :)
http://ask.fm/PolacyNajlepsiSiatkarze

2015/07/07

OGŁOSZENIE!

Kochani, wiem nie było mnie sporo... Ale mam dużo wolnego i tęsknię za pisaniem :(
Chcecie żebym kontynuowała tego bloga? :)
Piszcie w komentarzach, bo rozdział byłby niedługo :)))
Kto ze mną??