PERSPEKTYWA MALWINA :
- Bartman, kretynie o co chodzi? - mówię poddenerwowana.
- Wyjechałem do tych Włoch, bo chciałem o Tobie zapomnieć. Ale to chyba nie jest takie łatwe.. - zaczął.
- Tylko tyle chcesz mi powiedzieć? - spytałam, kiedy zapanowała cisza.
- Nie, zamknij się. - przerwał mi. - Pamiętasz jak spotkaliśmy się pierwszy raz?
- Mhm.. - zaśmiałam się. - Wtedy naopowiadałeś chłopakom, że jestem
rozpieszczoną księżniczką. - pokiwałam głową.
- Nie uważałem tak. - pokręcił głową. - A raczej chciałem tak udawać, bo wtedy stałaś się dla mnie ważna. - spojrzał na mnie.
- To miłe. - uśmiechnęłam się. - Chociaż nigdy nie mogłam znaleźć z tobą wspólnego języka.
- Może czas się zmienić? Wydorośleć? - roześmiał się. - Ciągle o tobie myślę, czasami jestem na siebie wściekły, że cały czas psuję relacje między nami. - powiedział po cichu.
- W sumie nie wiem czemu jestem dla ciebie taka zimna. - wzruszyłam ramionami.. Ale powoli chyba się wykruszam. - śmieję się.
- Mam u ciebie szanse? Bardzo chciałbym naprawić to co zepsułem. - złapał mnie za rękę.
- Zibi.. Dajmy sobie trochę czasu. Jeśli przez ten cały pobyt w Spale się nie pozabijamy, to chyba...
- To chyba co? - uśmiechnął się.
- To chyba.. będzie dobrze. - roześmiałam się.
Zibi położył się na swoje łóżko. Nie mogłam zasnąć. Leżę już tak około dwóch godzin. Postanawiam się przejść po ośrodku. Zakładam dres i po cichu wychodzę z pokoju. Wychodzę na zewnątrz. Nagle widzę przed sobą jakąś postać. Kiedy zdaję sobie sprawę z tego, kto to jest, momentalnie odwracam się i chcę odejść, ale on mnie zauważa.
- Też nie możesz spać? - pyta.
- Jak widać. - mówię pod nosem i siadam na ławce.
- Przepraszam. - mówi i siada obok mnie.
- Wybaczyć mogę, ale nie zapomnę. - patrzę przed siebie.
- Wiem, jestem kretynem. - potwierdza.
- Karol, bo ja chcę wiedzieć na czym stoję. - spoglądam na niego.
- Malwina ja nie wiem. - patrzy na mnie bezradnie. - Próbowałem cię znienawidzić... Chyba to za trudne.
- Mi samej też nie jest łatwo. - jęknęłam.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki odwróciłam się. Tak, to był Bartman.
- A więc wolisz jego? - skwitował patrząc na Kłosa, jakby chciał mu przywalić.
- Ja.. - zaczęłam, ale nie skończyłam.
W sumie co Ty? Bartman Ci imponuje, Karol w sumie też.. Jak to mówią? Stara miłość nie rdzewieje.
- Malwina chyba powinnaś to z nami wyjaśnić. - powiedział po chwili Karol.
- Wybieraj.. ja, albo ten kretyn. - kiwnął głową Zbyszek.
Nagle zrobiło mi się słabo.Poczułam, że jest mi gorąco. Przed sobą zobaczyłam ciemność.
PERSPEKTYWA KAROLA
Zemdlała. Zadzwoniliśmy po karetkę. Kompletnie nie wiedziałem o co chodzi. Czemu tak nagle zemdlała? Może to przez nas? Za bardzo naciskaliśmy?
Podłączyli ją pod kroplówkę. Już od kilku dni leży prawie nie przytomna, nie można jej odwiedzać. Jutro mamy sparing z USA, a ja kompletnie nie mogę skupić się na meczu. Każdą wolną chwilę spędzam przy niej.. Przy niej? A raczej przy szybie.
Bartman też nie odstępuje jej o krok. Cały czas się sprzeczamy, chodź wiemy, że tym jej nie pomożemy.
- Czy ktoś nam powie, co jej w końcu jest? - wykrzyczał wkurzony Zbyszek.
Przyszedł lekarz. Widocznie usłyszał jego krzyk.
- Proszę się uspokoić. Zrobiliśmy badania. Pani Malwina ma guza na żołądku. - na te słowa mocno się przestraszyłem.
- Doktorze, ale ona będzie żyła? - spojrzałem na niego.
