- Znowu uciekniesz? Bez żadnych wyjaśnień?
- Nie mamy o czym rozmawiać. To było dawno.
- Tak łatwo o mnie zapomniałaś? - słyszę jego skruszony głos.
- Przestań... To przypadek, że tu się spotkaliśmy. Żyj sobie dalej. - odwracam się w jego stronę.
Nigdy nie zapomnę co mi zrobił. Zdradził mnie. I to z moją przyjaciółką. On zaprzeczał. Ale ja ufałam Kaśce.
- Porozmawiajmy, tylko tyle. - mówi stanowczo.
Nie wiem co zrobić. On cały czas naciska. Zgadzam się pod presją. W ciszy kierujemy się do jakiejś pobliskiej kawiarni. Siadamy i zamawiamy kawę.
- Nie zdradziłem cię. - kręci głową.
- Może tak, może nie.. W dupie to mam. Wiesz, że...
- Tak wiem, nie dajesz drugich szans.. - kończy.
- Chcę, żebyś wiedziała. Nie proszę o nic więcej.
Nagle do kawiarni wchodzi jego najlepszy przyjaciel. Na mój widok uśmiechnął się i mnie przytulił.
- Ale jak to, co ty tu robisz? - nie mógł uwierzyć.
- Długa historia, ale spokojnie, dziś wyjeżdżam z Bełchatowa.. - patrzę w tym momencie na Karola.
- Zostań, jutro pojedziesz. Wyprawiam urodziny. Wpadnij. - przekonywuje mnie Andrzej.
- To chyba nie jest dobry pomysł.. - przełykam ślinę.
- Jeśli chcesz to nie przyjdę.. - odzywa się Kłos.
- To dziecinne. - unoszę brew. - Dam ci znać. - uśmiecham się. - Numer aktualny? - zaczynam się śmiać.
- Oczywiście, dzwoń, pisz.. ale przede wszystkim przyjdź. - na kartce podaje mi adres swojego mieszkania.
- Muszę iść. - wstaję.
Karol nic nie mówi. Patrzy w podłogę. Jedynie Andrzej wstaje i odsuwa mi krzesło.
Wychodzę. Biorę głęboki wdech. Czemu czuję się tak dziwnie?
Może dlatego, że nigdy o tym z nikim nie rozmawiałam. Trochę szkoda mi Karola. Stop! Nie przesadzaj Malinaa. Czemu ma być ci go szkoda? Zachował się jak prostak i świnia.
- Było dobrze. - poklepuję Pita po plecach, a on posyła mi promienny uśmiech.
- Było dobrze? Co ty wiesz o siatkówce.. Daliśmy dupy panowie. - mówi
Bartman wychodząc z szatni.
- Jak zwykle z entuzjazmem. - mówię pod nosem.
- Malwina, zraz jedziemy. - mówi statystyk Rzeszowian.
- Ja, ja przyjadę jutro. Muszę tu coś jeszcze załatwić. - stwierdzam i kieruję się na zewnątrz.
- Niby po co tu zostajesz? Widziałem cię z tym Kłosem. Coś Was łączy? - Bartman zaczął zadawać milion pytań.
- Dość. - zatykam uszy. Gówno powinno cię to obchodzić. - posyłam mu
sztuczny uśmiech, a on się wścieka.
Zamówiłam taksówkę i udałam się do najbliższego hotelu. Tam wzięłam
kąpiel i poszłam do jakiejś najbliższej galerii, żeby kupić coś Andrzejowi, a także coś dla siebie na wieczór.
Dla siebie wybrałam tą sukienkę :sukienka
a Andrzejowi kupiłam koszulę :
koszula
Około godziny 20.00 zaczęłam się szykować. Włosy rozpuściłam, a usta przyciemniłam czerwoną szminką.
Około 21.30 byłam już pod domem Andrzeja. Już od zewnątrz było słychać muzykę, śmiechy. Już miałam pukać, kiedy usłyszałam za sobą czyiś głos.
- Jesteś jeszcze piękniejsza niż kiedyś. - mówi Karol. Chyba jest lekko podpity.
- Czemu mi to robisz? Czemu tak nagle pojawiasz się w moim życiu? Znów chcesz mnie upokorzyć? - pociągam nosem. Próbuję być silna, ale w tym momencie to trudne.
- I tak mi nie wierzysz. Nie zdradziłem cię.
- Przestań w kółko to powtarzać. Nawet jeśli z nią nie spałeś, to dlaczego sobie mnie odpuściłeś, dałeś wyjechać? - do oczu napływają mi łzy.
- Dlaczego tak twierdzisz? Szukałem cię. Dzwoniłem do twoich znajomych, rodziny. Nic to nie dało. Długo nie mogłem się pozbierać, z resztą Andrzej wie jak było. Pytaj śmiało.
- I mam ci za to dziękować? - zaśmiałam się ironicznie.
- Chcę żeby było jak dawniej.
- Nie będę udawała, że jesteś dla mnie ważny.
- Nie jestem? - złapał mnie za rękę.