- Trzeba czekać. Guz jest w takiej fazie..że jest dość groźny...
- Dość? - dopytał Bartman.
- Bardzo groźny. - lekarz spojrzał w szybie na Malwinę i odszedł.
Nie mogłem tego pojąć. Czemu ona? Bartman był zły.. Na siebie, na wszystkich..
Chłopaki cały czas odwiedzali Malwinę. A ja? Nie mogłem na razie nic zrobić..
Pozwolili nam do niej wejść. Postanowiłem, że wejdę jako pierwszy. Wszedłem po cichu. Leżała bokiem. Usiadłem obok niej. Nie odzywała się. Po jej policzkach jedynie płynęły zły.
- Jestem przy tobie. - ścisnąłem jej dłoń.
- Nie. Idź. nie przejmuj się mną. - uśmiechnęła się.
- Malwina, nie rozumiesz? Kocham cię. - powiedziałem a raczej wykrzyczałem, a ona momentalnie zamknęła oczy. - Proszę, powiedz coś. - powiedziałem sam płacząc.
- Nie kocham cię. Przykro mi. - powiedziała oschle.
- Nie wierzę. - pokręciłem głową. -Wolisz Zbyszka tak? W sumie jeśli masz być z nim szczęśliwa to dobrze.. Pamiętaj, że cię nie zostawię.
- Zawołasz go
Pokręciłem głową. Wyszedłem.
- Idź do niej. - powiedziałem wkurzony mijając Bartmana.
PERSPEKTYWA MALWINY:
Twoje życie nie ma sensu. Lekarz nie okłamywał cię. Możesz umrzeć. Jeśli operacja się nie uda.. Gdy o tym myślisz łzy lecą ci z oczu przysłaniając cały świat. Udajesz twardą. Nie rusza cię ten cały rak. Chcesz pozbyć się wszystkich.
- Będę przy tobie. - słyszę Bartmana kiedy wyrywasz się z zamyślenia.
-Idź już.
- Proszę cię.. czemu mi to robisz? Przecież... - tu skończył swoją wypowiedź.
- Chcę spać. - odkręciłam się do niego plecami i zamknęłam oczy.
Minęło kilka dni. Czułam się coraz gorzej. Ból w okolicach brzucha, całymi dniami bolała mnie głowa.
Nagle ktoś wszedł do mojej sali. To byli siatkarze. Wszyscy. Zaczęli mi śpiewać 100 lat.. Kupili tort, prezent.
A ja? Płakałam.. nie mogłam przestać. Zakryłam twarz dłońmi. Cholernie pokochałam tych ludzi. Bardzo się do nich przwiązałam.
Przestali śpiewać, nie wiedzieli jak na to zareagować. Chyba myśleli, że to przez nich płakałam, a tak na prawdę to chyba dzięki nim...
- Malwina... My nie chcieliśmy. - zaczął Michał Winiarski.
- Nie, jest dobrze.. Dziękuję. - wymusiłam na swojej twarzy uśmiech.
- Wszyscy bardzo cię lubimy i nie pozwolimy, żebyś została sama. - dodał Wlazły.
Wszyscy podeszli do mnie i zaczęli mnie przytulać. Po kilku minutach było już pusto. Lekarz kazał im wyjść, ponieważ stwierdził, że muszę odpoczywać przed operacją. A operacja już za 3 dni.
Wszyscy mnie pocieszali, litowali się nade mną. Specjalnie dla mnie przyjechali rodzice...
PERSPEKTYWA BARTMANA:
Na dwa dni przed operacją zamknęła się w sobie. Nie chciała niczyjej
pomocy, obecności mojej, Karola czy reszty chłopaków.
- Tak nie możesz. Czemu się chcesz od nas odciąć? - pytam siedząc obok niej.
Cisza.. Czyli tak jak przez ostanie kilka godzin. Nie dawałem jej spokoju.. Przecież za dwa dni odbędzie się coś ważnego.. Jej operacja.
- Malwina cholera jasna.. Mam sobie iść? Powiedzieć, że mam cię gdzieś? Okłamać cię?! - wrzasnąłem z bezradności, a następnie zakryłem twarz dłońmi.
- Obiecasz mi coś?- powiedziała zachrypniętym głosem.
- Co tylko chcesz.- złapałem ją za rękę.
- Znajdziesz sobie kogoś i będziesz bardzo, bardzo szczęśliwy.. i czasem mnie odwiedzisz na cment.. - zaczęła ale przerwałem.
- Co ty wygadujesz? Będziesz żyć.. I będziesz szczęśliwa tak jak dawniej... - powiedziałem, nie mogąc słuchać jej wypowiedzi.
- Mówisz, że byłam szczęśliwa? W sumie, lepiej, że to się już kończy. - zapatrzyła się w ścianę, a z jej oczu płynęły łzy.
- Jak nie byłaś.. to jeśli mi pozwolisz sprawię,że będziesz szczęśliwa... - usiadłem na jej łóżku i ją przytuliłem.
Nagle złapała się za brzucho. Zaczęła krzyczeć z bólu. Wybiegłem na korytarz.. Zawołałem lekarza. Wszystko obserwowałem z zza szyby. Ona nie może umrzeć.. Nie teraz, nigdy. Usiadłem załamany na krześle.
PERSPEKTYWA KAROLA :
Nigdy nikt mnie tak nie obchodził tak jak ona.. Ale jest jeszcze Bartman. Chociaż teraz to nie ważne.Najważniejsze żeby żyła..
Po wszystkim. Lekarz uspokoił nas, że na razie nie ma co panikować. Postanowiłem do niej wejść.
PERSPEKTYWA MALWINY:
Obudziłam się. Było już widno. Zobaczyłam Karola. Spał na moim łóżku. Jego głowa była na moich dłoniach, a on sam leżał na krześle. Nie mogę na to pozwolić, żeby cierpiał.. Nie przeze mnie..
- Co zrobisz jak umrę? - spytałam.
- Coś mówiłaś? - przebudził się.
- Co zrobisz jak umrę? - spytałam ponownie.
- Nie pozwolę na to, księżniczko. - lekko się uśmiechnął i pocałował moją dłoń.
PERSPEKTYWA SIATKARZY:
Dziś operacja.. Już za kilka minut.
- Ja.. Na prawdę.. - zaczęła mówić, kiedy nas wszystkich do siebie zawołała.
- Będziemy z tobą, spokojnie. - powiedział Ziomek.
- I przed operacją i po operacji. - dodał Igła.
- I jutro gramy mecz.. Dla ciebie. - powiedział Kurek, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, tak jakby teraz była już spokojniejsza.
I zaczęło się. Wszyscy byliśmy zdenerwowani. Każdy wymieniał ze sobą spojrzenia. Nikt nic nie mówił. Bartman był cały w nerwach. Cały czas spoglądał na zegarek. Karol też..
- Chłopaki po operacji musimy coś dla niej zrobić. - zaczął Ignaczak.
- Dobry pomysł, tylko co?
- Już ja mam pomysł... - Ignaczak wybiegł ze szpitala.
Godzina za godziną. Cały czas ją operowali. Jej rodzice cały czas płakali.
Pocieszaliśmy ich, co mogliśmy?
*****************
Smutne, wiem :))
Sama miałam łzy w oczach jak to pisałam ;c
Nie powiem wam co będzie dalej.. Może to już koniec...
Pozdrawiam ;)
Smutneee bardzo tez mam lzy w oczach. Nie to nie moze byc koniec... Pozdrawiam JusTyna:*
OdpowiedzUsuńyyhhh :)
UsuńDziękuję za komentarz ;**
EJ! Nie pozwalam ci już kończyć!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Szkoda mi Malwiny. Mam nadzieję, że ta operacja powiedzie się i ona nie umrze. Przecież ma dla kogo żyć. Wszyscy siatkarze ją uwielbiają i są jej przyjaciółmi, którzy będą ją wspierać w trudnych sytuacjach. W ogóle bardzo miły gest z ich strony, jak przyszli do szpitala z tortem. Ciekawe, co Igła wymyślił. Ten, to non stop ma jakieś szalone pomysły w głowie. :D
Mówiłam ci już, że jestem za Kłosem? :D
Pozdrawiam, buziaki! ;*
Tak wiem, teamkarol :))
UsuńPozdrawiam ;))
Też miałam łzy czytając ...ale to nie może być koniec! nie zgadzam się!
OdpowiedzUsuńMa dla kogo żyć, ma dalsze plany na życie, musi zrealizować swoje marzenia...
Chłopaki są niezastąpieni, Malwina ma w całej drużynie ogromne wsparcie.
Karol rywalizuje z Bartmanem o dziewczynę, więc któryś musi wygrać...Ona musi wybrać! Nie może odejść!
Pozdrawiam i czekam na wybór Malwiny, z którym z siatkarzy będzie tworzyła związek ;*
Ja również pozdrawiam maleńka ;**
Usuń