- Jesteś pijany. - odkręciłam głowę.
- Nie jestem? - powtórzył pytanie.
- Nie pij więcej.
- Malwina, cholera jasna! - wrzasnął i zbliżył swoją twarz.
- Pozdrów ode mnie Andrzeja. - oddałam Karolowi prezent, a następnie pognałam do przodu.
Było ciemno. Prawie nic nie widziałam. Co ta Polska? Przecież tu jest strasznie...
Nagle zobaczyłam jakąś postać przed sobą.
- A co panienka robi sama w takim niebezpiecznym miejscu? - usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny.
- Nie widać? Idę. Z resztą co panu do tego. - ruszyłam do przodu.
- O nie maleńka, nigdzie nie pójdziesz. - zastawił mi drogę i zaczął się do mnie zbliżać.
- Puszczaj. - krzyknęłam kiedy zaczął się do mnie dobierać.
- Zostaw ją! - usłyszałam za sobą. Następnie mężczyzna po ciosie upadł. Od razu uciekł.
Usłyszałam jakieś głosy, a następnie upadłam na ziemię.
Ledwo otworzyłam oczy. Przed sobą zobaczyłam Karola i Andrzeja. Byłam w jakimś białym pomieszczeniu. Tak, to chyba szpital.
- Co ja tu robię? - spytałam zachrypnięta.
- Spokojnie, odpoczywaj. - powiedział Andrzej.
Karol nic nie mówił, jedynie mocno trzymał mnie za rękę.
Wszedł lekarz. Ogólnie to powiedział, że mam lekkie wstrząśnienie mózgu, ponieważ upadając uderzyłam o jakiś pręt. Jutro mogę opuścić szpital, jeśli wyniki będą dobre.
- To ty mnie uratowałeś, prawda? - spytałam go, kiedy zostaliśmy sami.
- To nic takiego.
- Nie no, ten facet tylko mógł mnie zgwałcić, pobić, zabić. - przełknęłam ślinę.
- Nigdy bym na to nie pozwolił. - pokręcił głową, a ja się lekko uśmiechnęłam.
- Dziękuję. - skierowałam wzrok w dół.
- Teraz już wiesz, że jesteś dla mnie ważna? Z resztą zawsze byłaś. - w jego oczach widziałam iskrę. Chyba ucieszyło go to, że przynajmniej normalnie rozmawiamy.
- Wiem, przepraszam, ale ja na razie nie potrafię, ja nie umiem... - chyba się zmieszałam.
-Powoli, może kiedyś...
- Nie chcę niczego obiecywać. Jutro wyjeżdżam do Rzeszowa. - patrzę na niego, a z jego twarzy znika uśmiech.
- Zostań tutaj.
- Na razie nie widzę żadnego powodu dla którego miałabym zostać.
- Dzięki. - mówi pod nosem.
- Tam mam pracę, wynajmuję dom...
- Rozumiem. - lekko się uśmiecha. W tym momencie wchodzi Andrzej.
- Wszystkiego najlepszego. - zaczynam się śmiać. Podchodzi do mnie, a ja go przytulam. - Pewnie popsułam ci imprezę. - robię smutną minę.
- Nie, to była najlepsza impreza bo ciebie zobaczyłem. - zaczął się śmiać, a ja razem z nim.
Dziś rano odebrałam wyniki. Czeszę włosy, a także nakładam lekki makijaż. Oczywiście kosmetyki itp pożyczyła mi miła pani, która leżała ze mną na sali. Dziękuję jej za miły gest a następnie opuszczam salę. Gdy jestem już przed szpitalem, widzę Karola, który stoi przed swoim samochodem.
- Wsiadaj, odwiozę cię.
- Nie ma takiej potrzeby. - lekko się uśmiecham i go mijam.
- No czemu ty jesteś taka uparta? I będziesz się tłukła pociągiem?
- Tak, nie lubię mieć u ludzi długu wdzięczności.
- Nie będziesz miała. - zatrzymuje mnie.
- Czyżby? - uśmiecham się.
- Jechałaś kiedyś pociągiem?
- Wyglądam na blondynkę? - zaczynam się śmiać.
- Ale Polskimi kolejami? - odwzajemnia mój uśmiech.
- Niee?
- Odradzam. - zaczyna się śmiać.
- Dla świętego spokoju.. - zawróciłam i wsiadłam do samochodu.
******************************
I jest nowy :)
Pozdrawiam ♥
No no no a jednak to Karollo. Wyczuwam ich powrót do siebie , ale nie tak szybko xD
OdpowiedzUsuńNo to chyba nieźle namiesza teraz w życiu Maliny xD
A co do samego rozdziału to mega no i taki romantiko xD
Pozdrawiam i czekam na nexta :*
oo Dziękuję ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy: :D
Usuńhttp://szczerarozmowazprzyjacielempomaga.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCzekam na kolejny, bo coś długo nic nie dodajesz ;*
OdpowiedzUsuńniedługo będzie, właśnie się pisze :)
Usuń